Pan na włościach

Przybył do Polski Joe Biden, prezydent USA, najbogatszego państwa Trzeciego Świata, a zarazem wyjątkowo agresywnego, zagrażającego globalnemu pokojowi imperium i supermocarstwa. Przybył po raz drugi w swej kadencji, w związku oczywiście ze zbliżającą się rocznicą (pojutrze będzie) jednej z największych tragedii współczesnej Europy, czyli rozpoczęcia obecnej fazy trwającej od 2014 r. wojny rosyjsko-ukraińskiej. Wcześniej Biden odwiedził Ukrainę właśnie, gdzie przespacerował się po Kijowie, zdaniem naszych dziennikarzy (tzn. tych, co pracują w stacji telewizyjnej należącej do kapitału amerykańskiego; tak, o TVN24 chodzi), wykazując się „wielką odwagą”. Oczywista bzdura; Rosjanie dobrze wiedzieli o jego wizycie (od czegoś mają w końcu wywiad), nie podejmowali zatem żadnych kroków militarnych, które mogłyby doprowadzić do śmierci Bidena. Oznaczałaby ona wszak początek wojny amerykańsko-rosyjskiej – już jawnej, bez ukraińskiego pośrednictwa, jak to się teraz dzieje – którą Rosja prawdopodobnie by przegrała… o ile konflikt ów nie przerodziłby się w starcie nuklearne, które przyniosłoby zagładę nam wszystkim. Wbrew temu, co nam wciska jankeska propaganda, Rosjanie aż tacy głupi nie są.

A w (k)raju nad Wisłą imperialistyczny prezydent wygłosił typowe dla siebie – i większości osób piastujących to stanowisko – przemówienie o wolności, demokracji, konieczności powstrzymania dyktatora (w domyśle, cara Władimira Putina oczywiście)… Mówiąc krótko, użył wielu wzniosłych, pięknych i totalnie wyzbytych z konkretów słów. A potem spotkał się z Morawieckim Mateuszem, stojącym na czele nie-rządu Kaczyńskiego Jarosława; zapewne wtryniał mu jankesie uzbrojenie, które kolejne pokolenia osób obywatelskich Polski spłacały będą jeszcze długo (przecież nie tylko w Korei Południowej mamy się zaopatrywać) i nakaz mu poprawę stosunków z Niemcami, bo w związku z wojną, Waszyngton chce mieć spokój na wschodniej flance NATO. Widział się też przez niecałą minutę z Rafałem Trzaskowskim.

Dziennikarze TVN24 o mało co nie defekowali z radości, wypowiadając się (analizowaniem trudno to było nazwać) o przemówieniu i ogólnie działaniach Joego Bidena. A kiedy prezydent USA przemawiał, nadwiślańscy politycy, z PiS-owcami na czele, wpatrywali się w niego jak w święty obrazek.

Aha, niejaki Duda Andrzej też wygłosił mowę, i oczywiście zaliczył wpadkę, mówiąc o bohaterstwie ROSYJSKICH żołnierzy walczących w Ukrainie…

Mówiąc krótko, wszystko odbyło się zgodnie z planem.

A co właściwie zaplanował Joe Biden i jego doradcy? O co chodziło amerykańskim imperialistom?

Rację mają ci, co twierdzą, że jego wizyta wymierzona była we Władimira Putina. Prezydent imperium zła chciał pokazać – i pokazał – rosyjskiemu carowi, że Europa Środkowo-Wschodnia, zwłaszcza Polska, jest AMERYKAŃSKĄ strefą wpływów, AMERYKAŃSKIMI włościami, i wara Rosji od tego terenu. To oczywiście prawda; jak wielokrotnie pisałem, po transformacji ustrojowej rozpoczętej w 1989 roku, staliśmy się nieformalną amerykańską kolonią, zdominowaną przez międzynarodowy kapitał. Po coś w końcu w latach 80. ubiegłego wieku CIA finansowała „Solidarność” za pośrednictwem Watykanu i włoskiej mafii. Przy okazji Biden rzecz jasna dokonał kolejnego przeglądu swoich nadwiślańskich marionetek, próbując określić, czy te PiS-owskie nadają się do dalszego rządzenia, czy też lepiej będzie po jesiennych wyborach zastąpić je platformerskimi. Z pewnością była też mowa o biznesie zbrojeniowym oraz energetycznym, ma się rozumieć, intratnym dla USA.

Jeszcze boleśniejszym uderzeniem w Putina była wizyta Bidena w Ukrainie. Pokazał on dobitnie, że i to państwo Waszyngton uważa za swoją strefę wpływów (nieformalną kolonię), której nie ma najmniejszego zamiaru odstępować Rosji, przynajmniej nie w zakresie, jakiego życzyłaby sobie Moskwa. Stany będą też nadal dozbrajały kolonialną armię, aby wygnała ona rosyjskich najeźdźców poza tereny, które imperium zła ewentualnie pozwoli Rosji zatrzymać. A jeśli Putin i jego ludzie będą się upierali, żeby utrzymać Ukrainę w swojej strefie wpływów, to imperium zła podejmie twardsze działania, by ich z niej wyprzeć; jakie, strach nawet pomyśleć…

Pan skontrolował więc swoje włości i pokazał, jak bardzo chce je poszerzyć, wbrew innemu panu.

Bo konflikt o Ukrainę, o czym też niejednokrotnie pisałem, jest jak najbardziej imperialistyczny. Amerykańscy kapitaliści z jednej, a rosyjscy (nazywani oligarchami) z drugiej chcą skolonizować naddnieprzańskie państwo, czyniąc je rezerwuarem półniewolniczej siły roboczej (jak myślicie, w czyim interesie ekipa Zełeńskiego drastycznie ogranicza prawa pracownicze?) oraz rynkiem zbytu dla towarów międzynarodowych koncernów. I stąd krwawa wojna.

O tym jednak więcej będzie w innej notce.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor