Lamenty zbrodniarzy

Dziś czterdziesta pierwsza rocznica wprowadzenia stanu wojennego przez generała Wojciecha Jaruzelskiego i Wojskową Radę Ocalenia Narodowego. Dzięki niemu udało się uniknąć wojny domowej, która z winy ówczesnej, sterowanej przez USA i Watykan opozycji zgrupowanej wokół NSZZ „Solidarność” wisiała na włosku, oraz interwencji wojsk Układu Warszawskiego. Nie doszło do zniszczenia kraju oraz śmierci milionów ludzi, lecz niestety, tragedia i tak nastąpiła (czemu nigdy nie przeczył generał Jaruzelski). Zginęli wszak ludzie – pięćdziesiąt sześć osób według danych IPN-u. W znacznej mierze winę za to ponosili opozycyjni prowokatorzy, którzy za jankeskie i watykańskie pieniądze popchnęli młodszych kolegów do walki z ZOMO i wojskiem. Wielu obywateli padło ofiarami represji, nie zawsze dobrze wymierzonych; internowanie Edwarda Gierka, Karola Modzelewskiego, Piotra Ikonowicza oraz licznych robotników było błędem, a jeszcze większym – niezainteresowanie się Jarosławem Kaczyńskim (13 grudnia 1981 roku spał do południa) i Leszkiem Balcerowiczem (owszem, nie należał wówczas do „Solidarności”, niemniej był zdrajcą, którym należało się zająć), czego skutki odczuwamy do dziś. Za sprawą amerykańskiego embarga pogorszyła się kondycja gospodarcza Polski, nadszarpnięta zawaleniem się systemu Bretton Woods.

Obecna, prawicowa, kapitalistyczna propaganda przedstawia stan wojenny jako atak paskudnych, sterowanych z Moskwy „komunistów” (cudzysłów, oczywiście, nieprzypadkowy) pod wodzą złego generała na pokojowo usposobione aniołki z „Solidarności”, które tylko o wolną Polskę walczyły. Fakty mają się zupełnie inaczej. Prawdziwa „Solidarność” – czyli ruch robotniczy mający na celu doprowadzenie do poprawy warunków bytowych i urzeczywistnienie przez socjalizm (tak władze Polski Ludowej nazywały ówczesny ustrój, mimo iż od strony gospodarczej była to technokracja biurokratyczna, a od politycznej – stosunkowo łagodny autorytaryzm) swoich obietnic – obumierać zaczęła krótko po podpisaniu Porozumień Sierpniowych w 1980 r. Pod koniec roku 1981 była to potężna wywrotowa grupa, która o interesy klasy pracującej już nie dbała, za to zmieniała się szybko w trampolinę do władzy dla nowej targowicy, czyli zdrajców finansowanych przez CIA i Watykan (posiłkujący się w tym celu włoską mafią), które wykorzystywały opozycjonistów do obalenia ówczesnego ustroju i całego Bloku Wschodniego, celem umożliwienia kolonizacji Europy Środkowej i ZSRR przez międzynarodowe koncerny i korporacje (nastąpiło to w latach 1989 i 1991, a sfinalizowane zostało rozpadem Związku Radzieckiego). To właśnie taki kanalie z tylnych szeregów destabilizowały sytuację w Polsce, szerzyły nienawiść w społeczeństwie, generowały agresywne nastroje… co doprowadziło nasz kraj niemal do wojny domowej, której zapobiegł stan wojenny. A na polskim terytorium już czekały oddziały Armii Radzieckiej, gotowe do interwencji, do której szykowały się też wojska czechosłowackie (miała być to Operacja Karkonosze, odwet za Operację Dunaj z 1968 roku) i enerdowskie (cały czas toczyła się gra o zjednoczenie Niemiec i wielkim plusem dla NRD byłoby tymczasowe zajęcie dawnych niemieckich terenów, takich jak Dolny Śląsk czy Pomorze Zachodnie). Ofiar byłby miliony, a państwowość polska mogłaby nawet przestać istnieć.

Oczywiście, to wszystko dzisiejsza propaganda kapitalistyczna, szerzona przez całą prawicę, neguje. Albowiem ci zdrajcy, którzy w grudniu ‘81 popchnęli robotników pod pałki i lufy ZOMO, dziś są prominentnymi politykami, prawicowcami postsolidarnościowymi, stojącymi na czele POPiS-u. Dorwali się oni do władzy w 1989 roku i, łamiąc porozumienia Okrągłego Stołu, dokonali restauracji nieludzkiego systemu kapitalistycznego (plan Balcerowicza, który do rządu Mazowieckiego wszedł z ramienia „Solidarności”), zrujnowali gospodarkę (zwłaszcza przemysł i rolnictwo), miliony ludzi doprowadzili do nędzy oraz sprzedali Polskę zagranicznemu kapitałowi i Kościołowi katolickiemu.

Dziś te właśnie solidaruchy najgłośniej krzyczą, jaką to zbrodnią był stan wojenny – zbrodnią dokonaną na nich samych, choć wówczas ucierpieli znacznie mniej niż ci, co im mózgi zatruli i posłali do z góry przegranej walki… a niektórzy nie ucierpieli wcale, na przykład Jarosław Kaczyński.

Lamentując o krzywdzie, jakiej rzekomo zaznali czterdzieści jeden lat temu, solidaruchy (prawicowcy postsolidarnościowi – zdrajcy, imperialistyczne i kościelne marionetki; nie mylić z solidarnościowcami, czyli działaczami „Solidarności”, kierującymi się szlachetnymi pobudkami i oszukanymi przez solidaruchów) przemilczają własne zbrodnie, które popełnili po 1989 roku… i popełniają dalej. Sam plan Balcerowicza pochłonął życie co najmniej kilkuset tysięcy osób, a spotkałem się z szacunkami mówiącymi o ponad dwóch milionach; w każdym razie, stale ich przybywa: samobójcy ekonomiczni (pod rządami PO-PSL, i pewnie nie tylko ich, dochodziło nawet do samopodpaleń na tym tle), zamarzający każdej zimy ludzie w kryzysie bezdomności, osoby, których nie stać na leki, umierający z przepracowania… Dalsze ofiary pociągnęło za sobą sukcesywne niszczenie systemu opieki zdrowotnej, rozpoczęte przez deformę postsolidarnościowego rządu AWS-UW w latach 1997-2001. Zabójcza w skutkach była, i nadal jest, ustawa represyjna z grudnia 2016 r., uchwalona przez postsolidarnościowe PiS. Owa mafia/sekta swoją nieudolnością (złą wolą?) doprowadziła do śmierci ponad dwustu tysięcy chorych na COVID-19 (że o innych schorzeniach, leczenia których podczas pandemii zaniechano, nie wspomnę). Popełnia też straszliwą zbrodnię na granicy polsko-białoruskiej. W proteście przeciwko jej antydemokratycznym praktykom podpalił się Piotr Szczęsny. PiS-owska inflacja również zabija, i to dosłownie. Totalitarne zaostrzenie prawa antyaborcyjnego już skutkuje zgonami kobiet… Do ofiar prawicy postsolidarnościowej, współdziałającej w tym zakresie z neonazistami oraz Kościołem katolickim, zaliczyć należy też prześladowane osoby LGBT+ czy ludzi atakowanych na tle rasistowskim, narodowościowym i wyznaniowym.

I tak dalej…

Mówiąc krótko, nawet, jeśli uznać stan wojenny za zbrodnię, to nie umywa się ona do tych, jakie od przeszło trzech dekad popełniają solidaruchy, które wpełzły na najwyższe stanowiska w państwie po plecach osób, jakie ginęły i były represjonowane po grudniu ‘81.

Może wreszcie, prawicowy postsolidarnościowi, wzięlibyście odpowiedzialność za swoje krwawe czyny, zamiast lamentować, czego to wam nie zrobiono czterdzieści jeden lat temu?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor