***** klerykałów!

Ech, chciałoby się wreszcie żyć w normalnym, świeckim, dobrze się rozwijającym państwie! Takie w każdym razie marzenie deklaruje większość wyborców szeroko pojętej opozycji (które ugrupowania FAKTYCZNIE można za takową uznać, to inna sprawa). I słusznie, bo jest ono dobre i właściwe. Sam chciałbym, aby Polska stała się takim właśnie państwem.

Państwem, gdzie kobiety nie są traktowane jako żywe inkubatory i cieszą się pełnią praw, w tym do samodzielnego decydowania o swoim organizmie i zdrowiu. Państwem, gdzie przedstawiciele mniejszości, zwłaszcza seksualnych, nie są zaszczuwani, nie padają ofiarami przemocy fizycznej oraz psychicznej, nie dyskryminuje się ich i mogą żyć normalnie, czyli przykładowo układać po swojemu życie rodzinne. Państwem, gdzie stabilne zatrudnienie i wypłata pozwalająca utrzymać siebie samego(ą) wraz z rodziną na godnym poziomie, umożliwiającym niemartwienie się o jutro, to norma, a nie efekt dobrej woli kapitalisty. I wreszcie państwem świeckim, w którym związki wyznaniowe nie mają wpływu na regulacje dotyczące praw człowieka i utrzymywane są przez swoich członków (wiernych, wyznawców danej religii), natomiast szkoła publiczna wolna jest od kleru i przekazuje rzetelną wiedzę naukową, nie zaś treści religijne, jakie pojawiać się powinny co najwyżej na salkach katechetycznych, ewentualnie placówkach edukacyjnych prowadzonych przez związki wyznaniowe.

Czy istnieją jakiekolwiek szanse na to, że Polska mogłaby się kiedykolwiek stać takim właśnie krajem, lub przynajmniej zacząć się do owego ideału zbliżać? Owszem. Możemy do tego doprowadzić my, obywatele, rzecz jasna nie jako pojedyncze jednostki, lecz jako zbiorowość. Wystarczy w tym celu chodzić na wszystkie wybory i NIE głosować na kandydatów formacji klerykalnych.

Odpada zatem skrajna prawica, czyli PiS wraz ze swoimi koalicjantami, Kukiz’15, Konfederacja oraz ugrupowania neonazistowskie, znajdujące się obecnie poza parlamentem. Wszystkie one są totalnie sklerykalizowane, połączone z Kościołem katolickim służalczymi więzami, współdziałające z fanatycznymi organizacjami typu Ordo Iuris tudzież kapitalistami w rodzaju Rydzyka. Ich programy przesiąknięte są katolickim fundamentalizmem, zawierają dążenie do przekształcenia Polski w państwo wyznaniowe (co, oczywiście, dzieje się od 1989 roku, za sprawą zdrady prawicy postsolidarnościowej, z jakiej wywodzi się obecny PiS), w którym ludzkie życie regulowane jest w stu procentach przez prawo religijne, co oznacza rzecz jasna pozbawienie nas wolności i zredukowanie do roli darmowej siły roboczej dla kapitalistów, a kobiet także do roli żywych inkubatorów, rodzących kolejne pokolenia niewolników. Brzmi absurdalnie? Owszem, ale takie właśnie rojenia żywi prawactwo.

Nie tylko jednak skrajna prawica pozostaje w (k)raju nad Wisłą sklerykalizowana. Umiarkowanej patologia owa też dotyczy, przy czym klerykalizm konserwatystów (niekiedy uważających się za liberałów) jest nieco mniej prymitywny niż w przypadku nacjonalistów, neofaszystów i neonazistów. Czyli nie (aż tak) nienawistny, stawiający na katolicyzm niefanatyczny, niemniej w dalszym ciągu podtrzymujący postulat przewodniej roli Kościoła w państwie, jego uprzywilejowania ustrojowego oraz finansowego, a także sprzeciwiający się przyznaniu pełnych praw kobietom tudzież osobom LGBT. Taką postawę reprezentuje chociażby PSL, najprawdopodobniej również – z uwagi na swojego założyciela, katolickiego publicystę, aczkolwiek z tych myślących i niewyzbytych humanitaryzmu – Polska 2050. No i PO, ma się rozumieć.

Tak, Platforma Obywatelska lubi udawać partię liberalną, w istocie jednak pozostaje nader konserwatywna, co w polskich warunkach oznacza silny klerykalizm, i to bardzo betonowy, mimo iż najczęściej wyzbyty z mowy nienawiści. Dlatego na przykład pani Kidawa-Błońska lubi publicznie pokazywać się z hierarchami, aborcję natomiast określa mianem „zła” – co warte podkreślenia, mówi tak w imieniu nie tylko swoim, lecz CAŁEJ partii, i nie spotyka się z nijakim dementi! – natomiast pan Tusk domaga się „ratowania Kościoła przed PiS-em”. Jak już kiedyś pisałem, oznacza to ni mniej, ni więcej, że chce on przeciągnąć część przynajmniej kardynałów, biskupów i kleru na swoją stronę, po to, by nagonili wyborców PO; a że pan Tusk człowiekiem głupim zdecydowanie nie jest, to doskonale wie, iż owo „ratowanie Kościoła przed PiS-em” polegać musi na dosypaniu czerni i purpurze JESZCZE WIĘCEJ publicznych, czyli NASZYCH pieniędzy, jak również na podtrzymywaniu obecnych i przyznawaniu nowych przywilejów prawnych.

Na polskiej scenie politycznej jedynymi formacjami, jakie domagają się utworzenia świeckiego państwa lub przynajmniej ideę ową akceptują, są: Nowoczesna (acz jest ona partią prawicową, co oznacza poparcie dla modelu ekonomicznego opartego na wyzysku w stylu obozu koncentracyjnego), Inicjatywa Polska, Zieloni oraz, w największym stopniu, Lewica. Przy czym te trzy pierwsze pozostają w koalicji z PO (Koalicja Obywatelska, jak wiemy), skutkiem czego są przez nią stłamszone i próżno liczyć, że klerykalni konserwatyści w wypadku dojścia do władzy pozwolą im na realizację, częściową choćby, idei modernizacji Polski, zwłaszcza na polu laicyzacji.

Dlatego, jeśli chcemy być obywatelami takiego państwa, jakie pokrótce opisałem na początku notki, pozostaje nam głosowanie w wyborach w zasadzie tylko na Lewicę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor