Na betonie

No, to jednak będzie dziś notka. Szczepienie odbyło się znacznie szybciej, niż przypuszczałem; organizacja okazała się o wiele lepsza, niż kiedy przyjmowałem pierwszą dawkę przed pięcioma tygodniami, no i kolejka była znacznie krótsza. Zatem przejdźmy do meritum:

Dziś zaczynają się wakacje (czyli coś, co najlepiej wspominam z okresu swojej szkolnej edukacji), przed kilkoma zaś dniami rozpoczęło się kalendarzowe lato. A wraz z nim przyszły upały i inne gwałtowne zjawiska atmosferyczne, na czele z burzami, gradobiciami, wichurami tudzież (coraz w Polsce częstszymi na skutek postępującej zmiany – bynajmniej nie na lepsze! – klimatu) trąbami powietrznymi. Jest to też pora roku, kiedy to najmocniej cierpimy od jednej z licznych polskich patologii, czyli betonozy.

W (k)raju nad Wisłą betonowane i/lub brukowane jest dosłownie wszystko, co się da. Najczęściej rynki i ryneczki, nawet w małych miasteczkach. Do tego dochodzą coraz większe powierzchnie użyteczności publicznej w ośrodkach miejskich oraz poza ich obrębem. Nie wspominam o gigantycznych parkingach wokół centrów handlowych i budynków mieszkalnych. Wraz z postępem betonowania ubywa zieleni, wycina się bowiem drzewa i krzewy, likwiduje trawniki. Efektów tego jest wiele, a wszystkie ponure, Oto przykładowe:

Wyjście z domu w słoneczny, upalny dzień staje się istną torturą. Gorąco wali wówczas nie tylko z nieba, ale i od podłoża – beton wszak nagrzewa się bardzo szybko, a jeśli jeszcze dany teren pokryty został brukiem lub marmurem, to materiały owe obijają światło najbliższej nam gwiazdy, rażąc nas po oczach. Zamiast więc relaksować się i odpoczywać, spacerując lub choćby siedząc na ławce, najzwyczajniej w świecie się męczymy, niekiedy narażając przy okazji własne zdrowie. Szczególnie, że zabetonowanie danego placu oznaczało pozbycie się stamtąd drzew, co naturalną, acz patologiczną koleją rzeczy przekłada się na brak cienia, w którym moglibyśmy się schronić. Toteż komfort życia znacząco się zmniejsza…

Dalej, betonoza latem rodzi realne zagrożenia, nie tylko w wymiarze jednostkowym (kłopoty zdrowotne wywołane przebywaniem w nadmiernej temperaturze), ale również społecznym. Do tych drugich zaliczają się szkody materialne związane z zalaniami i podtopieniami, np. zniszczone pojazdy, pomieszczenia w domach, itd. Beton wszak wody nie wchłania, toteż kiedy przyjdzie gwałtowna ulewa (a jako się rzekło, z powodu zachodzącej katastrofy klimatycznej stają się one coraz gwałtowniejsze), żadna kanalizacja tego nie przerobi. No i wszystko pływa, łącznie z samochodami. Tak, betonoza jest jedną z przyczyn podtopień, a i z powodziami ma sporo wspólnego.

Jak pisałem wyżej, betonowanie kolejnych, coraz rozleglejszych obszarów często-gęsto wiąże się z likwidowaniem zieleni. Wynika to z patologicznej kapitalistycznej ekonomii – zabetonowany czy zabrukowany rynek jest o wiele taniej i prościej utrzymać niż trawnik czy zagajnik, nadto zgodnie z neoliberalną doktryną trzeba udostępnić miejsce inwestorowi, jaki wzniesie halę handlową lub magazynową, albo montownie zagranicznego koncernu, przy okazji betonując wszystko wokół tychże obiektów. Coraz mniej mamy więc trawy, kwiatów, krzewów oraz drzew. Doskonale zaś wiemy, że wszelkie rośliny, ze szczególnym oczywiście uwzględnieniem drzew, odgrywają gigantyczną pozytywną rolę w oczyszczaniu powietrza… które w (k)raju nad Wisłą jest zanieczyszczone rekordowo w skali Europy, a pewnie i świata. Tu relacja jest prosta – im mniej drzew tudzież innych roślin, tym więcej smogu, który corocznie zabija dziesiątki tysięcy obywatelek i obywateli Polski. To, że przy prognozach pogody nawet latem informują o złym stanie powietrza, stanowi jedną z konsekwencji rozwoju betonozy. I to się nie zmieni, dopóki samorządowcy, jak również decydenci na szczeblu państwowym, nie pójdą po rozum do głowy i nie skończą z betonowaniem oraz brukowaniem wszystkiego, co się da. Konieczne jest zazielenianie polskich miejscowości, miasta wszelkich rozmiarów wliczając.

Konkludując, im mniejsza skala betonozy, tym będziemy zdrowsi, nasze życie natomiast stanie się przyjemniejsze, zwłaszcza w najgorętszych okresach roku. A i powódź w mniejszym stopniu zagrozi naszemu dobytkowi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor