Walka o rząd

Donald Tusk zapowiedział, że umowa koalicyjna między KO/PO, Polską 2025, PSL-em i Lewicą podpisana zostanie w najbliższy piątek, a w poniedziałek odbyć się ma jej zatwierdzenie przez owe partie. Liczą one, że stworzą rząd, mimo iż…

Ano właśnie. Niejaki Duda Andrzej wygłosił wczoraj swoje, jak zwykle marne, pseudo-orędzie, w którym stwierdził, że misję tworzenia nowego rządu otrzyma dotychczasowy premier, bankster Morawiecki Mateusz, z powodu chronicznego załgania zwany Pinokiem. Duda zażartował przy tym, że to on tak zdecydował, choć przecież wiadomo, iż była to wola Kaczyńskiego Jarosława. Mówiąc o tym, zaznaczył (i tu się, niestety, nie pomylił), że to Bezprawie i Niesprawiedliwość uzyskało najwięcej głosów w wyborach parlamentarnych, a że jego politykierzy zapewnili tę imitację prezydenta, iż są w stanie uzbierać większość parlamentarną potrzebną do poparcia nowej Rady Ministrów, to właśnie owa formacja powinna tworzyć nowy rząd.

Oczywiście zwolennicy oraz politycy partii nie-PiS-owskich (poza Konfederacją) twierdzą, że misja Morawieckiego jest samobójcza, bo powyborcza arytmetyka sejmowa jednoznacznie wskazuje, że PiS nie ma i miało nie będzie potrzebnej większości… Ale nietrudno było zauważyć, że podczas wczorajszego pseudo-orędzia Duda dość mocno umizgiwał się do Polskiego Stronnictwa niezbyt Ludowego; nie da się zatem wykluczyć, że plany podkupienia tejże partii przez PiS są wdrażane. Nie byłoby w tym nic dziwnego, skoro PSL cieszy się kiepską raczej opinią ugrupowania obrotowego, które do każdego może się podkleić, a że jest klerykalne i betonowo konserwatywne, to z PiS-owskimi faszystami łatwo dogadałoby się co do programu. Bezprawie i Niesprawiedliwość zapewne nie pogardziłoby też przeciągnięciem do koalicji, a potem wchłonięciem neonazistowskiej Konfederacji. POPiS na tym etapie raczej nie powstanie, gdyż liderzy obu partii są zbyt despotyczni, aby się ze sobą dogadać; nie da się za to wykluczyć wzajemnego podjadania się po kawału i stopniowego wchłaniania Bezprawia i Niesprawiedliwości przez Platformę Obywatelską lub odwrotnie.

W każdym razie, pewnym wydaje się, że nim nowy rząd w końcu powstanie, zarówno Tusk, jak i Morawiecki (ten drugi oczywiście na użytek Kaczyńskiego) stosowali będą liczne, nader nieczyste gierki, byle tylko zasiąść na premierowskim stolcu – jeden ponownie, drugi nadal. Obaj wszak, jak to prawicowcy, są bezwzględni, wyprawni z zasad moralnych, żądni stanowisk oraz całkowicie załgani. Nadchodzi więc oto czas oszustw, szantaży, przekupstw i innych niegodziwości, które mają jednego z nich doprowadzić na fotel prezesa Rady Ministrów. Bitwę czas zacząć!

Walka będzie brutalna, a pewnie też długa, wiadomo bowiem było, iż PiS nie pozwoli ot, tak sobie położyć się do politycznego grobu. Będzie jak najdłużej trzymało się koryta, za jakie uważa nasze państwo. Z kolei Platformersi, że nie wspomnę o wyposzczonych PSL-owcach i ludziach od Hołowni, też posuną się do wszystkiego, by zanurzyć usta w zawartości koryta.

Jak potoczy się rozwój sytuacji, zobaczymy, ale na razie nie wygląda to najlepiej. Zwłaszcza, że ktokolwiek stworzy rząd, będzie on nadal reprezentował interesy kapitalistów oraz kleru. Czyli niewiele się w (k)raju nad Wisłą zmieni.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor