Warci poparcia

Generalnie, liczne są powody, dla których popieram Lewicę (jakkolwiek, rzecz jasna, nie jest to poparcie ślepe, bo są i rzeczy, co budzą moje zastrzeżenia oraz nie podobają mi się; o nich jednak napiszę zapewne kiedy indziej).

Głównym jest po prostu ideologia; skoro jestem wyborcą o światopoglądzie lewicowym, to jasnym pozostaje, iż głosy swe oddaję na polityków, jacy deklaruję podobne do moich przekonania. Zwłaszcza, że innego wyboru za bardzo nie mam, skoro nie nie działa w Polsce inna niż omawiana tu koalicja, lewicowa formacja, która miałaby szansę dostać się do parlamentu. No dobra, w grę wchodziliby jeszcze Zieloni, lecz są oni coraz bardziej wasalizowani przez konserwatywną, klerykalną i służalczą wobec kapitalistów PO.

Dalej, jeśli chce się realnych zmian na lepsze w Polsce, to Lewica pozostaje jak na razie jedyną formacją, która może je zaproponować; wszystkie inne partie i koalicje – poza wspomnianymi Zielonymi, stłamszonymi wszelako przez PO – są konserwatywne, czyli po prostu wsteczne, lansujące wizję Polski zacofanej, pogrążonej w ciemnocie i klerykalizmie, stanowiącej li tylko rezerwuar taniej siły roboczej dla międzynarodowych koncernów, w której praw obywatelskich – zwłaszcza tych, co przysługiwać winny pracownikom, kobietom i mniejszościom – prawie nie ma.

Nie należy również zapominać, iż poza Lewicą i Zielonymi, wszystkie inne działające w Polsce partie parlamentarne są mniej lub bardziej antydemokratyczne.

Jednakowoż ugrupowanie to nie tylko światopogląd i system wartości, lecz przede wszystkim ludzie, ich działania, zachowania, postawa etyczna. Tu oto dochodzimy do kolejnej przyczyny mojego poparcia dla Lewicy, pod tym bowiem względem jej parlamentarzystki oraz parlamentarzyści zdecydowanie górują nad całą resztą polityków – nie tylko rządowych, ale zwłaszcza tzw. „opozycyjnych” (cudzysłów nieprzypadkowy).

Bo owszem, posłowie czy posłanki Koalicji Obywatelskiej pojawiają się, obok lewicowych kolegów i koleżanek, na takich, dajmy na to, demonstracjach Strajku Kobiet czy innych protestach antyrządowych. Bardzo słusznie, ale już na manifestacjach pracowniczych – np. niedawno zorganizowanym proteście pracowników marketów, wcześniejszych służby zdrowia, itd. – widać głównie, a niekiedy wyłącznie parlamentarzystów Lewicy, np. Adriana Zandberga. Ten poseł, lider Razem, wraz ze swoimi koleżankami i kolegami wspierał także robotników Paroc Polska podczas ich zwycięskiego strajku, pomagał im w mediacjach z szefostwem firmy. Z kolei Agnieszka Dziemianowicz-Bąk wraz z wybitnym działaczem społecznym, Piotrem Ikonowiczem interweniowali, kiedy koncern Solaris ogłosił plany zwolnień pracowników, jacy zachorowali (m. in. na COVID-19) oraz ulegli wypadkom. I bardzo dobrze, bo politycy lewicowi MUSZĄ stać po stronie klasy pracowniczej (proletariatu); jest to ich bezwzględny obowiązek, toteż cieszy, kiedy starają się z niego wywiązywać.

Nie tylko zresztą po stronie pracowników winna stać szeroko pojęta lewica, ale ogólnie wszystkich słabszych, pokrzywdzonych tudzież poniewieranych przez system. I w obecnej kadencji parlamentu naszego „kochanego” widać, że tak się dzieje. Joanna Scheuring-Wielgus piętnuje pedofilię w Kościele katolickim i działa w imieniu jej ofiar. Wanda Nowicka monitorowała sprawę studentów Uniwersytetu Śląskiego prześladowanych przez Ordo Iuris i PiS-owski aparat terroru. Posłanki i posłowie Lewicy (acz, gwoli uczciwości zauważyć należy, iż KO pod tym względem też wypadła nieźle) interweniowali w sprawie zatrzymywanych przez ów aparat uczestników uczestników i uczestniczki protestów osób LGBT i kobiecych manifestacji. Andrzej Rozenek od lat reprezentuje środowisko emerytów mundurowych, którym zbrodnicza ustawa represyjna z grudnia 2016 roku drastycznie obcięła świadczenia (wcześniej, za swoich rządów, podobne, tyle że nie tak daleko posunięte działania podejmowała też PO). Wicemarszałkini Senatu, pani Gabriela Morawska-Stanecka, często angażuje się w różnorakie działania pomocowe, podobnie jak działaczki i działacze lewicowych młodzieżówek (np. pomoc dla uchodźców). Włodzimierz Czarzasty zapewnił transport, własnym zresztą samochodem, psu do jego nowego domu. I tak dalej, przykłady można mnożyć.

Świadczą one, iż parlamentarzystki oraz parlamentarzyści Lewicy – to samo zresztą dotyczy jej działaczek i działaczy spoza Sejmu i Senatu, w tym młodzieżowych – cechują się o wiele wyższą wrażliwością społeczną niż większość polityków innych opcji. Owszem, takie osoby zdarzają się też w KO (poseł Sterczewski na przykład, który usiłował nieść – co budzi naprawdę ogromny szacunek – pomoc uchodźcom na wschodniej naszej granicy… za co dostał burę od Tuska Donalda) czy Polsce 2050, stanowią jednak raczej wyjątki niż regułę, podczas gdy w Lewicy tego typu zachowania to standard.

Jako obywatel i wyborca zdecydowanie wolę oddać głos na kogoś, kto zainteresuje się, że pracownikom z danego przedsiębiorstwa od miesięcy nie jest wypłacane wynagrodzenie, że działacz LGBT został aresztowany za udział w demonstracji, że student gnębiony jest za wypowiedzenie swoich poglądów na uczelni, że człowiek został wywalony na bruk ze swojego mieszkania, bo znaleźli się mafijni „spadkobiercy” jego trzystuletniego „właściciela”, słowem – że takiemu czy innemu obywatelowi dzieje się krzywda, niż popierać choćby Donalda Tuska, który najpierw ładnie mówi o demokracji, a potem udowadnia, iż prawa człowieka ma gdzieś, uśmiechając się przy tym szeroko do neonazistów.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor