Lekki wiaterek optymizmu

Społeczny projekt ustawy o powszechnym dostępie do in vitro refundowanego z budżetu państwa (czyli jednego z rozwiązań medycznych, jakie powinny być standardem w europejskim państwie) trafił do Sejmu i, mimo paskudnych dźwięków wydawanych przez prawackich, katolickich fanatyków z Konfederacji tudzież Bezprawia i Niesprawiedliwości, przeszedł pierwsze czytanie. Pozostaje mieć nadzieję, że akt ów prawny przejdzie całą ścieżkę legislacyjną i zacznie obowiązywać, a klerykałowie – zarówno z PiS-u oraz Konfederacji, jak też ci z PO, Polski 2050 czy PSL-u – nie wykastrują go po drodze, upychając w nim jak najwięcej kościelnych postulatów, choćby oficjalnie po to, by zadowolić Dudę Andrzeja.

Może się mylę, ale nadzieje te nie wydają się tak całkiem płonne. Koalicja PO-PSL, pod koniec swojej ostatniej kadencji, wprowadziła podobną reformę, niestety, szybko skasowaną przez Bezprawie i Niesprawiedliwość po dorwaniu się przez nie do władzy. Tyle, że premierką była wówczas nieszczególnie (jak na standardy PO, rzecz jasna) wsteczna Ewa Kopacz, podczas gdy zacofany o kilka stuleci dziaders, Donald Tusk, przeniósł się był do Brukseli. Niewykluczone zatem, że i teraz się uda. In vitro, nawet wśród klerykalnych prawicowców – w każdym razie, tych niefanatycznych – wzbudza mniejszy sprzeciw niż aborcja, a poza tym liderzy KO (mam nadzieję, że Polski 2050 i PSL-u też) pewnie zdają sobie sprawę, iż wygrali wybory dzięki kobietom oraz młodym osobom, a te rozliczą ich bezwzględnie z każdego przejawu dziaderstwa w polityce, czyli z łamania obietnic wyborczych. No i jest jeszcze Lewica, która jednoznacznie opowiada się, jak najbardziej słusznie zresztą, za powszechnie dostępnym, refundowanym z budżetu państwa zapłodnieniem pozaustrojowym.

Powiew optymizmu? Cóż, raczej lekki wiaterek.

Dlaczego tylko lekki? Bo o ile ustawa o in vitro ma spore szanse przejść, jakkolwiek na opór oczywiście natrafi, o tyle z innymi kwestiami tak prosto nie będzie. Na projekty liberalizujące nieludzkie, hitlerowskie prawo antyaborcyjne, jakie zaraz po rozpoczęciu tej kadencji złożyła Lewica, negatywnie zareagują nie tylko politykierzy PiS-u tudzież Konfederacji, ale też liczni z PO, PSL-u, a może i Polski 2050. Nie przypuszczam (o czym parę ładnych razy pisałem), aby miały nastąpić zmiany w dziedzinie finansowania Kościoła katolickiego z budżetu państwa… chyba, że na gorsze; wszak pan Tusk zapiekłym pozostaje klerykałem i raczej nie pozwoli odciągnąć czerni i purpury od koryta. Poza tym, nie ma się co czarować – konkordat przez ponad dwie dekady solidnie się zacementował, w związku z czym budowa świeckiej Polski powinna być – a w zasadzie jest, bo postępuje, acz na razie głównie w dużych ośrodkach miejskich – oddolnym procesem społecznym; na polityków, poza Lewicą, nie ma w tym zakresie co liczyć.

Jeśli chodzi o takie sprawy jak prawa zwierząt, ochrona przyrody, naprawa zniszczonych zasobów przyrodniczych czy walka z katastrofą klimatyczną, to szeroko pojęta prawica – czyli cały Sejm poza lewicowym klubem, i cały Senat poza senatorami Lewicy – nie naruszy interesów kapitalistów. A zatem niewiele się pod tym względem zmieni na lepsze, o ile cokolwiek.

Prawa pracownicze, walka z umowami śmieciowymi czy bezpłatnymi stażami? Jak wyżej… Zresztą, PO i PSL w latach 2007-15 pokazały, jakimi są pachołkami klasy pasożytniczo-wyzyskującej, jestem więc niemal pewien, że znowu tu udowodnią.

Zobaczymy, jak będzie z prawami dzieci i sferą edukacji. W tym wszelako zakresie naprawienie szkód wyrządzonych przez PiS będzie, nawet przy okazaniu przez nowe władze maksimum dobrej woli, procesem wieloletnim i nader żmudnym.

Na ustanie masowej zbrodni przeciwko osobom uchodźczym, popełnianej na granicy polsko-białoruskiej, nie liczę, niestety. Donald Tusk jest wszak takim samym ksenofobem, co Kaczyński Jarosław, a na szeroko pojętej prawicy paskudna owa postawa jest raczej powszechna.

I tak dalej…

Dlatego nie oszukiwałem się i już na długo przed wyborami twierdziłem, że odsunięcie Bezprawia i Niesprawiedliwości od władzy, jakkolwiek rzecz jasna konieczne, samo w sobie zwiastunem pozytywnych zmian nie będzie. I nie jest. Owszem, parę rzeczy, jak wspomniane na początku in vitro, może zostać ulepszonych, ale Polska nie poczyni kroku naprzód, lecz co najwyżej małe kroczki. Nadal pozostaniemy klerykalnym (aczkolwiek coraz mniej, za sprawą wszelako laicyzacji osób obywatelskich, nie klasy politycznej!), zacofanym mentalnie zaściankiem Europy i świata, przy tym rezerwuarem półdarmowej siły roboczej dla wielkich koncernów i korporacji. Gwarantuje to każda formacja prawicowa przy władzy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor