Ani jednej więcej

Zmarła kobieta. W jednym z polskich szpitali. Na skutek powikłań przy ciąży (uszkodzenie płodu, z tego, co się orientuję). Do tragedii doszło być może z powodu błędu lekarzy, ale w internecie i innych mediach znaleźć można wiele komentarzy, z reguły merytorycznych i dobrze uzasadnionych, iż jej główną przyczyną było – wyjątkowo restrykcyjne i okrutne, zwłaszcza od 22 października zeszłego roku, kiedy to nielegalnie funkcjonująca grupa kolesiów, co pod PiS-owskim nie-rządem zastąpiła Trybunał Konstytucyjny, wydała swój zbrodniczy pseud-wyrok – polskie prawo antyaborcyjne. Mianowicie, lekarzy przed usunięciem uszkodzonego płodu (nie jestem ekspertem, ale z tego, co czytałem, właśnie zbyt długie zwlekanie z tymże zabiegiem miało zabić rzeczoną kobietę) powstrzymywała obawa, że zapuka do nich prokurator.

Jak to koniec końców było, nie mnie ustalać; niechaj zajmą się tym odpowiednie organa… o ile, rzecz jasna, w nie-rządzonej przez klerofaszystów z PiS-u Polsce mogą one zagwarantować rzetelność postępowania na odpowiednim poziomie. Istotne, a zarazem przerażające jest to, iż takich ofiar będzie więcej (może zresztą już jest, tylko z różnych przyczyn nie informują o nich media). Im bowiem bardziej restrykcyjne są przepisy ograniczające kobietom możliwość decydowania o własnym organizmie, w tym o przerwaniu ciąży, tym więcej zgonów spowodują. Nie trzeba być lekarzem ani w ogóle medykiem, by tę prawidłowość rozumieć.

Przedstawicielki płci żeńskiej będą umierały nie tylko w szpitalach, kiedy chore przepisy (lub strach przed ich nadinterpretacją ze strony prawicowego aparatu terroru, czyli tego, w co demokratycznym, praworządnym państwie określa się mianem organów ścigania) uniemożliwią personelowi medycznemu udzielenie im pomocy. Jeden spowodowany tym zgon już był, tylko czekać na kolejne.

Co gorsza, przybędzie również śmierci wynikających z zażywania – często szkodliwych, niebezpiecznych dla organizmu – środków wczesnoporonnych, zamawianych pokątnie przez internet i przyjmowanych bez lekarskiego nadzoru. Jeśli takie działania nie skończą się zgonem kobiety, to w każdym razie doprowadzić mogą do poważnych powikłań zdrowotnych. Winnymi oczywiście nie będą (a w zasadzie NIE SĄ, bo przecież w domowym zaciszu cały czas się takie rzeczy dzieją) dziewczęta i kobiety, lecz skrajnie prawicowi ustawodawcy, kreujący nieludzkie prawo.

Identyczna prawidłowość dotyczy amatorskich (pseudo)zabiegów przerwania ciąży, jakie również mogą skończyć się tragicznie dla poddającej się im przedstawicielki płci żeńskiej, zwłaszcza, jeśli przeprowadzane są bez zachowania odpowiednich standardów medycznych, higienicznych, itd., niekoniecznie też przez wykwalifikowany personel. A im bardziej restrykcyjne prawo antyaborcyjne, tym większe zapotrzebowanie na tego typu usługi (podobnie zresztą jak na środki wczesnoporonne).

Oczywiście, w najlepszej sytuacji są te Polki, które stać (lub też pomoże im w tym odpowiednia fundacja) na wyjazd za granicę (Republika Czeska, Słowacja, Niemcy dla przykładu) celem dokonania aborcji w wyspecjalizowanej klinice; większość z nich (wszystkie?) ma strony WWW i infolinię po polsku, nie bez powodu. Tam zabieg przeprowadzany jest w warunkach szpitalnych, z zachowaniem procedur, przez specjalistów, co minimalizuje ryzyko powikłań. Tylko, że na taki wyjazd trzeba mieć pieniądze, co oznacza, iż zakaz aborcji uderza głównie w mniej zamożne kobiety. Tak, to oczywiste, wiem. Niemniej, warto takie rzeczy powtarzać w sklerykalizowanym, nie-rządzonym przez prawaków (k)raju nad Wisłą.

Każda zatem kobieta powinna mieć pełne prawo do przerwania na życzenie ciąży do dwunastego tygodnia; pewnym wyjątkiem mogą być jedynie przyczyny stricte zdrowotne, uniemożliwiające dokonania aborcji. Przeprowadzaniem zabiegów winien zajmować się, z zachowaniem rzecz jasna odpowiednich standardów, wyspecjalizowany personel w placówkach publicznej służby zdrowia, a one same powinny być refundowane.

Jeśli zaś władze państwowe chcą, żeby aborcji odbywało się w Polsce jak najmniej, to sposoby na doprowadzenie do tego są Trzy. Podstawowym jest liberalizacja prawa aborcyjnego do postaci, o jakiej wspomniałem wyżej. Drugi to tania, a najlepiej w pełni refundowana, ogólnodostępna antykoncepcja, pigułki „dzień po” oczywiście wliczając. I trzeci: powszechna, obowiązkowa, odbywająca się w szkołach, prowadzona przez profesjonalistów (nie zaś fanatyków religijnych, w tym księży), szerząca rzetelną, naukową wiedzę oraz wpajająca poczucie odpowiedzialności za siebie i innych edukacja seksualna.

Jeżeli państwo nie zapewni tychże rozwiązań, a jednocześnie totalitarne prawo antyaborcyjne nadal będzie obowiązywało, poskutkuje to kolejnymi tragediami.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor