W ciąży bez roboty
W
Polsce dużo się mówi o trudnej sytuacji kobiet na rynku pracy,
zwłaszcza oczywiście tych, które planują ciążę lub już w nią
zaszły; często po zakończeniu urlopu macierzyńskiego mają
problem z powrotem do pracy, z samym zaś urlopem pojawiają się
kłopoty, kiedy mama pracuje na śmieciówce. Panie bywają też
zmuszane przez kapitalistów do wyboru: albo dzieci, albo kariera
zawodowa.
Tymczasem
od 2015 roku rządzi w (k)raju nad Wisłą prawicowe, skrajnie
konserwatywne, jakże chętnie powołujące się na wartości
„chrześcijańskie” oraz „rodzinne” Bezprawie i
Niesprawiedliwość. Partia ta, przypomnijmy, przed ponad dwoma laty
wygrała wybory, lansując (trafne zresztą) postulaty z dziedziny
polityki społecznej, kreując się na ugrupowanie bliskie „zwykłym
obywatelom”, w tym ludziom pracy. Było to, rzecz jasna, kłamstwo;
jako prawica, PiS pozostaje bliskie jedynie interesom kapitalistów,
aczkolwiek w pierwszym okresie swoich rządów udawało formację
prospołeczną, wprowadzając program 500 Plus (dobry, bo stanowiący
realną pomoc dla wielu osób, acz niepozbawiony wad), podwyższając
płacę minimalną, obniżając wiek emerytalny (co wszelako było
zaprzepaszczeniem szansy na realną reformę systemu emerytalnego),
zwracając górnikom zaległe dodatki emerytalne (przy jednoczesnym
odebraniu ich w kolejnych latach), lansując program Mieszkanie Plus
(z którego prawdopodobnie nic nie wyjdzie), itd.
Niestety,
odkąd Jarosław Kaczyński wymienił przaśną, ale zdobywającą
społeczną sympatię premierkę Beatę Szydło na bankiera Mateusza
Morawieckiego, Bezprawie i Niesprawiedliwość pokazywać zaczęło
swoje prawdziwe, prokapitalistyczne, antyspołeczne i
anty-pracownicze oblicze.
Nowy
premier zapowiedział przekształcenie całej Polski w jedną wielką
Specjalną Strefę Wyzysku (dla niepoznaki – Ekonomiczną;
odpowiednia ustawa ponoć jest już gotowa), co oznacza preferencyjne
warunki eksploatacji taniej rodzimej (i ukraińskiej też) siły
roboczej przez wielki, przeważnie zagraniczny kapitał, zaś dla
nas, obywateli – harówę bez ochrony prawa pracy za marne grosze.
Pan Morawiecki przyznaje nadto ogromne dotacje zagranicznym
koncernom (które biedne wszak nie są), a o zapowiadaną przez PiS
reindustrializację Polski, w każdym razie z udziałem lokalnego
kapitału, nie dba. Ma jakiś tam plan produkcji samochodów
elektrycznych, ale na razie pozostaje on na papierze i nie ma
widoków, by się to zmieniło. Rząd pod jego kierownictwem
(aczkolwiek pamiętać należy iż realnym ośrodkiem decyzyjnym jest
Jarosław Kaczyński) przygotowuje się też do wdrożenia kolejnej
formy okradania emerytów przez wielki kapitał, pod nazwą
Pracownicze Plany Kapitałowe (OFE bis, o czym niedawno pisałem).
Zaś przy Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej działa
sobie radośnie Komisja Kodyfikacyjne, która kreuje nowe regulacje
prawa pracy, korzystne tylko i wyłącznie dla wielkiego kapitału:
kolejne formy umów śmieciowych, przekształcenie umów o pracę w
śmieciówki, wydłużenie czasu pracy, ograniczenie możliwości
działania małym (a właśnie one są relatywnie najskuteczniejsze)
związkom zawodowym, itd. Już o tym było na tych łamach. No, ale
Komisja Kodyfikacyjna nie próżnuje, toteż przygotowała plany
jeszcze jednego uderzenia w polski proletariat. Ściślej rzecz
ujmując, w proletariuszki. Te w ciąży.
Otóż,
wedle planów wzmiankowanego ciała, pracodawcom łatwiej będzie
zwolnić panie spodziewające się dziecka (podobnie zresztą jak
osoby w wieku przedemerytalnym) pracujące o oparciu o umowę na
zastępstwo. Kapitalistom zawsze było łatwo je wypowiedzieć, lecz
pracownice w ciąży objęte były ochroną prawną, tak jak osoby w
wieku przedemerytalnym, zatem nawet umowa na zastępstwo nie
umożliwiała wywalania ich z firmy ot, tak sobie. I to właśnie
Komisja Kodyfikacyjna zamierza zmienić, oczywiście na korzyść
kapitalistów.
Dalej,
przedsiębiorstwa zatrudniające do dziesięciu osób również będą
mogły w miarę swobodnie wydalać ze swego składu panie przy
nadziei; wystarczy, iż uzasadnią, że utrzymanie ich etatów jest
nieekonomiczne (no bo przecież za parę miesięcy urodzi, pójdzie
na urlop macierzyński, i kto będzie wtedy harował?), co należało
będzie przedstawić do zaopiniowania Państwowej Inspekcji Pracy.
Tego ostatniego mali „Janusze biznesu” trochę się obawiają,
ponieważ PIP może wydać decyzję, że kobietę w ciąży trzeba
jednak będzie na stanowisku utrzymać. Ale wcale nie jest to takie
pewne, a jeśli etaty w Inspekcji otrzymają „swoi”, no to można
się domyślić, jakie opinie będą wydawali…
Mówiąc
krótko, „prorodzinny” rząd chce dowalić kobietom w ciąży,
gdyż przyjął optykę kapitalistów, że stanowią one „nadmierne
obciążenie” dla firm. Ochrona prawna takich pracownic ulegnie
zatem ograniczeniu. Zyskom kapitalistów takie rozwiązanie z
pewnością się przysłuży, ale dla matek i ich rodzin będzie to
straszliwy cios.
A
tymczasem politykierzy Bezprawia i Niesprawiedliwości tak dużo i
fajnie mówią o rodzinie i dzieciach, prezydent wręcza odznaczenia
familiom wielodzietnym i uczestniczy w chrzcinach… Ach, ta
prawicowa obłuda!
Komentarze
Prześlij komentarz