Brednie profesorki Środy

Ogólnie rzecz biorąc, szanowałem profesorkę Magdalenę Środę, filozofkę. Za to między innymi, że potrafi celnie wypunktować grzechy Kościoła katolickiego w Polsce oraz powiązanych z nim prawicowych środowisk politycznych. Ostatnio wszelako mój szacunek wobec znanej intelektualistki… no, może nie zanikł, ale uległ znaczącej redukcji.

Pani Środa dołączyła bowiem do osób bredzących na temat depresji – jednej z najpoważniejszych chorób gnębiących współczesny świat, a zarazem obciążonych chyba rekordową liczbą stereotypów na jej temat („idź na siłkę/pobiegaj”, „w twoim wieku nie miałem czasu na takie bzdury jak depresja”, „weź się w garść”, „zjedz czekolady, a ci przejdzie”, „weź się do roboty”, „depresja to tylko chwilowy dołek”, itd.). Co gorsza, ostatnimi czasy stała się ona w (k)raju nad Wisłą tematem medialnych wypowiedz osób znanych, które o depresji mają takie pojęcie, co ja o fizyce kwantowej (czyli zerowe).

Dopiero co bzdurny i potencjalnie niebezpieczny film o depresji i lekach na nią zamieściła w internecie Beata Pawlikowska, celebrytka, podróżniczka i pisarka; wywołał on słuszne wzburzenie u lekarzy, psychologów oraz pacjentów zmagających się z tą chorobą, przeto autorka przeprosiła i usunęła nagranie. Wkrótce potem w jej ślady poszła profesorka Magdalena Środa, pisząc artykuł o depresji dla Gazety Wyborczej. Przynależący do szeroko ostatnio rozprzestrzenionego (epidemia jakaś, czy ki Cthulhu?) cyklu „nie znam się, ale się wypowiem”.

W tekście owym pani profesorka przyznała się do swojej nieznajomości zagadnienia: „nie wiem, nie znam się”. Na tym powinna była zakończyć, ale zachowała się jak ksiądz mówiący o pożyciu małżeńskim, bo pojechała ze swoimi opiniami (wszystkie cytaty podane za: https://www.medonet.pl/psyche/zaburzenia-psychiczne,obrzydliwe-i-szkodliwe-bzdury-magdaleny-srody-o-depresji—o-co-chodzi-,artykul,73851177.html?fbclid=IwAR3SAEzXl9Sekm5CebPlqrpZUa0NABit7vfxKppywsZqPHlRB0dimVQnomo).

Najpierw zdziwiła się, że kiedy mieszkała w USA, większość jej znajomych miała swojego psychoanalityka, a nawet wystawiała publicznie (czyli, domyślam się, nie kitrała w głębinach szafki, lecz kładła obok pudełek z aspiryną) leki antydepresyjne. Pani Środa uznała to za „modę”, która, jej zdaniem, przyszła z USA do Europy. I popłynęła: Nie mieć depresji, to jakby nie być dość nowoczesnym. Ale to moja opinia. Zapewne depresja, zwana niegdyś acedią (grzechem lenistwa umysłowego), melancholią lub spleenem, przeistoczyła się dziś w bardzo poważne i dość powszechne zagrożenie naszego zdrowia i dobrostanu.

Podobnie, jak to było w przypadku Pawlikowskiej, także i na Magdalenę Środę wylała się fala oburzenia – merytorycznego, dodajmy – ze strony specjalistów od walki z depresją, ludzi mediów czy osób zmagających się z tą chorobą lub takowe znających.

Tyle, że Beata Pawlikowska to zwykła celebrytka, którą, używając w jakimkolwiek stopniu mózgu, trudno traktować poważnie. Tymczasem pani Środa to intelektualistka z całkiem sporym dorobkiem, dla wielu ludzi będąca autentycznym autorytetem. Skoro taka osoba jak ona szerzy podobne brednie na temat ŚMIERTELNEGO schorzenia, robi się naprawdę niebezpiecznie. Jej opinie mogą oprowadzić do śmierci licznych osób; serio!

Otóż, zasugerowała znana filozofka, że depresja nie jest żadną chorobą, lecz „modą” (idiotyzm totalny; nawet amerykańskie komedie dla kretynów cechują się wyższym poziomem intelektualnym), czymś, czym ludzie się chwalą (bez komentarza). Ewentualnie jakimś chwilowym pogorszeniem nastroju. Albo, co gorsza, lenistwem umysłowym. Domniemywać można, że pani Środa uważa, iż ludzie twierdzą, że chorują na depresję, bo nie chce im się pracować, ani nawet myśleć. Podejście takie jest wysoce obraźliwe dla pacjentów, ponadto z gruntu fałszywe. I potencjalnie zabójcze, skutkować bowiem może załamaniami psychiki i samobójstwami.

A co do tej rzekomej „mody”… Nie wiem, czy może być moda na widzenie świata wyłącznie w czarnych barwach. Na poczucie rozpaczy nierozerwalnie łączące się z każdym elementem życia. Na totalną bezsilność, często uniemożliwiającą podjęcie nie tylko pracy, ale nawet codziennych aktywności typu wstanie z łóżka czy przygotowanie sobie posiłku (w takim stanie się nie znalazłem – acz niewiele brakowało – ale tylko dzięki pieskowi). Na stopniowe obumieranie organizmu. Na myśl, że nasze życie nie ma znaczenia (moje, w każdym razie, faktycznie nie ma). Na to, że widok krwi tryskającej z nadgarstka oznacza nadzieję na koniec koszmaru zwanego życiem. I na inne objawy depresji.

To nie żadna moda, ani tym bardziej żadne lenistwo, pani profesorko, lecz choroba, która bardzo często zabija, a nawet, jeśli nie zabija, to i tak wyniszcza ludzkie życie, uszkadza organizm oraz negatywnie przekłada się na funkcjonowanie całych społeczeństw. Na świecie na depresję lub epizody depresyjne cierpi około 350 mln osób, z czego w Polsce około 4 mln. Chodzi o przypadki zdiagnozowane, bo niezdiagnozowanych może być kilkakrotnie więcej. Zapadają na nią coraz młodsze osoby, w tym dzieci.

Na szczęście, depresja jest uleczalna.

Sam się z nią zmagam; wywołał ją u mnie kapitalizm i patologie polskiego rynku pracy. Mam za sobą próbę samobójczą, do jakiej doprowadziła mnie z kolei PiS-owska inflacja i podwyżki opłat. Nie uważam, bym uległ jakiejkolwiek „modzie”. Leczę się, terapia, jak dotąd, przynosi pozytywne efekty.

Czy słowa pani Środy o depresji mnie uraziły – jako pacjenta? Nie, taktuję je bowiem jako idiotyzmu. Ale wiem, że mogą one doprowadzić do załamania i drastycznego pogorszenia zdrowia osoby, które są w gorszym stanie niż ja, bądź też wykazują mniejszy niż w moim przypadku dystans do wypowiedzi ludzi znanych i lubianych. Dlatego uważam, że brednie o „modzie” i „lenistwie” są śmiertelnie wręcz groźne.

Jeśli zaś ktoś, kto walczy z depresją, mówi o tym, pisze, zamieszcza nagrania, itd., nie robi tego, bo to „modne”, lecz chce się podzielić swoimi przeżyciami i wrażeniami oraz wyrastającą z nich wiedzą. Jest to działanie nader pozytywne (no, chyba, że ktoś powtarza brednie Pawlikowskiej czy Środy, bo pewnie i takie przypadki się zdarzają), gdyż wpływa na zwiększenie społecznej świadomości w kwestii tej choroby i ogólnie zdrowia psychicznego. Sam piszę o swoich przeżyciach z depresją z tego właśnie powodu; przy czym nie wypowiadam się jako ekspert, lecz jako pacjent.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor