Lewicowo na święta

Zbliża się Boże Narodzenie/Gody/Solstycja/Jule/długi weekend/co tam chcecie – w każdym razie, dni wolne od pracy (dla części społeczeństwa, bo przedstawiciele licznych zawodów pracować będą musieli). Czas odpoczynku i relaksu, niezbędnych do życia. Formy tychże są różne w zależności od naszych indywidualnych potrzeb, gustów tudzież zapatrywań. Jedni będą spędzali wolny/świąteczny czas w gronie rodzinnym. Inni pójdą w aktywność fizyczną, na jaką pozwoli pogoda. Jeszcze inni zamierzają wreszcie porządnie się wyspać. Nie braknie takich, co będą czytali książki/komiksy/prasę/strony internetowe bądź oglądali filmy.

Co do mnie, to jak co roku planuję: wyspać się, pospacerować z pieskiem, poczytać dobrą literaturę i prasę oraz obejrzeć fajne filmy. A że jestem fanem science-fiction, to parę lewicowych, antykapitalistycznych obrazów z tego właśnie gatunku dziś Wam polecę:

1) Elizjum, reż. Neill Blomkamp – akcja rozgrywa się w XXII wieku. Najbogatsi kapitaliści opuścili Ziemię i zamieszkali na tytułowej stacji kosmicznej, gdzie cieszą się luksusami i dostępem do kapsuł medycznych zdolnych wyleczyć każde schorzenie poza uszkodzeniem mózgu. Na planecie, w skrajnie trudnych warunkach, egzystują nędzarze; niektórzy, z pomocą mafii przemytniczych, usiłują nielegalnie dostać się do Elizjum i tam wykurować się z chorób. Główny bohater, były przestępca Max (Matt Damon), zostaje napromieniowany w pracy. Jedynym sposobem na uratowanie życia jest dotarcie do Elizjum i skorzystanie z kapsuły medycznej. Aby na to zarobić, Max przyjmuje zlecenie od pewnego gangstera, nie wiedząc, że dane, które na jego polecenie ukradnie, będą mogły całkowicie zmienić sytuację mieszkańców zarówno stacji kosmicznej, jak i Ziemi… Bardzo dobrze nakręcony, klimatyczny film akcji, świetnie zagrany, z fajną muzyką. A przede wszystkim – coraz bardziej aktualne potępienie kapitalistycznej patologii, jaką jest rosnące rozwarstwienie społeczno-ekonomiczne i separowanie się bogatych od reszty społeczeństwa. To już się dzieje, tyle że oczywiście nie w skali kosmicznej; czymże innym są osiedla zamknięte?

2) Snowpiercer. Arka przyszłości, reż. Bong Joon-ho. Walcząc z globalnym ociepleniem, ludzkość zamroziła naszą kochaną planetę. Niedobitki gatunku Homo Sapiens przemierzają pokryty lodem świat w ogromnym pociągu. Najbogatsi zajmują luksusowe przedziały bliżej lokomotywy, gdzie cieszą się wszystkim, co chcą. Najbiedniejsi wegetują w skrajnie trudnych warunkach w sekcjach końcowych. Nie wytrzymują i wszczynają rewolucję. Nader interesująca metafora kapitalizmu oraz społeczeństwa klasowego, a przy tym pomysłowe i klimatyczne kino akcji.

3) Avatar i Avatar II. Istota wody, reż. James Cameron – no dobra, fabuła obu filmów o zamieszkałym przez miłujących przyrodę humanoidów Na’vi oraz wiele innych zadziwiających gatunków księżycu Pandora, który chcą podbić i wyeksploatować ludzie, jest prosta jak konstrukcja cepa i wręcz sztampowa, ale sam wykreowany przez Camerona świat powala bogactwem, a od strony wizualnej obrazy wymiatają. Co istotne, każdy z nich bazuje na potępieniu kapitalizmu, zarówno od strony polityczno-militarnej (kolonializm, wojny), jak też gospodarczo-ekologicznej (niszczenie przyrody i eksploatacja surowców w imię zysku kapitalistów).

4) RoboCop, reż. Paul Verhoeven (chodzi o wersję z 1987 r., nie o jej kontynuację ani remake). Opowieść o policyjnym cyborgu powstałym na bazie zamordowanego funkcjonariusza to z jednej strony kino sensacyjne, akcja którego rozgrywa się w niedalekiej przyszłości, a z drugiej… No właśnie, bardzo zjadliwa satyra na korporacyjny kapitalizm, w którym służby publiczne są sprywatyzowane i działają dla zysku kapitalistów, inteligenci harują za marne grosze na stacjach benzynowych, zaś w korporacjach kariery robią kanalie, które przegrywają z kanaliami jeszcze gorszymi. Bardziej ambitni widzowie dostrzegą tu też metaforę raju utraconego i ostrzeżenie przed sprowadzeniem człowieka do roli towaru.

5) Mad Max. Fury Road, reż. George Miller – czwarta część serii post-apo o byłym policjancie przemierzającym Australię spustoszoną przez wojnę atomową i pogrążoną w walkach o benzynę Australię to niby jeden wielki – i wspaniale nakręcony – pościg samochodowy oraz feeria popisów kaskaderskich, a z drugiej proste, choć czytelne potępienie kapitalistycznego rozwarstwienia społecznego, gromadzenia nadmiernego bogactwa przez garstkę najbogatszych, jak również ostrzeżenie przed katastrofą, która przyniesie nam zagładę… katastrofą, jaka wydaje się nieunikniona.

Oczywiście, filmów fantastycznonaukowych z antykapitalistyczną wymową jest więcej. Tu wymieniłem tylko przykładowe spośród moich ulubionych. Miłego seansu!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor