Dziecko nie chce żyć

W minionym roku padł zarazem wyjątkowo ponury i przerażający rekord. W Polsce zanotowano łącznie 2031 (ta, DWA TYSIĄCE TRZYDZIEŚCI JEDEN!!!) prób samobójczych dzieci i młodzieży, z czego aż 150 (tak, STO PIĘĆDZIESIĄT!!!) zakończyło się zgonem. Ile było niezarejestrowanych, tzn. niezgłoszonych na policję ani inne służby tudzież instytucje, nie wiadomo, acz obstawiam, że sporo.

Warto zauważyć, że liczba dziecięcych i młodzieżowych zamachów na własne życie rośnie w (k)raju nad Wisłą z roku na rok, niemniej liczba prób śmiertelnych przez lata oscylowała wokół setki rocznie. Zaszła zatem zmiana na gorsze… a obawiam się, iż ponura i tragiczna owa tendencja będzie się utrzymywała.

Powodów jest zapewne wiele, aby je dokładnie określić, należałoby przeprowadzić badania. Niemniej, wśród przyczyn niemal na pewno występują między innymi takie: kondycja bytowa rodziny – w tym i dzieci (pogarszająca się w ostatnich latach na skutek nieudolnych rządów PiS-u, że nie wspomnę o naturalnych patologiach nieludzkiego systemu kapitalistycznego, nasilających się zwłaszcza w okresach kryzysowych), przemoc domowa/szkolna/internetowa, stres związany z chaosem w szkolnictwie wywołanym PiS-owskimi deformami, przemęczenie i przepracowanie (zbyt wiele lekcji w szkole, zadań domowych tudzież zajęć dodatkowych)… No i nie zapominajmy, że zbrodniczo nieudolna polityka Bezprawia i Niesprawiedliwości w kwestii pandemii Covid-19 też wyrządziła młodej generacji Polek i Polaków straszliwe krzywdy. Nie chodzi tylko o osławione lekcje on-line, wpływ których na dziecięcą i młodzieżową psychikę jest niejednoznaczny (nie będąc specjalistą w tym zakresie, wolę się nie wypowiadać), ale też – przede wszystkim – o utratę bliskich osób. Przecież PiS-owska polityka pro-pandemiczna (anty-pandemiczną nazwać się jej nie da, przynajmniej nie przed rozpoczęciem akcji szczepień) doprowadziła wszak do śmierci setek tysięcy osób; niejedno dziecko zmierzyć się musiało z odejściem do Nawii kogoś z rodziny.

Przy tym wszystkim zaiste można się załamać, a to prosta droga do targnięcia się na własne życie.

Tragiczna owa sytuacja zaalarmowała co bardziej światłych tudzież prospołecznych polityków. I tak, Lewica składa wniosek do Marszałki (skoro jest PiS-owska, nie zasługuje na określenie „Marszalkini”) Sejmu o informację ministra choroby (przecież nie zdrowia), niejakiego Niedzielskiego, na najbliższym sejmowym posiedzeniu w sprawie stanu psychiatrii dziecięcej w Polsce, w tym dostępności lecznictwa psychiatrycznego dla dzieci i młodzieży.

Cóż, nieważne, co – i czy w ogóle – powie minister; wiadomo, że psychiatria dziecięca w (k)raju nad Wisłą obumiera nie tyle nawet od lat, ile od dekad, a obecnie znajduje się w stanie agonalnym lub przynajmniej agonalnego bliskim. Powodem (o czym parę ładnych razy wspominałem na łamach tego bloga) jest chroniczne niedofinansowanie; z jego powodu zamyka się oddziały szpitalne, ubywa lekarzy (starsi odchodzą na emeryturę, młodzi nie chcą podejmować tej specjalizacji, bo wiedzą, że niewiele zarobią, będą użerali się z brakami leków, sprzętu i im podobnych rzeczy, a jednocześnie ciążyła na nich będzie ogromna odpowiedzialność), niepełnoletni pacjenci miesiącami czekać muszą na terapię, która z konieczności niejednokrotnie odbywać się musi na oddziałach dla dorosłych (co kończy się np. gwałtami)…

Mówiąc krótko, skóra cierpnie.

Owszem, PiS-owcy od jakiegoś czasu obiecują reformy dziecięcej psychiatrii, które mają postawić ją na nogi, jeśli jednak wdrożyli jakiekolwiek działania w tym kierunku, to najwyraźniej dalece niewystarczające. Z kolei niszczenie przez nich szkolnictwa, jak wspomniałem wyżej, najprawdopodobniej jest jednym z głównych czynników wpływających na tragiczne pogorszenie stanu zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży, co skutkuje między innymi coraz większą liczną prób samobójczych… aż nazbyt często śmiertelnych.

Lewica domaga się również, aby w każdej szkole był psycholog. Popieram; taka osoba może udzielić doraźnej pomocy młodym ludziom, zapobiegając pogorszeniu się ich stanu. Łatwiej też wyłapie przypadki wymagające leczenia psychiatrycznego. Znacznie lepiej jest przeznaczyć publiczne środki na szkolnych psychologów niż na szkolną katechezę; niejedno życie udało by się dzięki temu ratować. Warunek jest taki, aby byli to ludzie kompetentni, nie zaś ignoranci zatrudniani po znajomości.

Trzeba wszelako pamiętać, że nawet najlepszy psycholog w każdej szkole nie pomoże, jeśli psychiatria dziecięca nie będzie prawidłowo funkcjonowała; tu konieczny jest naprawdę szybki ratunek.

No i zawsze to lepiej zapobiegać, niż leczyć. Innymi słowy, dbać o kondycję psychiczną młodej generacji, nim będzie za późnio i jej osoby przedstawicielskie stwierdzą, że nie chcą żyć. Nie obędzie się w tym zakresie bez zmian systemowych. Przede wszystkim konieczna jest kompleksowa reforma systemu szkolnictwa, tak, aby dzieci i młodzież wychodziły ze szkół z wiedzą i umiejętnością samodzielnego myślenia, a nie z depresją czy zespołem stresu pourazowego.

Zinstytucjonalizowana walka z przemocą domową, szkolną, internetową i każdą inną, jakiej ofiarami paść mogą młodzi ludzie, to kolejne arcyważne zadanie rządów – tych, co nastąpią po PiS-e, bo na tę mafię/sektę (ani na inną prawicę, zwłaszcza skrajną) nie ma co liczyć.

I nie oszukujmy się – bez poprawy bytu, od strony społeczno-ekonomicznej, zdrowie psychiczne u wszystkich ludzi, w tym dzieci i młodzieży, będzie się pogarszało, a nawet załamywało. Ażeby było inaczej, najlepiej zlikwidować kapitalizm wraz ze wszystkimi jego naturalnymi patologiami.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor