Odgrzewany Donald

Polską sceną polityczną i mediami wstrząsnęła wieść, jakoby pan Tusk Donald miał wrócić do nadwiślańskiej polityki. Przypomnę, że były lider Platformy Obywatelskiej przez półtorej kadencji był premierem, później wybrano go na Przewodniczącego Rady Europejskiej, a kiedy zakończył pełnienie tej funkcji, rozpoczął karierę w Europejskiej Partii Ludowej (czyli rodzinie unijnych formacji chadeckich, do których należy PO). O jego powrocie nad Wisłę spekuluje się od dawna; przed ostatnimi wyborami prezydenckimi poważnie brano pod uwagę, że Donald Tusk będzie kandydował, ale on sam się nie zdecydował. Teraz ma ponoć wrócić po to, by zapobiec zatonięciu Platformy i ogólnie wspomóc prawicową „opozycję” (cudzysłów nieprzypadkowy) w walce z równie prawicowym Bezprawiem i Niesprawiedliwością.

Czy wieść owa prawdę niesie, czy to tylko medialna blaga, niektórzy politycy (zwłaszcza oczywiście PiS-owscy) zareagowali na nią z wrogością, inni (głównie z PO tudzież okolicznych środowisk) mają nadzieję, że były premier ich podbuduje, jeszcze inni twierdzą, że to odgrzewany kotlet, a ewentualny powrót Tuska nic dobrego nie przyniesie, bo tylko rozogni stare konflikty. Pożyjemy, to i zobaczymy, którzy mają rację. Ta trzecia opcja wydaje mi się wszelako najbliższa prawdy.

Osobiście nie wspominam zbyt dobrze okresu premierostwa Donalda Tuska. Owszem, kiedy stał na czele rządu PO-PSL ostatecznie zlikwidowano pobór do wojska, całkowicie zniesiono karę śmierci (były to jedne z nielicznych trwałych pozytywnych reform tejże koalicji), rozdzielono funkcje ministra sprawiedliwości i Prokurator Generalnego (niestety, to akurat rozwiązanie zostało cofnięte przez Bezprawie i Niesprawiedliwość), wycofano się z przyjęcia ACTA (chyba najlepsza Tuskowa decyzja) oraz w miarę dobrze inwestowano fundusze unijne. Z drugiej strony, wówczas zalegalizowano niewolnictwo w postaci bezpłatnych staży oraz dopuszczono do rozplenienia umów śmieciowych i wymuszonego samozatrudnienia, masowo łamano prawa pracownicze, dbano, by płace nie rosły zbyt szybko, a w niektórych sektorach całkiem je zamrażano, cięto (tłumacząc się kryzysem ekonomicznym) świadczenia socjalne (taki na przykład zasiłek pogrzebowy zmniejszono o połowę), zwiększano podatki pośrednie, przyzwalano na banksterstwo i inne formy samowoli kapitalistów, nadto wywalono do kosza blisko trzy miliony podpisów obywatelskich pod wnioskiem o referendum emerytalne, co było krokiem wybitnie antydemokratycznym. Dochodziło też do samopodpaleń ofiar banksterstwa i nędzy, z którą nie walczono.

Polityka Donalda Tuska jako premiera charakteryzowała się niebywałą arogancją jego samego oraz jego środowiska politycznego; obywateli traktowano jak bezrozumne bydło, któremu można wszystko narzucić, co było widać było chociażby po ustawie’67 (tej wydłużającej wiek emerytalny) oraz obniżeniu wieku szkolnego, kiedy to olano rodziców zgłaszających wątpliwości (co oczywiście wepchnęło ich w PiS-owskie łapy). PO gardziła (i chyba się z tego nie wyleczyła…) obywatelami mniej zamożnymi i pochodzącymi spoza wielkich miast. Poziom życia właśnie tych mniej zamożnych spadał. Generalnie, pan Tusk był typową prawicową marionetką wielkiego kapitału i burżuazji; jako premier wypadł przeciętnie, nieco lepiej sprawdził się w roli Przewodniczącego Rady Europejskiej.

Czy zatem jego ewentualny powrót mógłby pomóc Platformie i uzdrowić polską scenę polityczną? Wątpię. PO nie ma na siebie pomysłu, jej politycy nie wiedzą (o czym niejednokrotnie pisałem), czy chcą stać po stronie postępu czy zacofania, ideologicznie lawirują więc między betonowym konserwatyzmem, a mocno okrojonym, wstecznym liberalizmem, z reguły sytuując się bliżej tego pierwszego. Niby krytykują PiS, ale w Sejmie okazują się jego nieformalnymi koalicjantami, zwłaszcza, kiedy wspólnie głosują przeciwko prawom człowieka. A ostatnio skupiają się głównie na opluwaniu Lewicy. To wszystko stanowi nie tylko efekt głupoty Borysa Budki i jego współpracowników, ale też dziedzictwo Donalda Tuska, który kreował PO jako ugrupowanie bezideowe, typową partię koryta. I teraz, w okresie pęczniejących konfliktów światopoglądowych oraz klasowych, formacja ta za to płaci. Jeśli nie znajdzie jasno określonego pomysłu na samą siebie, a także na reformowanie Polski, nie tylko będzie przegrywała kolejne wybory, ale też z czasem obumrze, i Tusk tu nie pomoże, a może jeszcze zaszkodzić.

Poza tym, (k)rajowi nad Wisłą potrzebni są politycy nowocześni i prospołeczni (czyli lewicowi), którzy pchną go naprzód, a nie zacofani dziadersi, mentalnie nurzający się w oparach dawno obalonych koncepcji z thatcheryzmu rodem, tacy właśnie jak Donald Tusk czy Bronisław Komorowski. Ogólnie, prawica wszelkich barw partyjnych po 1989 roku narobiła dość szkód i doprowadziła do zbyt licznych zgonów. Pora więc, by przeszła na śmietnik historii.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor