Adrian na złej drodze

Pan Duda Andrzej, ksywa Adrian, prezydent Polski, który zszargał Konstytucję, choć miał stać na jej straży, wsławił się ułaskawieniem formalnie niewinnego polityka, przyłożył rękę do destrukcji sądownictwa i państwa prawa, a także do niszczenia wizerunku naszego kraju za granicą, znów się popisał. Goszcząc w Kamiennej Górze, w swoim przemówieniu porównał członkostwo Polski w Unii Europejskiej do… zaborów. Powiedział między innymi: Bo często ludzie mówią nam: po co nam Polska? Unia Europejska jest najważniejsza. (...) To niech sobie ci wszyscy przypomną te 123 lata zaborów. Jak Polska wtedy, pod koniec osiemnastego wieku, swoją niepodległość straciła i zniknęła z mapy. Też byli tacy, którzy mówili: a może to lepiej, swary się wreszcie skończą, te rokosze, te wszystkie insurekcje, wojny, awantury, konfederacje, wreszcie będzie święty spokój (cytat za: https://wroclaw.onet.pl/andrzej-duda-mowia-ze-unia-europejska-jest-najwazniejsza-niech-sobie-przypomna-zabory/y0nkbv0).
Wypowiedź prezydenta jest pełna fałszu i zwykłej głupoty. Utrata suwerenności przez Polskę (która nastąpiła de facto za panowania Zygmunta II Augusta) i rozbiory, stanowiły efekt klęski państwa zarówno w wymiarze politycznym, jak i ekonomicznym oraz społecznym. Oligarchia magnacka, polegająca głównie na tym, że garstka uprzywilejowanych bogaczy, dbając tylko o własną prywatę, pasożytowała na kraju i reszcie jego mieszkańców, przegrała z monarchiami absolutystycznymi, które stworzyły sprawnie działający aparat państwowy, w tym podatkowy – co umożliwiło powstanie silnych armii, a takiej w Polsce od końca XVII wieku nie było, bo magnaci nie chcieli płacić podatków. Nadto, oparta na coraz bardziej opresyjnej pańszczyźnie, feudalna gospodarka I Rzeczypospolitej stawała się niewydolna wobec nowocześniejszych systemów ekonomicznych (czyli wczesnych form kapitalizmu), w których pańszczyznę wypierały czynsze. Trzeba sobie jasno powiedzieć, iż ludzie, jacy rządzili Polską w XVIII stuleciu, byli całkowicie zamknięci na zachodzące w innych częściach europy przemiany polityczne, światopoglądowe i społeczne, polski model ustrojowy i gospodarczy, na którym się paśli, uznawali za najlepszy oraz niezmienny, toteż stopowali wszelkie inicjatywy modernizacyjne… co skończyło się rozbiorami. Identycznie zachowuje się dzisiejsza prawica (choć określenie „prawactwo” wydaje się znacznie trafniejsze) zgrupowana wokół Bezprawia i Niesprawiedliwości; też prowadzi (k)raj nad Wisłą ku zagładzie, do czego pan Adrian przykłada rękę. Wraz ze swoimi politycznymi mocodawcami stąpa zatem po bardzo, ale to bardzo złej drodze, ciągnąć za sobą nas wszystkich.
Tymczasem członkostwo Polski w Unii Europejskiej jest jednym z największych sukcesów w dziejach politycznych naszego kraju, o ile nie sukcesem największym. Jesteśmy (jeszcze) głównym beneficjentem tegoż członkostwa, otrzymujemy bowiem najwięcej środków z unijnego budżetu, bez których o modernizacji (k)raju nad Wisłą mowy by nie było. Przecież zdecydowana większość mniej lub bardziej ważnych inwestycji, jakie obserwujemy dookoła siebie, odbywa się przy współfinansowaniu z Brukseli. Jasne, UE ma swoje wady, przede wszystkim nadmiernie rozrośniętą biurokrację, ustrojowy deficyt demokracji czy brak wspólnej polityki zagranicznej, niemniej nie znaczy to, że należy z niej występować. Przeciwnie, w Unii trzeba trwać i pomagać ją zreformować.
Dalej, porównał prezydent członkostwo w UE do utraty suwerenności, a euroentuzjastów do kolaborantów. Stwierdził, iż decyzje o tym, co dzieje się w Polsce, zapadają w „odległych stolicach”. Nie jest to do końca prawda. Decyzje o tym, co dzieje się w poszczególnych państwach kapitalistycznych, zarówno w Polsce, jak i, dajmy na to, w USA, zapadają w siedzibach największych ponadnarodowych koncernów. Poszczególne państwa, zwłaszcza tak małe jak europejskie, nie mają szans z nimi konkurować, mogą zostać przez te koncerny po prostu wykupione. Kraiki Starego Kontynentu samodzielnie nie stanowią też żadnej konkurencji dla wielkich potęg gospodarczych, takich jak Stany Zjednoczone, Chiny, Japonia, Korea Południowa, Rosja, wzrastające Brazylia, Indzie czy… Kazachstan (tak, tak!). Taką konkurencję może stanowić jedynie ZJEDNOCZONA Europa, toteż przynależność Polski do UE w praktyce WZMACNIA naszą suwerenność; mówiąc prosto, należymy do silnego klubu.
Wielkim plusem Unii Europejskiej jest również to, że wymaga ona od państw członkowskich przestrzegania określonych reguł, zwłaszcza praworządności i respektowania praw i wolności człowieka i obywatela. Bez tego każdy jeden dyktator (np. facet imieniem Jarosław) mógłby bez problemu mordować, choćby w komorach gzowych, wszystkich obywateli, którym nie podobają się jego rządy. Unia Europejska jak na razie skutecznie temu zapobiega, i to właśnie tak bardzo nie podoba się Jarosławowi Kaczyńskiemu – osobnikowi o osobowości totalitarnej, dyktatorowi, który władzę rozumie w nader prymitywny sposób, jako nieskrępowaną swobodę działania, zaś wszystko, co mu tę swobodę ogranicza, uważa za zagrożenie – i jego akolitom, w tym Adrianowi.
Powiedzmy sobie wprost. Wypowiedź prezydenta jednoznacznie świadczy, iż działa on całkowicie wbrew polskiej racji stanu, którą jest pozostanie w coraz mocniej zintegrowanej Unii Europejskiej. Za słowa, jakie wypowiedział w Kamiennej Górze, powinien zostać postawiony przed Trybunałem Stanu, podobnie zresztą jak za łamanie Konstytucji. Oto jest droga, którą radośnie kroczy pan Andrzej Duda, ksywa Adrian.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor