Po świętach

Minęły już święta. Dla niektórych Boże Narodzenie, dla innych Solstycja, dla jeszcze innych święta przesilenia zimowego, Szczodre Gody, Jule… a nie brakło też osób, dla których był to po prostu długi weekend.

Mnie udało się odpocząć i oderwać się na chwilę od codziennej rutyny oraz kapitalistycznych stresów wywołujących depresję. Ale mam świadomość, że dla wielu ludzi minione dni zdecydowanie nie były ani wesołe, ani przyjemne, ani spokojne…

Na granicy polsko-białoruskiej PiS-owska zbrodnia wszak nie ustaje; trwają push-backi, siepacze z aparatu terroru znęcają się nad ludźmi, dochodzi do zamarznięć… i tak od ponad roku. Wysokie opłaty za ogrzewanie przekroczyły możliwości finansowe znacznego odsetka obywateli, w związku z czym spodziewać się należy licznych zgonów spowodowanych hipotermią; niedogrzanie mieszkań zabija! Osoby w kryzysie bezdomności – które to zjawisko drastycznie rozrosło się po odbudowie w (k)raju nad Wisłą nieludzkiego systemu kapitalistycznego w barbarzyński, neoliberalnym wydaniu, co nastąpiło na początku lat 90. ubiegłego stulecia (plan Balcerowicza) – zamarzają na śmierć. Coraz więcej ludzi powala depresja do spółki z innymi dysfunkcjami zdrowia psychicznego; do ich rozwoju wydatnie przyczyniają się kapitalistyczne warunki życia, a raczej wegetacji. Nie zapominajmy też o ofiarach wojen, okupacji tudzież działań terrorystycznych, jakie szerzą śmierć i zniszczenie w nader licznych miejscach: Palestynie, Syrii, Jemenie, Ukrainie… W niejednym państwie trwają zbrodnicze prześladowania polityczne… Licznych regionów dotyka klęska głodu, wywołana już to wojnami, już to kapitalistycznym wyzyskiem, już to polityczną nieudolnością/złą wolą, już to katastrofą klimatyczną.

Tak, o ludziach, którzy cierpieli i ginęli podczas świąt, zapominać nie wolno!

No, ale jako się rzekło, święta już za nami. Kto w ich trakcie przejął się cierpiącymi, umierającymi, głodującymi, prześladowanymi, chorującymi, ten zapewne przejmuje się nimi przez cały rok, bez względu na datę w kalendarzu; prawdziwy humanitaryzm nie jest wszak zjawiskiem odświętnym.

Tymczasem gospodarka kapitalistyczna po dwudniowym wytchnieniu wraca na utarte tory, podporządkowujące wszystko zyskowi. Półki w sklepach, dyskontach, super- i hipermarketach, oczyszczone przez klientów, którym wmanipulowano żądzę konsumpcji – i wynikającą z niej nieodpartą ciągotę do robienia przedświątecznych zapasów, jak gdyby wojna szła lub inna jakowaś katastrofa – na nowo zapełniają się towarami, kuszącymi przyszłych nabywców, o ile jeszcze jakieś pieniądze im zostały. Hitem końca grudnia są oczywiście fajerwerki tudzież petardy. Sylwester wszak się zbliża, kapitaliści oraz przedsiębiorcy z sektora handlowego muszą więc zarobić na produkcji oraz sprzedaży tego smrodliwego i hałaśliwego dziadostwa, potęgującego zanieczyszczenie środowiska (czyli dokładającego się do katastrofy klimatycznej) oraz niebezpiecznego dla życia ludzi i zwierząt.

Cóż, w kapitalizmie liczy się jedynie zysk, nieważne, że często-gęsto budowany na zniszczeniu bądź krzywdzie. Fajerwerki są świetnym tego przykładem; wystarczyło zmanipulować klientów, że strzelanie z tego świństwa to „tradycja” (owszem, ale w Chinach i innych państwach dalekowschodnich), by rzucili się na zakupy. A potem strzelają, ile wlezie, zasmradzając wszystko dookoła, śmiecąc i, co najgorsze, generując hałas śmiertelnie groźny dla zwierząt oraz wielu ludzi (np. osób w spektrum autyzmu) – wszystko po to, by kapitaliści napchali sobie konta w bankach. Z drugiej wszelako strony, przybywa osób, które do petard i fajerwerków odnoszą się niechętnie, a nawet wrogo (też do nich należę); są to zarówno miłośnicy zwierząt, jak też wszyscy ci, co zdają sobie sprawę, jak szkodliwe i niebezpieczne jest to dziadostwo. Niektórym sieciom handlowym wyszło więc z badania rynku, że przychylność potencjalnych klientów zyskają, rezygnując ze sprzedaży fajerwerków; są to jednakowoż te, którym owe świństwa przynosiły znikomą część dochodu.

Innym negatywnym zjawiskiem, jakie zachodzi po każdych chyba świętach, jest masowe wyrzucanie na śmietnik niezjedzonych produktów spożywczych. Dlatego pojawiają się liczne postulaty – tworzone między innymi przez polityków i działaczy lewicowych oraz aktywistów społecznych – by to, czego nie daliśmy rady lub z jakichś powodów nie chcieliśmy zjeść przez święta, zanieść do jadłodzielni; dzięki temu żywność posłuży osobom potrzebującym.

Ideę jadłodzielni uważam za stuprocentowo słuszną, pod apelami o zanoszenie do takich właśnie miejsc nadmiaru żywności oburącz się podpisuję. Im więcej będzie w Polsce jadłodzielni, tym lepiej.

Tak czy owak, pora wracać do codziennej rutyny… Na krótko, bo już za kilka dni sylwestrowe hałaśliwe i smrodliwe szaleństwo, a potem zacznie się rok 2023. Czy lepszy, czy gorszy niż obecny, czas dopiero pokaże.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor