Rusofobia w służbie imperializmu

Na przedwczorajszym – haniebnym, bo utajnionym – posiedzeniu Sejmu Kaczyński Jarosław straszyć miał wojną z Rosją. Ponoć bredził coś o planach inwazji tejże na Polskę (ciekawe, skąd wie, czy takowe w ogóle istnieją?) W internecie, na portalach społecznościowych pojawiły się komentarze, jakoby pan prezes odleciał, stracił kontakt z rzeczywistości, słowem – był niepoczytalny.

Nie wiem, jak tam jest ze stanem jego umysłu, świadomości oraz psychiki, pamiętam jednak, że o rosyjskim zagrożeniu, w tym o groźbie konfliktu zbrojnego z tymże mocarstwem, za swojego premierostwa wspomniał też raz Donald Tusk – a jemu przecież niepoczytalności czy braku inteligencji zarzucić zdecydowanie nie można. W przeciwieństwie do Antoniego Macierewicza, jednego z dyżurnych na polskiej scenie politycznej ostrzegaczy przed wschodnim sąsiadem; jego rusofobia zakrawa na paranoję, niemniej jednak podejrzewam, iż rosyjski wywiad bardzo cieszy się z aktywności pana Antoniego.

Pomijając wszelako kwestię poczytalności lub jej braku u poszczególnych polityków (oraz publicystów, bo tu mamy ten sam problem), zauważyć należy, że rusofobia jest stałym elementem „polityki zagranicznej” (cudzysłów nieprzypadkowy) wszystkich nie-rządów prawicy post-solidarnościowej po 1989 roku; cały POPiS nadaje na tych samych, antyrosyjskich falach, podobnie, jak to drzewiej było z partiami, z jakich wyewoluowały dzisiejsze Platforma Obywatelska oraz Bezprawie i Niesprawiedliwość (obie wraz z przybudówkami). Ich ataki – na szczęście głównie słowne, bo jeszcze nie trafił się idiota, który faktycznie chciałby rozpocząć konflikt zbrojny – na wschodniego sąsiada rzadko kiedy opierają się na merytorycznej krytyce jego polityki; znacznie częściej mamy do czynienia z szerzeniem spiskowych teorii dziejów, bezmyślnym klepaniem formułek rodem z kiepskiego amerykańskiego filmu szpiegowskiego czy rzucaniem zwykłych oszczerstw. Dzieje się tak z kilku powodów.

Jednym z nich jest fanatyczny antykomunizm, nie tyle nawet cechujący, ile wręcz definiujący prawicowców postsolidarnościowych. A Rosja kojarzy im się z komunizmem właśnie – mimo iż od czasów Józefa Stalina miała ona zarówno z tą ideologią, jak i tym bardziej ustrojem coraz mniej wspólnego, po upadku zaś ZSRR zgoła nic. Putina nienawidzą chyba głównie dlatego, że w czasach radzieckich był on oficerem KGB; nie dostrzegają, że jest to obecnie typowy prawicowiec, nacjonalista kapitalistyczny (taki sam jak Kaczyński, Orban, Erdogan, Merkel czy Macron), zaś w rosyjskiej propagandzie pod jego rządami dominują odniesienia do caratu (z tradycji radzieckiej zostało głównie wspominanie chwały Wielkiej Wojny Ojczyźnianej). Budowany więc na bazie antykomunizmu konflikt polityczny ze współczesną Rosją to całkowity idiotyzm.

Ale jest jeszcze ważniejszy powód tępej, fanatycznej rusofobii Kaczyńskiego, Tuska i ich kolegów. Otóż, polscy prawicowcy postsolidarnościowi – wszyscy! – pełnią rolę marionetek USA. Wyrośli wszak na pieniądzach od CIA, w latach 80. ubiegłego stulecia transferowanych do „Solidarności” przez Watykan, polski kler oraz włoską mafię. Toteż, odkąd objęli władzę w 1989 roku, podporządkowali interesy Polski interesom amerykańskim; można wręcz powiedzieć, iż nie prowadzili, ani w dalszym ciągu nie prowadzą POLSKIEJ polityki zagranicznej, lecz wypełniają w tym zakresie polecenia imperialistów z Waszyngtonu. Chyba tylko koalicji PO-PSL udawało się godzić marionetkowość wobec USA z budowaniem silnej pozycji (k)raju nad Wisłą w ramach Unii Europejskiej, lecz działo się tak głównie dlatego, że prezydent Barack Obama, w odróżnieniu od swojego następcy, nie był antyeuropejski i nie działał w kierunku rozbicia UE od środka.

I tu dochodzimy do sedna sprawy. Otóż, po rozpadzie ZSRR amerykańscy imperialiści próbowali skolonizować i podporządkować sobie Rosję, podobnie jak to wcześniej zrobili z chociażby Polską. Nie udało im się, bowiem rozkradać rosyjską gospodarkę zaczęli lokalni oligarchowie, a oni nie życzyli sobie konkurentów z drugiej półkuli. Kiedy zaś na prezydenckim fotelu zasiadł Władimir Putin, zaczął on odbudowywać rosyjskie imperium, konkurencyjne na arenie globalnej wobec USA. Nic zatem dziwnego, że Waszyngton wszedł na kurs kolizyjny wobec Moskwy i podtrzymuje go do dziś. Owszem, stosunki między oboma imperiami są raz cieplejsze, raz chłodniejsze, póki co żadnemu z nich nie opłaca się wywoływać wojny, niemniej jednak stale one ze sobą konkurują, o strefy wpływów chociażby… na czym cierpi reszta świata – vide wojna domowa w Ukrainie czy długotrwały, tragiczny konflikt w Syrii.

Jednym z elementów tejże konkurencji jest wzajemne szczucie i rozpowszechnianie fałszywych informacji. I w tym właśnie celu amerykańscy imperialiści wysługują się polską prawicą postsolidarnościową. Bez znaczenia jest, czy (k)rajem nad Wisłą akurat nie-rządzi PO/KO, czy PiS, ponieważ oba ugrupowania są, jako się rzekło, w zasadzie genetycznie rusofobiczne. I Jankesi wykorzystują tę ich rusofobię do własnych celów. Kto na tym cierpi? Nie Rosja bynajmniej, lecz Polska. Tracimy bowiem jako państwo daną nam przez geografię szansę na stanie się swoistym pomostem między Rosją a Unią Europejską (do której wszak przynależymy), na czym moglibyśmy robić świetne interesy polityczne i gospodarcze. No, ale dla prawicowców postsolidarnościowych dobro imperialistów z USA zawsze było i ciągle jest ważniejsze niż własna ojczyzna.

A gdyby Rosja faktycznie chciała dokonać inwazji na (k)raj nad Wisłą, jej wojska zajęłyby całe jego terytorium w ciągu kilku, ewentualnie kilkunastu godzin. Nasze wojsko, rozłożone na łopatki przez Bezprawie i Niesprawiedliwość, mimo waleczności żołnierzy prawdopodobnie nie byłoby w stanie stawić skutecznego oporu armii rosyjskiej, zaś stacjonujący na terenie Polski wojacy amerykańscy zostaliby zawczasu ewakuowani poza nasze granice.

Czego jednak car Władimir miałby nad Wisłą szukać? Ruin zakładów przemysłowych zniszczonych przez Balcerowicza? Montowni i hal magazynowych zachodnich koncernów? Wyrąbanych lasów i pustynniejących łąk?

Tymczasem pociągi pełne rosyjskiego węgla suną po torach w kierunku Śląska, a rosyjskie ropa i gaz płyną do nas rurociągami.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor