Kościół i nowy rząd

Według licznych komentatorów nie-PiS-owskich, Kościół katolicki w Polsce przegrał wybory 15 października, ponieważ wspierane przez niego Bezprawie i Niesprawiedliwość nie uzyskało większości parlamentarnej wystarczającej do stworzenia rządu, za to ugrupowania nie-PiS-owskie, które swój gabinet może zbudują, podnosiły hasła świeckiego państwa.

Problem w tym, że tylko Lewica była – i jest, może poza jedną posłanką – w tym zakresie wiarygodna… ale ona akurat będzie miała mniejszą reprezentację w Sejmie niż w poprzedniej kadencji (zawiedli wyborcy, pozwalając się oszukać Tuskowi, Hołowni i Kosiniakowi-Kamyszowi), za to większą w Senacie (na szczęście). KO/PO pod błyszczącą, acz w istocie cieniuteńką jak guma tandetnej prezerwatywy warstewką nowoczesności i liberalizmu skrywa nie tyle nawet konserwatyzm, ile betonowe zacofanie oraz klerykalizm, podobnie rzecz się ma z Polską 2050, a Polskie Stronnictwo niezbyt Ludowe to formacja tak prokościelna, że aż zęby bolą. Innymi słowy, zwycięska „opozycja”, poza Lewicą, od przegranego PiS-u nie różni się w zasadzie niczym, poza ewentualnie stylem i gotowością do odblokowania funduszów europejskich (jedyna nadzieja, jaką można z nią wiązać).

Jeśli zatem ktoś zakładał, że nowy rząd z Tuskiem Donaldem na czele zmieni cokolwiek w kwestii stosunków państwo-Kościół, praw kobiet czy osób LGBT+, to łudził samego siebie. Już teraz z ust coraz liczniejszych polityków nie-PiS-owskich padają zapowiedzi łagodzenia podejścia do tych kwestii, podczas kampanii wyborczej akcentowanych dość ostro.

Prawo antyaborcyjne jakie więc było okrutne, takim i pozostanie. Osoby LGBT+ nadal będą miały trudno układać życie po swojemu, a ich dyskryminacja i prześladowania się nie zakończą. Z publicznych środków – czyli NASZYCH pieniędzy – nadal będą szły ogromne kwoty na Kościół katolicki oraz powiązane z nim organizacje, tyle, że może nie będzie się to odbywało AŻ TAK bezczelnie, jak pod PiS-owskim nie-rządem… z naciskiem na: „może”. Gigantyczny stan posiadania hierarchów kościelnych czy kapitalistów w rodzaju Rydzyka nie ulegnie zmianie, chyba, że na plus. O, to wydaje się wielce prawdopodobne! Przywileje, choćby fiskalne, też się nie zmniejszą.

Jedyne, co może ulec zmianie na lepsze, to zeświecczenie szkolnictwa publicznego. Ale nie dokona tego rząd (należy raczej przypuszczać, iż będzie on starał się trendowi owemu przeciwdziałać), lecz będzie to wynik trwającego już od pewnego czasu i nabierającego rozpędu oddolnego procesu, czyli coraz bardziej masowego wypisywania się dzieci i młodzieży ze szkolnej katechezy. Nie wszędzie to jednak następuje, toteż w części placówek wątpliwej oświaty księża indoktrynacja trwała będzie radośnie nadal.

Ci wszelako, co lamentują, że krzyże poznikają z przestrzeni publicznej, mogą się uspokoić. Panowie Tusk, Kosiniak-Kamysz i Hołownia, raz z ich partiami oczywiście, do tego nie dopuszczą. Wszyscy są bowiem klerykalnymi prawicowcami, a ten pierwszy wywodzi się nadto (identycznie, jak Kaczyński Jarosław, o czym nie należy zapominać) z solidarnościowej targowicy, która w latach 80. ubiegłego stulecia była szczodrze finansowana przez CIA, co odbywało się za pośrednictwem Kościoła katolickiego (i państwa Watykan) tudzież włoskiej mafii. Dlatego do dziś solidaruchy wysługują się czerni purpurze; w kampanii wyborczej mogą mamić elektorat hasełkami laicyzacji tudzież postępu, gdy jednak przyjdzie co do czego, stają murem za Kościołem, państwo laickie uważając za herezję. Swego czasu w notce Klerykałowie pisałem, że Donald Tusk, Jarosław Kaczyński oraz Adam Michnik mówią jednym głosem w sprawie Kościoła jako „strażnika moralności” (tak, bo popełnianie i tuszowanie zbrodni pedofilskich, a także żerowanie na ludzkiej religijności są straszliwie moralne!) oraz jego wielce pozytywnej (co nie ma pokrycia w faktach) roli w dziejach Polski. Wynika to właśnie z ich targowickiego, solidarnościowego rodowodu politycznego. Oczywiście nic się nie zmieniło pod tym względem.

Wcale zatem nie jest tak, że hierarchia i duchowieństwo katolickie są zbiorowym przegranym niedawnych wyborów parlamentarnych. Przeciwnie. Oni zawsze będą na wierzchu, dopóki wygrywała i rządziła będzie jakakolwiek prawica.

PS. Jutrzejszej notki może nie być, z uwagi na ważny wyjazd. Jakby co, serdecznie z góry przepraszam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor