Świadomość pokolenia Z

Według kapitalistycznej propagandy, młode pokolenia – zarówno w Polsce, jak i w innych państwach, gdzie nieludzki ów system zatriumfował – mają być „leniwe” oraz „roszczeniowe”. Rzekomo „nie chce im się pracować”, a kiedy już podejmują zatrudnienie, to „oczekują nie wiadomo czego”, z pozwalającym się utrzymać zarobkiem na czele. Rzecz jasna, są to utyskiwania pazernych, kapitalistycznych wyzyskiwaczy – wygłaszane z reguły ustami medialnych tudzież pseudo-naukowych propagandystów – którzy chcieliby mieć półdarmową siłę roboczą, jaką można dowolnie eksploatować, bez liczenia się z jakże prostym i (wydawałoby się) oczywistym faktem, że człowiek pracuje nie dla samej pracy, lecz celem zdobycia środków na utrzymanie.

Najmocniej od kapitalistów i ich propagandowych marionetek dostaje się pokoleniu Z, urodzonemu w latach 1995-2009, nazywanemu Millenialsami lub generacją internetu. Chodzi o ludzi, który dopiero co weszli, właśnie wchodzą lub szykują się do wejścia na rynek pracy, rozpoczynają swoje zawodowe kariery. No właśnie, nie wiadomo, czy tak rozpoczynają, bo właśnie owo pokolenie ma być szczególnie „leniwe” i, zdaniem apologetów nieludzkiego systemu kapitalistycznego, niechętne do pracowania. Mają to nawet potwierdzać badania naukowe.

Wedle tejże propagandy, Millenialsi mają być „rozpieszczeni przez internet” (rzekomo nic nie robią, a tylko nosy w ekrany wlepiają) i „emocjonalnie niedojrzali”, toteż „wszystko by chcieli za darmo”.

Tymczasem rzecz jest o wiele bardziej skomplikowana.

Czego jak czego bowiem, ale lenistwa przedstawicielom pokolenia Z zarzucać niepodobna. Wielu spośród tych ludzi pracuje – w internecie właśnie, rozkręcając swoje strony, kanały filmowe, zamieszczając różnego rodzaju utwory. Tak, to też praca, i to taka, co może przynieść jak najbardziej finansowe zyski. Rzecz w tym, że nie jest to ścieżka kariery, jaką starsze generacje pojmują. W mniemaniu czterdziesto- czy pięćdziesięciolatków, nie wspominając o osobach jeszcze starszych, internet to tylko źródło rozrywki, najczęściej z reguły dość głupawej. Tymczasem dla pokolenia Z jest on integralną sferą bytową, taką, w której można nie tylko bawić się, ale też uczyć oraz PRACOWAĆ.

Dalej, właśnie wśród rzeczonej generacji przybywa osób angażujących się w aktywizm, o coraz bardziej różnorodnych formach. Wymaga to od nich nie tylko wielkiej energii i pracowitości, ale też odwagi. A przede wszystkim ogromnej świadomości, i to w licznych dziedzinach. Tylko, że pokolenia ich rodziców i dziadków znów mogą tego nie rozumieć; dla nich walka przeciwko katastrofie klimatycznej, domaganie się równouprawnienia kobiet czy osób LGBT, batalia o prawa zwierząt, wspieranie uchodźców i im podobne kwestie jakże często bywają abstrakcją. Podczas gdy dla świadomych młodych ludzi to właśnie są tematy życiowo wręcz istotne; oni doskonale wiedzą, iż tu właśnie leży ich przyszłość.

Jeśli zatem pokolenie Z jest do czegoś zniechęcone, to nie do pracy jako takiej, lecz jej modelu obowiązującego w neoliberalnym/neokonserwatywnym turbo-kapitalizmie. Czyli tego, co wulgarnie, acz wielce trafnie określa się mianem kultu zapierdolu – zasuwania (przeważnie dla wielkich korporacji, choć i małe firmy wymagają tego od swoich pracowników) do utraty tchu, za marne grosze. Millenialsi po prostu widzą, że ich starsze rodzeństwo czy rodzice zapracowują się całymi dniami i nocami, częstokroć na niestabilnych warunkach (umowy śmieciowe, samozatrudnienie), płacąc za stres oraz przemęczenie już to licznymi chorobami fizycznymi i psychicznymi (depresja, myślicie, z czego się między innymi bierze?), już to pogorszeniem, a nawet rozpadem relacji koleżeńskich, przyjacielskich, rodzinnych nawet… lub brakiem czasu na ich zawarcie. A i tak ciągle im brakowało i brakuje nie na żadne luksusy, lecz na podstawowe wydatki, typu żywność, środki, odzież i obuwie, dach nad głową i opłaty, od czasu do czasu uszczknięcie kultury… Mówiąc krótko, młodzi ludzie nie chcą żyć jak niewolnicy w starożytnym Rzymie albo polscy chłopi pańszczyźniani: harować, zjeść (jeśli jest co), ewentualnie trochę się przespać i znów harować… Nie na swoją zamożność bynajmniej, gdyż na naszych oczach radośnie posypał się mit, jakoby „cierpliwością i pracą ludzie się bogacą”; to następna rzecz, którą Millenialsi dostrzegają – że zasuwając, ile wlezie, wzbogaca się kapitalistycznych wyzyskiwaczy, a samemu się traci.

W modelu takim nie chcą egzystować, nie godzą się na jego zasady, toteż na ile mogą, odmawiają dostosowywania się do niego, czyli bycia parobkami kapitalistów. To nie żadne „lenistwo”, lecz WYŻSZY POZIOM ŚWIADOMOŚCI klasowej.

Nie dziwię im się; wprawdzie sam jestem z pokolenia Y (1980-1994), lecz i mnie opisany wyżej model doprowadził do depresji, a PiS-owska inflacja do próby samobójczej. Pochwalam więc każdą osobę, która chce tego koszmaru uniknąć.

Czy oddolny nacisk pokolenia Z przyczyni się do obalenia wszechwładzy kapitalistów, a przynajmniej redukcji najgorszych patologii z wyzyskiem na czele? Czas pokaże.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor