Unia Europejska i praca

Czy w kapitalistycznej Polsce dzieje się coś dobrego w zakresie relacji praca-kapitał tudzież w sferze praw pracowniczych? Wbrew pozorom, owszem.

W ostatnią środę, 8 lutego, Sejm uchwalił dość daleko (jak na nasze warunki, rzecz jasna) idącą nowelizację Kodeksu Pracy. Wprowadzone zmiany, co ciekawe, są korzystne dla pracowników. Głosowało czterystu trzydziestu dziewięciu posłów i posłanek, z czego przeciw było sześć osób i tyle samo się wstrzymało. Czyżby nagłe nawrócenie prawicy – która przecież dominuje w izbie niższej naszego, pożal się Cromie, parlamentu – na lewicowość? Skądże. Po prostu Sejm musiał znowelizować Kodeks Pracy, gdyż ciążył na nim obowiązek wdrożenia do nadwiślańskiego prawa dwóch unijnych dyrektyw: w sprawie przewidywalnych i przejrzystych warunków pracy w Unii Europejskiej oraz tzw. „rodzicielskiej”. Nasi nie-kochani nie-rządzący nie spieszyli się z tym reformowaniem, obowiązek wdrożenia owych dyrektyw minął bowiem… w sierpniu ubiegłego roku; niezbicie świadczy to o tym, jak opornie prawica, zarówno nie-rządząca, jak i rzekomo „opozycyjna”, podchodzi do ludzi pracy oraz ich praw.

Ale co konkretnie zyska polski proletariat?

Dużo pozytywnych zmian zajdzie w dziedzinie czas pracy i urlopu rodzicielskiego. Pracownicy i pracownice uzyskają do niego indywidualne prawo. Prawo ojca wychowującego dziecko do urlopu rodzicielskiego uniezależnione zostanie od pozostawania matki w zatrudnieniu (czyt.: ubezpieczeniu, bo to o nie głównie chodzi) w dniu porodu. Każde z rodziców zyska nieprzerwaną część urlopu rodzicielskiego w wymiarze do dziewięciu tygodni. Zasiłek macierzyński wynosił będzie 70 proc. podstawy zasiłku za cały okres urlopu rodzicielskiego; pobierać go będą mogli oboje rodzice (obecnie jest to 100 proc. podstawy za pierwsze sześć tygodni i 60 proc. za pozostałą część urlopu, co średnio daje 67,5 proc.). Do tego dojdzie jeszcze pięciodniowy urlop opiekuńczy w roku kalendarzowym; niestety, za jego czas nie będzie przysługiwało wynagrodzenie. Ciekawą za to opcją wydaje się możliwość skorzystania ze zwolnienia „z powodu działania siły wyższej”. Będzie je można wykorzystać w pilnych sprawach rodzinnych w wymiarze dwóch dni lub szesnastu godzin w roku kalendarzowym, przy zachowaniu prawa do połowy wynagrodzenia.

Jeśli zaś chodzi o czas pracy, to przepisy dodają dwie dodatkowe przerwy, jakie będą wliczane do tegoż czasu. Druga przerwa, do której prawo zyska pracownik, trwająca co najmniej piętnaście minut, pojawi się, jeśli czas pracy jest dłuższy niż dziewięć godzin. Z kolei, jeśli dodatkowy wymiar czasu pracy pracownika jest dłuższy niż szesnaście godzin, przysługiwało mu będzie prawo do trzeciej przerwy trwającej co najmniej kwadrans.

Umożliwione również zostanie szersze stosowanie elastycznej organizacji pracy, w tym zdalnej (czyli, jeśli w ten sposób pracujemy, będziemy mieli większą swobodę w dostosowywaniu wykonywania obowiązków zawodowych pod siebie i inne swoje zajęcia). Pojawią się elastyczne rozkłady czasu pracy: ruchomy czas pracy, indywidualny rozkład czasu pracy, weekendowy system czasu pracy i przerywany czas pracy, jak również praca w niepełnym wymiarze godzinowym. Dzięki temu wszystkiemu pracownik zyska większy wpływ na to, ile czasu poświęca robocie; przynajmniej powinien, bo jak rozwiązania te funkcjonowały będą w praktyce, pokaże… no właśnie, czas.

Kolejnym plusem nowelizacji są regulacje dotyczące umów, na podstawi których świadczona jest praca. Pracownik, który wykonywał ją przez okres co najmniej sześciu miesięcy, będzie mógł raz w roku wystąpić o zmianę umowy – na umowę o pracę na czas nieokreślony – lub przynajmniej na bardziej stabilne i przewidywalne warunki zatrudnienia. Szefostwo będzie musiało udzielić mu pisemnej odpowiedzi wraz z uzasadnieniem.

Zakres informacji o warunkach zatrudnienia, np. prawie do szkoleń, długości płatnego urlopu czy tym podobnych sprawach, ma zostać rozszerzony (dotyczy to także osoby wysłanej do pracy do innego państwa UE lub kraju trzeciego oraz pracownika delegowanego). Zatrudniony zyska także prawo do nieodpłatnego (obecnie firmy różnie do tego podchodzą) i wliczonego do czasu pracy szkolenia, niezbędnego do wykonywania określonego rodzaju pracy lub na określonym stanowisku. Przy czym uwaga – prawo do takiego szkolenia wynikać powinno z postanowień układu zbiorowego bądź innego porozumienia pracowników z szefostwem, z firmowego regulaminu albo z przepisów prawa pracy.

No i wprowadzony zostanie wyraźny zakaz zabraniania pracownikowi, co do zasady, jednoczesnego pozostawania w stosunku pracy z innym pracodawcą. Proletariusz nie będzie mógł również być niekorzystnie traktowany z tego tytułu.

Ogólnie rzecz biorąc, nowelizacja Kodeksu Pracy idzie w dobrym kierunku. Jeśli przepisy owe będą prawidłowo funkcjonowały, los polskiego proletariatu trochę się poprawi, to znaczy, zmniejszeniu ulegnie skala zniewolenia ze strony kapitału. Jasne, można by chcieć więcej, na przykład wynagrodzenia za czas urlopu opiekuńczego. Nie możemy również zapominać, że tak czy owak sami musimy wyrugować patologie nadwiślańskiego rynku pracy, na czele z umowami śmieciowymi czy fikcyjnym samozatrudnieniem; unijne dyrektywy nie zrobią tego za nas, nawet te, które cokolwiek ów rynek cywilizują.

Tak czy owak, jest się z czego cieszyć. Szkoda tylko, że tego typu rozwiązania wychodzić muszą z Brukseli, nie od naszych krajowych reprezentantów. No, ale trudno się dziwić, skoro polska scena polityczna zdominowana pozostaje przez prawicę… Co do omawianej nowelizacji Kodeksu Pracy, to wydaje mi się, iż szczerze poparli go tylko posłowie z Lewicy; reszta spośród tych, co głosowali za, zrobiła to z obowiązku.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor