Susza i głód

Ludzie uciekają z Bliskiego i Środkowego Wschodu oraz Afryki Północnej przed wieloma tragediami. Oto jedna z nich:

Irak to państwo zrujnowane NATO-wską (w tym, niestety, z polskim udziałem) inwazją z 2003 r., eksploatacją gospodarczą przez zachodnie koncerny, prowadzoną równolegle z próbą wdrożenia nieludzkiego neoliberalnego porządku gospodarczego, wojnami domowymi i terroryzmem, jakie stanowiły następstwo owej inwazji. A teraz jeszcze na kraj ów spadło kolejne tragiczne nieszczęście.

Mianowicie straszliwa susza dotknęła Nizinę Niniwy – obszar o rozmiarach mniej więcej Województwa Opolskiego, stanowiący najżyźniejszy (dotychczas) teren w Iraku, żywiący pozostałe prowincje tego państwa. Niestety, obecnie rolnictwo – a właśnie w tamtym miejscu najprawdopodobniej je wynaleziono – jest tam w zaniku. Zbóż ani innych roślin na terenie Niziny Niniwy praktycznie na da się już uprawiać, i nic w tym dziwnego, skoro temperatury sięgają 50 stopni Celsjusza (nawet jak na klimat Iraku wartości owe stanowią niespotykany dotąd ewenement!), zaś rezerwuary wody zupełnie wyschły. Są to, rzecz jasna, nad wyraz ponure skutki katastrofy klimatycznej. Do tego poziom Eufratu tragicznie się obniżył, co z kolei jest winą tam zbudowanych w pobliskiej Turcji. Do czego to doprowadziło? Ano, choćby do tego, że Niniwa wyprodukowała w tym roku zaledwie 98 tys. ton zbóż, podczas gdy w 2020 r. było to… 927 tys. ton. Rolnictwo upada, roboty w tym sektorze gospodarki nie ma, no to zapanował głód; wśród rodzin robotników rolnych znacząco wzrosła liczba zgonów z niedożywiania, głównie wśród dzieci i osób starszych. Kto jeszcze żyje, ten ucieka. Ludzie wyprzedają swoje – też zresztą szybko wymierające z głodu tudzież odwodnienia – stada zwierząt hodowlanych oraz ziemię (ceny tejże również nad wyraz prędko spadają), by sfinansować emigrację, głównie do Turcji, Egiptu i Iranu; kto może, próbuje się przedostać jeszcze dalej, do Europy chociażby (tak, obecnie przez naszą oraz Państw Bałtyckich wschodnią rubież). Kto nie może, też migruje, ale do Irackich miast, choćby do zniszczonego jankeskimi bombardowaniami Mosulu; tam ludzi owych czeka jednak zamieszkanie w slumsach lub wśród ruin.

Tak czy owak, marny los.

Oczywiście, iracka Nizina Niniwy nie jest jedynym takim miejscem. Przybywa obszarów, gdzie katastrofa klimatyczna, zwłaszcza oczywiście takie jej czynniki jak: szybki wzrost temperatury, susze i gwałtowne, wcześniej niespotykane (lub bardzo rzadkie) zjawiska atmosferyczne, praktycznie uniemożliwiają normalną egzystencję; jest zbyt gorąco, nie ma wody, nie ma jedzenia, nie da się prowadzić żadnej działalności gospodarczej, związanej bynajmniej nie tylko z rolnictwem. Z kolei na Syberii tudzież północnych obszarach Kanady i Alaski trzeba ewakuować całe miejscowości, żeby nie utonęły w błocie powstającym wskutek topnienia wiecznej (choć najwyraźniej z nazwy jedynie) zmarzliny. W innych miejscach zasoby typu woda pitna czy lasy niszczone są przez koncerny wydobywcze, produkcyjne lub hodowlane (taka na przykład przemysłowa hodowla zwierząt na mięso dosłownie osusza świat); protestujący przeciwko temu ludzie są mordowani przez prawicowych siepaczy, np. w Kolumbii rządzonej przez amerykańskie marionetki. Katastrofa klimatyczna i wyeksploatowanie niezbędnych do życia zasobów to rzecz jasna naturalne konsekwencje istnienia totalnie nieracjonalnej, napędzanej chciwością prywatnych właścicieli środków produkcji gospodarki kapitalistycznej oraz samych kapitalistów jako klasy społecznej. Wielokrotnie o tym pisałem, toteż nie będę się teraz powtarzał.

Wracając do Niniwy, to wyżej wskazano, iż ludzie masowo stamtąd emigrują. Bo muszą, jeśli chcą mieć choćby najbledszy cień szansy na przeżycie. Podobnie rzecz się ma z innymi regionami pustoszonymi już to przez katastrofę klimatyczną, już to przez rabunkową działalność koncernów, już to przez wojny, zamieszki tudzież terroryzm. Tacy właśnie uciekinierzy tysiącami tonęli (a pewnie nadal toną, tylko mediom temat ów się znudził) w Morzu Śródziemnym (ma pan coś z tym wspólnego, panie Tusk?), tacy zamarzają teraz i zatruwają się grzybami na wschodniej granicy Unii Europejskiej, takie dzieci (głównie z Meksyku, acz pewnie z innych państw latynoamerykańskich też się trafiają) zamykane są w klatkach w USA, a ich rodziców rozstrzeliwują patrolujący jankeską rubież bojówkarze…

I skala takiej migracji będzie się tylko zwiększała. Obecnie główną jej przyczyną są wojny i terroryzm, lecz naukowcy przewidują, iż wkrótce na miejsce pierwsze wysuną się właśnie katastrofalne zmiany klimatu, jakie najmocniej dotkną Półkulę Południową, basen Morza Śródziemnego, Bliski i Środkowy Wschód (oraz południowe części Dalekiego), Amerykę Środkową i południowe obszary Północnej, jak również wiele innych regionów – już teraz gorących. W ciągu najbliższych kilku, może kilkunastu lat ku Europie i ogólnie Półkuli Północnej ruszą nie tysiące, lecz miliony lub wręcz dziesiątki milionów (acz zdecydowanie nie wykluczałbym, że będzie ich jeszcze więcej) zdesperowanych osób, poszukujących miejsc JESZCZE nadających się do życia. I nie powstrzymają ich ŻADNE zasieki, mury ani armie. Problem w tym, że na naszych terenach dla tychże uchodźców klimatycznych zabraknie zarówno przestrzeni, jak też pozostałych zasobów, które przecież stale eksploatujemy. Możliwe zatem, iż owa wielka migracja będzie ostatnim aktem tragedii, poprzedzającym finał – wymarcie gatunku ludzkiego, spowodowane istnieniem globalnego kapitalizmu jako systemu społeczno-ekonomicznego oraz kapitalistów jako klasy społecznej.

Można temu zapobiec? Jeśli w ogóle, to ostatnią szansą wydaje się wielka międzynarodowa rewolucja i ogólnoświatowe odejście od kapitalistycznej gospodarki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor