Żywy prezent

Jak zwykle przed Bożym Narodzeniem/Solstycjami/Jule pojawiają się w internecie, a pewnie i innych mediach, liczne memy, posty tudzież odmienne formy kampanii społecznej informującej, że zwierzę to nie prezent. Pies, kot bądź jakiekolwiek żywe stworzenie nie jest zabawką, a jego przygarnięcie zawsze wiąże się z odpowiedzialnością. Niestety, wciąż zbyt wielu ludzi tego nie rozumie, skutkiem czego, kiedy tylko pupil znudzi się dorosłym lub – częściej – dzieciom, ląduje w schronisku, lesie, na ulicy, a bywa, że i na śmietniku.

Jest to, ni mniej, ni więcej, prawdziwa tragedia.

Wynika ona w znacznej mierze z rozkręcanego przez kapitalistyczną propagandę konsumpcjonizmu. System ów nieludzki wszystko sprowadza do kwestii ekonomicznych, czyli podporządkowuje zyskowi. Oznacza to utowarowienie praktycznie każdego aspektu egzystencji na naszej nieszczęsnej planecie, w tym i życia. Życia ludzkiego – wszak siła robocza pracownika w kapitalizmie jest towarem – jak też zwierzęcego. W tym drugim wypadku towarem może stać się jego ciało (hodowle na mięso, futra, itd.), mleko, funkcje rozrodcze (jajka), a także obecność, towarzystwo – dotyczy to zwierząt domowych. Dlatego też kapitalistyczna propaganda wmawia nam, iż piesek, kotek, chomik świnka morska, królik, żółw, patyczak, złota rybka, itd. to takie same przedmioty jak wszystkie inne, niczym się nieróżniące od pluszowych bądź plastikowych zabawek. Innymi słowy: kup, a jak się znudzi lub zużyje (żywy organizm może się pochorować), to wyrzuć i nabądź nowy egzemplarz.

A że zwierzęta żyją i czują? Co to obchodzi kapitalistów działających wyłącznie dla zysku?

Odrywając się jednak na chwilę od kapitalizmu i jego zwyrodniałej logiki, warto zauważyć także to, iż prezenty dajemy najczęściej z dobrej woli i sympatii dla drugiej osoby, np. dziecka. Jeśli rodzice kupują swojej progeniturze zwierzaka, to owszem, najczęściej są oni sterowani przez kapitalistów (o czym z reguły nie wiedzą), ale głównym motywem tego ich działania jest sprawienie przyjemności.

Z tą przygarnięcie zwierzaka wiąże się jak najbardziej. Jego przebywanie w naszym domu może być dobroczynne, również dla zdrowia. Lecz, jako się rzekło, hodowanie zwierzęcia (nieważne, jakiego) to nie tylko przyjemność, ale też obowiązek. Pupilowi zapewnić trzeba odpowiednie dla niego warunki, karmić go, opiekować się nim, leczyć…

Dlatego psa, kota ani innego żywego stworzenia nie wręczałbym nikomu w charakterze prezentu. Może się bowiem okazać, iż odpowiedzialność związana z opieką nad nim przerośnie tę osobę. Niekoniecznie nawet dziecko; słyszałem o starszej kobiecie, której podarowano beagle’a, ten zaś okazał się dla niej zbyt silny i ruchliwy (pies myśliwski, całkiem spory w dodatku, nic więc dziwnego).

Druga strona medalu wygląda tak, że mieszkanie ze zwierzęciem jest wspaniałym doświadczeniem, a dla rozwoju dziecka może być błogosławieństwem. Jednakże wówczas nie traktujemy zwierzaka jako prezentu, zabawki, przedmiotu, lecz jako domownika, którego należy otoczyć opieką. Przygarniając takiego pupila, sami musimy być odpowiedzialni, jeżeli zaś czynimy to z myślą o dziecku czy dzieciach, to tym bardziej powinniśmy wziąć na siebie obowiązek nauczenia go/ich odpowiedzialności za żywą istotę, jaka dołącza do rodziny.

Dlatego pamiętajmy: zwierzę to NIE prezent! Jeżeli zaś je przygarniamy, przemyślmy tę decyzję i nie kierujmy się modą, reklamami ani tym podobnymi bzdetami, lecz poczuciem odpowiedzialności, swoimi potrzebami, a zwłaszcza możliwościami.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor