Polska Kaczora Donalda

Kiedy pominiemy to, co politycy (choć do większości z nich określenie „politykierzy” pasuje znacznie lepiej) dwóch największych obecnie partii mówią przed kamerami – chodzi o to ich wzajemne krytykanctwo – przekonamy się, iż obie lansują bardzo podobną wizję Polski. Mało tego – nie tylko lansują, ale od 1989 roku wcielają wizję ową w życie, choć zrazu oczywiście pod innymi partyjnymi sztandarami.

Otóż, zarówno Bezprawie i Niesprawiedliwość, jak też Platforma (anty)Obywatelska chcą, by (k)raj nad Wisłą był zacofanym (mentalnie, bo postęp technologiczny oba ugrupowani akurat akceptują, choć niekoniecznie w energetyce), sklerykalizowanym, zaściankowym rezerwuarem taniej siły roboczej (co oznacza biedne społeczeństwo) dla międzynarodowych koncernów i korporacji, rzecz jasna całkowicie podporządkowanym tymże oraz Kościołowi katolickiemu. Czyli państwem, w którym pracownicy pozbawieni są większości praw, a wypłata pozostaje dobrą wolą kapitalisty, człowieka można ot, tak sobie wywalić z jego domu, bo znalazł się trzystuletni „właściciel” kamienicy, moralności uczy ksiądz bezkarnie gwałcący dzieci, kobiety traktowane są jako żywe inkubatory, dwie osoby tej samej płci nie mogą zawrzeć związku, na sensowną politykę społeczną nie ma pieniędzy… ale na finansowanie Kościoła katolickiego już są, staruszek z demencją idzie siedzieć, bo zapomniał zapłacić za margarynę, podczas gdy kapitalista z błogosławieństwem rządzących wyprowadza miliardy na konta w rajach podatkowych (Polska traci na tym każdego roku więcej, niż wynoszą otrzymywane przez nią środki z UE), policja pałuje wskazanych przez władzę obywateli, zamiast im pomagać, hitlerowcy bezkarnie maszerują ulicami, a osoby walczące o sprawiedliwość społeczną są represjonowane (lub nawet mordowane, jak pani Brzeska), bohaterom odbiera się emerytury, zaś zdrajcom buduje się pomniki, mimo istnienia publicznej służby zdrowia, choroba lub wypadek mogą wpędzić człowieka w nędzę, szkoła zamiast wiedzy szerzy ciemnotę, itd.

Takie właśnie państwo buduje nad Wisłą od trzydziestu przeszło lat klerykalna prawica postsolidarnościowa, czyli dzisiejsze PiS i PO. Za to wszak solidaruchy jeszcze w latach 80. ubiegłego stulecia brały pieniądze od CIA (działającej w interesie międzynarodowych koncernów i korporacji, przypominam), transferowane do Polski przez Watykan i włoską mafię. A PiS i PO to przecież formacje w prostej linii wywodzące się z „Solidarności”; ich podobieństwo ideologiczne wynika między innymi ze wspólnego rodowodu właśnie.

Oczywiście są pomiędzy nimi, a zatem i ich wizjami Polski, pewne delikatne różnice. Bezprawie i Niesprawiedliwość to partia (czy raczej mafia/sekta) typowo faszystowska, podczas gdy Platforma Obywatelska jest ugrupowaniem konserwatywnym – wprawdzie straszliwie wstecznym i betonowym na tle konserwatyzmu zachodnioeuropejskiego, ale jeszcze w miarę cywilizowanym. Dlatego też PO akceptuje takie rozwiązania ustrojowe jak niezawisłe sądownictwo czy niezależna prokuratura (PiS-owcy nie pozwalają organom tym funkcjonować w oderwaniu od woli Kaczyńskiego Jarosława), raczej nie stosuje mowy nienawiści wymierzonej w urojonych wrogów („To nie ludzie, lecz ideologia”, „Polacy gorszego sortu”, „element animalny”, „uchodźcy przenoszą mikroby”, itp.), jej klerykalizm jest nieco mniej fanatyczny niż u drugiej omawianej dziś partii prawicowej, natomiast platformerskie państwo policyjne służy głównie do zdzierania z nas pieniędzy (po to były wszechobecne fotoradary), podczas gdy pod nie-rządem Bezprawia i Niesprawiedliwości w pierwszej konieczności ma nas ono trzymać za twarz. PO-wcy lepiej też niż konkurencja od Kaczyńskiego wiedzą, że aby skutecznie paść się na środkach unijnych, muszą przestrzegać – a przynajmniej udawać, że to robią – prawa Unii Europejskiej. Za to PiS-owcy okazują się bardziej cwani, jeśli chodzi o trzymanie się koryta przy pomocy wyznawców zmanipulowanych nie tylko załganą propagandą, ale też szczątkową podróbką socjalu, np. 500 Plus.

Tak naprawdę jednak różnice te sprowadzą się do szczegółów. Bo jeśli chodzi o rzeczy najważniejsze – takie jak: demokracja, wolność, prawa człowieka, postęp, nowoczesność, państwo funkcjonujące w interesie obywateli (a nie kapitału) i im podobne – to oba prawicowe postsolidarnościowe ugrupowania są zdecydowanie na NIE. Ani PiS, ani PO nie chcą, by Polska stała się nowoczesnym, w pełni demokratycznym państwem, gdzie przestrzega się praw człowieka, obywatele żyją wedle własnego sumienia, praca służy utrzymaniu wykonujących ją ludzi, szkoła natomiast szerzy wiedzę naukową, a nie treści religijne.

Dlatego nie ma najmniejszego sensu głosowanie na jedną z tychże formacji przeciwko drugiej. Czy przy sterze władzy jest mafia/sekta Kaczyńskiego, czy partia Tuska i Budki, (k)raj nad Wisłą przeistacza się w faszystowski Gilead, będący źródłem zysku dla kapitalistycznych wyzyskiwaczy oraz katolickiej hierarchii. Tyle, że pod rządami PO jest to Gilead w wersji cokolwiek złagodzonej i w znacznej mierze ukrytej, za to jego wersja PiS-owska pozostaje brutalniejsza, czyli bardziej szczera.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor