Hołd dla ofiar
Dziś
1 marca, czyli święto tak zwanych „żołnierzy wyklętych”,
nazywanych też „niezłomnymi”. Wymyślił je PiS-owski prezydent
Lech Kaczyński, a wdrożył jego platformerski następca, Bronisław
Komorowski (no i jak tu nie pisać, że PiS i PO są pod względem
ideologicznym jednym i tym samym?). Święto ma za zadanie uczcić
zbrojne
„antykomunistyczne” (choć żadnego komunizmu przecież w Polsce
nie było; po II wojnie światowej instalowano, na postawie
porozumień jałtańskich, stalinizm, będący zaprzeczeniem i
wypaczeniem założeń oraz idei komunistycznych, aczkolwiek
mający też pewne cechy pozytywne)
podziemie, działające w (k)raju nad Wisłą kilka lat po II wojnie
światowej.
Bandy
te składały się z licznych elementów. Byli tam AK-owcy, którzy
nie posłuchawszy rozkazu o rozwiązaniu Armii Krajowej, kontynuowali
dalej partyzancką działalność; wielu z nich robiło tak ze
strachu, często jak najbardziej uzasadnionego, przed represjami ze
strony UB czy NKWD. Byli tam zdrajcy z Narodowych Sił Zbrojnych,
którzy podczas II wojny światowej jawnie kolaborowali z
hitlerowcami, współpracując z nimi przy walce z partyzantami z
Armii/Gwardii Ludowej oraz przy mordowaniu Żydów i
ukrywających ich Polaków. NSZ, warto zauważyć, dążyły do
budowy „katolickiego państwa narodu polskiego”, w którym nie
byłoby miejsca dla ŻADNYCH mniejszości etnicznych, religijnych ani
jakichkolwiek innych; miały one zostać albo przymusowo
zasymilowane, albo wysiedlone poza granice państwa, albo też
wymordowane, podobnie zresztą jak wszelkie opozycyjne ugrupowania
polityczne (czyli miał powstać taki polski odpowiednik III Rzeszy).
Byli – i działali pod różnymi sztandarami – potomkowie
przedwojennych szlachetków oraz kapitalistów, którym nie podobała
się Reforma
Rolna
i inne
zamierzone przez polskie władze, prospołeczne przemiany
gospodarcze. Byli dawni żołnierze, którzy podczas wojny aktywnie
walczyli z niemieckim okupantem, a po zakończeniu działań
wojennych włączali się w budowę stalinowskiego aparatu represji,
który zdradzili, kiedy okazało się, że przełożeni nie pozwalają
im swobodnie rabować, mordować i gwałcić (vide Kuraś „Ogień”).
Byli banderowcy z UPA, uwielbiający mordować Polaków i zdrowo
myślących Ukraińców. No i byli najzwyklejsi w świecie bandyci,
jacy
nie kierowali się żadną ideologią, lecz najzwyczajniej w świecie
grabili, co się dało.
Należy
sobie uzmysłowić, iż Polska po 1945 roku była krajem prawie
całkowicie zrujnowanym. II wojnę światową w jakiej takiej całości
przetrwał jedynie Kraków oraz kilka innych miejscowości. Większość
więc społeczeństwa chciała odbudować swoje domy, obsiać pola (w
tym celu rolnicy nosili NA PLECACH zboże po kilkadziesiąt
kilometrów!), zacząć pracować w jakimś powstającym od podstaw
zakładzie pracy, kształcić się… mówiąc krótko, powrócić do
normalnego życia. Mieli serdecznie dość wojny, na nowe władze
bynajmniej nie patrzyli jako na „nową okupację”, tym bardziej,
że na takiej na przykład Reformie Rolnej wielu obywateli
skorzystało. Toteż nawet wśród Polaków,
którzy do nowego ustroju mieli zastrzeżenia, działalność
bandytów ze zbrojnego podziemia budziła niechęć i opór, tym
bardziej, że ci stosowali coraz brutalniejsze metody wymuszeń
„zaopatrzenia”, oczywiście na ludności cywilnej. Działalność
band z miesiąca na miesiąc traciła więc na poparciu,
co wynika z analiz zawartych w odtajnionych niedawno dokumentach CIA
(Amerykanie monitorowali wszak sytuację społeczną w powojennej
Europie, w tym oczywiście w Polsce).
Co
ważne, ofiarami „żołnierzy wyklętych” padali w znacznej
mierze cywile. W tym chłopi – beneficjenci Reformy
Rolnej,
bestialsko mordowani za to, że brali „pańską” ziemię, a także
partyjni komisarze, likwidowani za rozdawanie chłopom tejże
„pańskiej” ziemi. Ogółem, bandyci czczeni dziś jako
bohaterowie wymordowali około 5 tys. cywilów, w tym 187 dzieci
(nawet kilkudniowych niemowląt!).
Nie ma chyba nawet przybliżonych szacunków, ile zgwałcili kobiet,
ale wiadomo, że tego typu ohydnych czynów dopuszczał się
przykładowo
Kuraś „Ogień” wraz ze swoim oddziałem.
Mówiąc
krótko, prawicowe władze każą nam oddawać cześć bandytom,
mordercom, gwałcicielom i zdrajcom (NSZ). Jest to nie tylko
zakłamywanie historii, ale przede
wszystkim
hańba na Polski oraz
plucie w twarze potomkom ofiar tego zbrojnego podziemia.
Co
gorsza, w szeregi „żołnierzy wyklętych” włącza się też
ewidentnych bohaterów, takich jak generał „Nil” czy rotmistrz
Pilecki. Umieszczanie ich w jednym szeregu ze zbrodniarzami takimi
jak „Łupaszka”, „Bury” czy „Ogień” jest nie tylko
totalnym nieporozumieniem, ale też zwyczajnym, ordynarnym pluciem na
groby. Groby Pileckiego
i „Nila”,
oczywiście.
Dzisiejsza
notka jest moim osobistym hołdem dla pięciu tysięcy osób
bestialsko zabitych przez morderców przeklętych, bo tak ci bandyci
i zdrajcy powinni być określani. Dla ludzi, których
albo w imię chorej, skrajnie prawicowej ideologii, albo dla celów
czysto bandyckich rozstrzeliwano, ścinano, palono w stodołach i
domach, duszono, wsypując do gardeł „pańską” ziemię. Dla stu
osiemdziesięciu siedmiu dzieci, które również zginęły z rąk
morderców przeklętych. I dla wszystkich kobiet, które ci
zwyrodnialcy zgwałcili.
Właśnie
tym ludziom należy się upamiętnienie i cześć. Nie ich oprawcom!
Komentarze
Prześlij komentarz