Obłudnicy w purpurze

Stało się. Polscy biskupi przeprosili za kościelne grzechy, w tym – uwaga! – za pedofilię kleru i jej ukrywanie przez kościelną hierarchię. Przełom? Nie sądzę.

Po pierwsze, same te przeprosiny zabrzmiały obłudnie. Z jednej strony purpuraci niby wyrazili skruchę… z drugiej wszelako wciąż mamy do czynienia z tendencją zmniejszania przez nich skali wyrządzonego przez księży tudzież zakonników zła. Otóż, molestowanie, napastowanie seksualne, gwałt i w ogóle każda forma przemocy seksualnej to zbrodnia, tym bardziej odrażająca, kiedy jej ofiarą padają dzieci. Jest to wyrządzenie człowiekowi najgorszej możliwej krzywdy, pozostawienie traumy na całe życie; ofiary takich zboczeńców często przez lata, a nieraz przez cały okres swej egzystencji na tym łez padole nie potrafią poradzić sobie z tym, co je spotkało, mają problem, by szukać pomocy, niekiedy nie dają rady tworzyć związków z innymi osobami, a i próby samobójcze nie należą do rzadkości. Tymczasem polscy biskupi, nawet, kiedy za pedofilskie czyny katolickich kapłanów przepraszają, to i tak redukują je (jak i w tym przypadku) do „nadużyć seksualnych”. Zniszczenie komuś życia to według nich „nadużycie”. Takie postawienie sprawy z góry wyklucza szczerość przeprosin, bo albo przepraszający nie zdaje sobie sprawy z wymiaru winy i nie wie, za co przeprasza… albo przeprasza w taki sposób, by nie uznać swojej odpowiedzialności.

No właśnie, i tu dochodzimy do tego, co po drugie. Mianowicie, czy tego typu gesty ze strony Episkopatu zmieniają cokolwiek w Kościele w Polsce, jeśli chodzi o podejście tej instytucji do ofiar księżej pedofilii? Bardzo wątpliwe. A przypomnę, że ludzie ci (zarówno dzieci, jaki obecni dorośli, którzy w dzieciństwie trafili w łapy zboczeńców w sutannach) traktowani są przez ten związek wyznaniowy w najlepszym razie jako petenci; w najgorszym to na nich zrzuca się winę za „uwiedzenie księdza”, „lgnięcie”, „wodzenie na pokuszenie”, itd. Zamiast pomocy, częstokroć zachodzi pogłębienie traumy, dalsze ranienie.

Po trzecie, słowa to tylko słowa, a tu potrzebne są czyny. Czyli nie tylko przepraszanie, ale też próba naprawienia wyrządzonego zła. Jasne, takiej krzywdy jak molestowanie czy zgwałcenie nie da się w pełni wynagrodzić, ale częściowa rekompensata jak najbardziej jest możliwa, zwłaszcza w wymiarze pieniężnym. Tymczasem… cóż, wyroki skazujące wobec księży-pedofilów od wielkiego dzwonu w (k)raju nad Wisłą zapadają, lecz instytucjonalny Kościół ma ogromny problem z wypłatą odszkodowań, pokrywaniem kosztów pomocy psychologicznej, itd. Owszem, niby działa zajmująca się tym fundacja, ale jest to raczej rodzaj listka figowego, a zarazem forma zamiatania problemu pod dywan. Z reguły Kościół robi wszystko, by nie wypłacać pieniężnych rekompensat osobom skrzywdzonym przez swoich funkcjonariuszy. Był nawet przypadek, że zakon domagał się od dziewczyny ZWROTU przyznanego przez sąd odszkodowania! W tym kontekście wszelkie formy przeprosin ograniczające się do wygłoszenia takich czy innych formułek, w naturalny sposób zakrawają na czystą obłudę.

Po czwarte, ten ostatni niby-gest polskich mało dostojnych hierarchów tylko formalnie skierowany jest do wiernych; w praktyce jego celem jest przypodobanie się papieżowi Franciszkowi. Ten bowiem wezwał naszych (nie)kochanych purpuratów do Watykanu na dywanik. Powód tegoż wezwania stanowi papieskie zaniepokojenie sytuacją Kościoła w (k)raju nad Wisłą. Postępuje wszak laicyzacja (toteż spływa coraz mniej szmalu), narastają nastroje antyklerykalne, wściekłość wielu obywateli budzi sojusz hierarchów i duchownych z PiS-em, a także ogromna pazerność, itd. Papież ma zatem nosa, szukając (i być może chcąc rozliczyć) winnych wśród noszących purpurę. Cini zaś w reakcji na to próbują zrobić na nim dobre wrażenie (czyli zamydlić mu oczy), wykonując takie właśnie puste, obłudne gesty jak te ostatnie „przeprosiny” za kościelne grzechy, pedofilię wliczając. Czy im się uda ugłaskać Franciszka, czas pokaże. Ja wszakże nie spodziewam się, że w nadwiślańskim Kościele nastąpi jakieś kadrowe trzęsienie Ziemi. Może jedna, ewentualnie dwie dymisje, pogrożenie palcem, i to wszystko.

Księża jak gwałcili dzieci, tak dalej będą gwałcić, nie zmniejszy się też skala pazerności kleru i hierarchii, a z ambon i odbiorników nastawionych na Radio (które) ma Ryja wciąż płynęły będą rzeki nienawiści, nie wspominając już o tym, iż sojusz z mafią/sektą Kaczyńskiego bynajmniej nie ustanie.

A obłuda pozostanie obłudą. Amen.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor