Święto dojenia proletariatu

Dziś kapitalistyczne święto, dzień wielkiego konsumpcjonizmu, czyli tak naprawdę dojenia proletariatu. Ostatni piątek listopada, a zatem promowany wszem i wobec Black Friday, początek Black Weekend. Czas wielkich obniżek cen (niezgodnie z regułami polszczyzny nazywanych promocjami) w sieciach handlowych… bardzo często oszukanych.

Z tej okazji niezliczone reklamy telewizyjne, internetowe, radiowe, prasowe i Cthulhu wie, jakie jeszcze, wzywają nas do sklepów, abyśmy kupowali, kupowali i jeszcze raz kupowali, gdyż równie „korzystne” okazje mają nam się nigdy nie trafić (aha...). Wciskają nam wielgachne telewizory z ekranami o niebotycznych rozdzielczościach, w ratach jakoby idealnie do nas dopasowanych; portfele i konta bankowe mają na ten temat zapewne zgoła inne zdanie. Konsola do gier w lekko obniżonej po znacznej podwyżce cenie dostarczy nam wielu chwil rozrywki. Nowy model odkurzacza, jakże „wspaniale” wyceniony, usunie nawet koronawirusa z naszego dywanu. Komplet nowych ciuchów uczyni nas najszczęśliwszymi ludźmi na świecie, i czort z tego, że ciuchy owe – diablo drogie mimo rzekomej przeceny – albo wylądują na zawsze w szafie (z promocyjnego zestawu, rzecz jasna), albo rozlecą się po dwukrotnym włożeniu czy jednokrotnym praniu w pralce sprzedanej z rzekomym „upustem” z okazji Black Friday.

Oczywiście wszystko to służy spędzeniu nas do centrów handlowych, byśmy generowali zyski kapitalistom, zarówno właścicielom koncernów produkujących towary, jak i tych, które je dystrybuują i sprzedają. A także banków czy firm pożyczkowych, czekających tuż za rogiem, aż zabraknie nam forsy, kiedy wpadniemy w sztucznie rozbudzony szał zakupów.

Albowiem Black Friday, podobnie jak inne kapitalistyczne święta – lub religijne czy państwowe, tyle, że skomercjalizowane – sztucznie rozbudza nasze potrzeby, po to rzecz jasna, byśmy nabyli to, co w innych okolicznościach uznalibyśmy, zgodnie z faktami, za zbędne, a jeśli nawet warte kupienia, to dopiero za jakiś czas. Ogólnie, kapitalizm jako system zasadza się między innymi na sztucznym rozbudzaniu potrzeb, które kapitaliści, w imię oczywiście maksymalizacji zysków, mają jakoby zaspokajać. Przy czym to zaspokojenie nigdy nie jest pełne, sztucznie rozbudzone potrzeby stale więc rosną, robimy kolejne zakupy, coraz więcej płacąc za to, co prywatni właściciele środków produkcji chcą, abyśmy kupowali… Portfele kapitalistów stają się coraz grubsze. My zaś pracujemy coraz dłużej i ciężej, gdyż wmówiono nam, że wówczas zarobimy więcej; w praktyce rzadko tak się dzieje, zawsze natomiast naszą pracą wzbogacamy kapitalistycznych wyzyskiwaczy. I koło się zamyka. Kapitaliści się bogacą, proletariat jest coraz mocniej dojony z pieniędzy i eksploatowany.

Co do mnie, wyznać muszę pokornie, że też byłem dziś na zakupach. Nabyłem to, co było mi potrzebne: trochę jedzenia na obiad, płyn do mycia naczyń i ulubiony tygodnik, ukazujący się w każdy piątek.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor