Zbyt dużo dostali

Jak wszyscy wiemy, na celowniku protestujących obrończyń i obrońców praw kobiet (oraz praw człowieka w ogóle) znalazły się nie tylko PiS-owskie władze czy nielegalnie funkcjonująca grupa kolesiów, jaka pod nieświatłymi rządami Kaczyńskiego Jarosława zastąpiła Trybunał Konstytucyjny, ale też Kościół katolicki. Jak najbardziej słusznie, gdyż jest on instytucją odpowiedzialną za zaostrzanie do nieludzkiego poziomu prawa antyaborcyjnego i mentalne cofanie Polski do głębokiego średniowiecza.

Protestujący krytykowali zatem kler, zdarzało się przerywanie przez nich nabożeństw czy umieszczanie napisów na fasach świątyń – acz były to działania marginalne. Reakcje hierarchów i duchownych były różne. Trafiało się wśród nich nawoływanie do uspokojenia nastrojów i dialogu, nie brakło kościelnej samokrytyki… ale były też głosy potępienia wobec demonstrantek oraz demonstrantów, a jeden księżulo chciał nawet strzelać do ludzi z broni myśliwskiej.

Z kolei w komentarzach co światlejszych publicystów przewija się jak najbardziej trafna opinia, że młodzież (to głównie ona bierze udział w protestach, jakkolwiek ma też wsparcie średniego i starszego pokolenia) wystawia Kościołowi rachunek. Dla niej jest to instytucja jak wszystkie inne, nieotoczona żadnym nimbem świętości, przeciwko patologicznym działaniom której można, a wręcz należy protestować. Dla młodych ludzi Kościół katolicki przestał być symbolem walki z „komuną” (efekty której to walki dzisiejszym trzydziesto- i dwudziestolatkom, o osobach młodszych nie wspominając, odebrały perspektywy życiowe inne niż bycie półdarmowym niewolnikiem międzynarodowych koncernów, przepracowanym i żyjącym ciągle na skraju popadnięcia w nędzę, który zresztą wkrótce zabity zostanie przez zmiany klimatu), stał się za to sojusznikiem dyktatorskiej partii, jaka włazi z butami w ludzkie życie i po prostu je niszczy. Po tzw. „Pokoleniu JP2” (które najpewniej w rzeczywistości nigdy nie istniało; stanowiło po prostu mediany slogan) ślad nie pozostał.

Zgadzam się z takim punktem widzenia i dostrzegam, że to, co się teraz dzieje w Polsce, to po prostu wystawienie przez młode pokolenie Kościołowi katolickiemu – ściślej zaś rzecz ujmując, hierarchom i klerowi – rachunku za ostatnie trzydzieści jeden lat… czyli za to, że Kościół zbyt wiele dostał od prawicy postsolidarnościowej.

Faktem jest bowiem, że liczni biskupi i księża żyją wręcz w symbiozie z Bezprawiem i Niesprawiedliwością (mafią/sektą tak postsolidarnościową, że bardziej się nie da), współuczestnicząc w niszczeniu ustroju Polski oraz odbieraniu obywatelom wolności przez to ugrupowanie. Ale to zaczęło się grubo wcześniej, bo już w okresie transformacji ustrojowej. Premier pierwszego prawicowego rządu, Tadeusz Mazowiecki, wprowadził katechezę do szkół… a potem poszło. Katolicka indoktrynacja dzieci i młodzieży sięgnęła przedszkola, szkolnictwo ulegało szybkiej klerykalizacji, przybywało lekcji religii. To nie wszystko, bo kler nie tylko wymuszał (choć wielu z nich chętnie przychylało temu ucha) na politykach wprowadzanie do prawa państwowego „chrześcijańskich” przepisów (ograniczenie prawa aborcyjnego to tylko jeden z wielu tego przykładów), pobierał gigantyczne dotacje z budżetu (co za PiS-u się nasiliło), przejmował nieruchomości (często ze szkodą dla zamieszkujących tam obywateli), unikał z pomocą prawicowych władz odpowiedzialności za czyny pedofilskie i brał czynny udział w kreowaniu polityki. Nie powstrzymały tego (mimo prób) nawet rządy SLD-PSL z lat 1993-97 i 2001-05; premierowi Leszkowi Millerowi i prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu często zarzuca się (niebezzasadnie!) zbytnią uległość wobec kleru… Innymi słowy, Kościół stał się nie tylko uczestnikiem, ale wręcz kreatorem życia politycznego i społecznego (k)raju nad Wisłą. Wszystkie przywileje, przyznane Kościołowi przez władze postsolidarnościowe, były po prostu formą odwdzięczenia się za to, że właśnie katolicki kler, we współpracy z włoską mafią, transferował pieniądze od CIA w latach 80. ubiegłego stulecia, i za to, że parafie pomagały organizować solidarnościowe komitety wyborcze.

A teraz młode pokolenie – sfrustrowane, zestresowane, wyzute z perspektyw, żyjące w coraz bardziej opresyjnym, faszystowskim (klerykalizacja, przypominam, wraz z kapitalizmem stanowiła podglebie dla faszyzacji Polski) państwie – czyli pokolenie, którego wolność została w zbyt wielkim stopniu ograniczona, zbuntowało się i wystawia rachunek za zniszczone życie nie tylko świeckim prawakom, ale też Kościołowi. Instytucja owa płacić zaczęła po prostu za nadmierne uprzywilejowanie. I bardzo dobrze, tak powinno być!

Antyklerykalne akcenty widoczne w protestach są też efektem (jakkolwiek zdecydowanie niezamierzonym przez biskupów i księży!) szkolnej katechezy. Stała się ona przedmiotem jak wszystkie inne (a nawet nudnym i przez to zbędnym), generując tym samym religijną obojętność lub nawet wrogość do religii.

Cóż, można powiedzieć klerowi i prawicowym politykierom (nie tylko z Bezprawia i Niesprawiedliwości): macie, czegoście chcieli! Amen.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor