Dewojtylizacja

Przybywa obywatelskich petycji, by w kolejnych miastach i miejscowościach zmieniać nazwy ulic, placów oraz im podobnych obiektów, którym patronuje Jan Paweł II. Są też wnioski o pozbawienie papieża Polaka honorowego obywatelstwa jednego z większych polskich miast.

Powodem takich działań (czas pokaże, na ile skutecznych) są informacje, że Karol Wojtyła/Jan Paweł II miał, wespół z kardynałem Dziwiszem Stanisławem, poczesny udział w tuszowaniu kościelnych zbrodni pedofilskich na całym bez mała świecie, wyświęcał też hierarchów, o których wiedział, że mają na sumieniu potworne krzywdzenie dzieci. Oczywiście, wiadomości te nie są żadną nowością; lewicowe media wspominały o tym wszystkim jeszcze za życia papieża, wtedy jednak powszechnie uznawano to za „komusze ataki” na Kościół oraz „naszego świętego”… W ostatnim wszelako czasie świadomość społeczna w kwestii grzechów Kościoła i jego hierarchów – Jana Pawła II wliczając – się zmienia. Ale po kolei.

Owa rozpoczynająca się dewojtylizacja jest elementem szerszego i głębszego procesu, czyli postępującej w przyspieszonym tempie (wiele wskazuje na to, że wkraczamy na ścieżkę irlandzką lub bardzo do niej podobną) laicyzacji Polski, połączonej z deklerykalizacją. Kościół katolicki w oczach coraz liczniejszych obywatelek i obywateli (k)raju nad Wisłą, ze szczególnym uwzględnieniem młodego ich pokolenia, przestał być świętością, tematem tabu, stał się za to organizacją jak wszystkie inne, co oznacza, że o jego dobrych i złych stronach można (a nawet trzeba) otwarcie mówić, zaś jego funkcjonariusze: zakonnice i zakonnicy, księżą, biskupi i kardynałowie, na papieżach kończąc, przestali być (przynajmniej w oczach ludzi światłych) uznawani za „wysłanników Boga”, i postrzegani są jako zwyczajne osoby publiczne – zwyczajne, czyli takie, co podlegają normalnej krytyce, a jeśli trzeba, to i potępieniu. Jana Pawła II też to dotyczy.

Jako się rzekło, informacje o tym, że papież Polak miał swój udział w tuszowaniu kościelnej pedofilii, pojawiały się od dawna, jednak ostatnie dziennikarskie śledztwa, oscylujące głównie wokół Dziwisza, dostarczyły na ten temat jeszcze więcej poszlak, a nawet dowodów. Dziś trudno bronić postawy Karola Wojtyły wobec tejże masowej zbrodni na dzieciach, popełnianej rzecz jasna nie tylko w Polsce, ale wszędzie tam, gdzie Kościół katolicki zapuścił korzenie; tłumaczenia o papieskiej niewiedzy można między bajki włożyć. Nie ma się więc co dziwić, iż papież ów przestaje być dla coraz większej grupy osób autorytetem moralnym, a i nie brakuje takich ludzi, w tym w Polsce, co patrzą na niego z obrzydzeniem.

Ale pedofilia i jej tuszowanie to jedno. Wobec pontyfikatu Jana Pawła II wytaczane jest znacznie więcej dział krytyki. Wprawdzie bowiem trudno odmówić temu papieżowi zasług w dziedzinie ekumenizmu, dialogu międzyreligijnego czy potępienia wojen (w tej liczbie, co wzbudzało moje wielkie uznanie, haniebnej inwazji NATO na Irak w 2003 roku), spotkałem się też z informacjami, że protestował on przeciwko próbie wywołania przez USA wojny domowej w Polsce w 1981 roku... ale też podejmował on liczne działania, które za zasługi poczytane być nie mogą.

Fanatyczny antykomunizm pchnął Jana Pawła II do popierania zbrodniczych faszystowskich junt, będących instrumentem w rękach imperialistów z USA, w Ameryce Łacińskiej; najsłynniejszym, a zarazem najbardziej ponurym przykładem jest papieskie poparcie dla chilijskiego dyktatora Pinocheta, na rozkaz którego zamordowano tysiące ludzi, przy czym kobiety przed zamordowaniem gwałcono (czym zajmowali się nie tylko mężczyźni, lecz także specjalnie w tym celu tresowane psy), a którego Jan Paweł II uznawał wręcz za przyjaciela. Jednocześnie zwalczał papież wszelkie lewicowe – czyli najbliższe ewangelicznemu przesłaniu Chrystusa! – nurty w Kościele, zwłaszcza rozwijającą się w Ameryce Południowej i Środkowej Teologię Wyzwolenia, będącą tamtejszą reakcją na nędzę, niesprawiedliwość i przemoc ze strony prawackich władz; do dziś Latynosi za to papieża Polaka nie cierpią. W wielu innych państwach katolickich jego pontyfikat nie cieszy się dobrą opinią za to, że wyświęcał Jan Paweł II betonowych (czyli skrajnie konserwatywnych) hierarchów, jacy oddalali instytucjonalny Kościół od wiernych. Dalej, jego pontyfikat to okres stopowania, a nawet niedopuszczania postępowych zmian i reform, uchwalonych przez Sobór Watykański II (w jego obradach i ostatecznym kształcie uchwał udział Karola Wojtyły jest marginalny).

Jeszcze kiedy zasiadał na Stolcu Piotrowym, Jan Paweł II był mocno krytykowany za jego stosunek wobec kobiet. Był, jak pamiętamy, zajadłym przeciwnikiem aborcji i antykoncepcji, niby dużo mówił i pisał o godności przedstawicielek płci żeńskiej, niemniej jednak w swojej filozofii i tak traktował je jako żywe inkubatory. Niebezpodstawne były oskarżenia, że jego sprzeciw wobec prezerwatyw doprowadził do rozrostu skali epidemii AIDS w Afryce i nie tylko.

Byłbym też bardzo ostrożny w przedstawianiu papieża Polaka jako „ojca polskiej transformacji ustrojowej”. A to dlatego, że przeprowadzali ją politycy i ekonomiści, Jan Paweł II miał tylko tę zasługę, że potrafił merytorycznie rozmawiać z Wojciech Jaruzelskim. Sama zaś transformacja ustrojowa była sukcesem tylko do 2005 roku, czyli pierwszych rządów PiS-u, które doprowadziły do jej zaprzepaszczenia, natomiast przeobrażenie gospodarcze – restauracja nieludzkiego systemu kapitalistycznego, zniszczenie przemysłu, kolonizacja (k)raju nad Wisłą przez międzynarodowy kapitał, pauperyzacja i bezdomność – to jedna wielka porażka.

Z tych wszystkich powodów nie dziwię się, iż rozpoczyna się w Polsce dewojtylizacja. Ma ona jeszcze jeden aspekt. Otóż, w (k)raju nad Wisłą nie ma kultu Jana Pawła II, lecz jest bałwochwalstwo Jana Pawła II, objawiające się chociażby w tych wszystkich obiektach jego Imienia. Z personaliami i wizerunkami papieża Polaka spotykamy się na każdym w zasadzie kroku. No to coraz więcej osób ma tego po prostu dość...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor