Znów bez prezydenta
Smutny nam dzień dziś nastał, mianowicie dzień zaprzysiężenia niejakiego Nawrockiego Karola, ksywa Alfons (ze względu oczywiście na sutenerską przeszłość) na Prezydenta RP.
Smutek ów zawdzięczamy przede wszystkim Rafałowi Trzaskowskiemu. Bo to on, jak już pisałem (zgadzam się zresztą w tym zakresie z licznymi analitykami, którzy trafnie wskazywali przyczyny jego porażki), przerżnął kampanię wyborczą. Jasne, wątpliwości co do liczenia głosów były, i to poważnie, niemniej nie da się ukryć, że Trzaskowski nawet bez niech przegrał, przez co w Pałacu Prezydenckim przez najbliższe co najmniej pięć, a – do czego nie dopuśćcie, słowiańscy bogowie! – dziesięć lat będziemy mieli… ale o tym za chwilę.
Bo nie oszukujmy się, gdyby Rafał Trzaskowski skupiał się na merytorycznych kwestiach, zamiast gadać bez sensu, gdyby nie darł mordy językiem skrajnej prawicy (szczucie na uchodźców i migrantów było niedopuszczalne), gdyby był konsekwentny, gdyby nie rzucał idiotycznych pomysłów typu odebranie 800 Plus ukraińskim dzieciom, gdyby nie aprobował faszystowskich praktyk (zawieszenie prawa do azylu JEST faszystowskie!), gdyby nie wstydził się tęczowej flagi (to, że chciał ją schować podczas debaty, było tak słabe, że aż słów brakuje), gdyby nie migdalił się do Konfederacji i nie pił piwa z Mentzenem, to już w pierwszej turze wygrałby z facetem, co początkowo swe wystąpienia czytał z kartki (wiemy przynajmniej, że zna litery i potrafi je odczytywać), ledwo umie sklecić sensowne zdania, co chwilę popełnia głupie błędy językowe (to już kolejny, po Lechu Wałęsie, Lechu Kaczyńskim i Bronisławie Komorowskim lokator Pałacu Prezydenckiego, u którego marnie z polszczyzną; przy czym tamci trzej, mimo swych licznych wad, byli prezydentami), był kibolem, gangsterem i sutenerem, czynnie fałszował historię, pracując w IPN-ie, jest faszystą i pachołkiem Kaczyńskiego (a za jego pośrednictwem USA oraz wielkich koncernów tudzież korporacji). To właśnie Trzaskowskiemu „zawdzięczamy”, że ktoś taki obejmuje najwyższy urząd w państwie… no i Donaldowi Tuskowi, bo marność jego rządu, ze szczególnym uwzględnieniem niedotrzymywania obietnic wyborczych, stanowiła obciążenie dla kandydatury prezydenta Warszawy.
Krótko mówiąc, Kaczyński ma nowy długopis w Pałacu Prezydenckim. A Polska znów nie ma prezydenta.
Andrzeja Dudę nie dało się tym mienem określić nie tylko dlatego, że był bezwolną marionetką prezesa PiS-u i oczywiście światowego kapitału, o klerze katolickim nie wspominając, lecz z tej przede wszystkim przyczyny, iż nagminnie łamał Konstytucję RP, na straży której powinien stać.
Nawrocki, nie oszukujmy się, też będzie ją łamał, rzecz jasna dlatego, że takie polecenia napływały będą od Kaczyńskiego, acz własna inicjatywa Alfonsa także wchodzi w grę. Jego dzisiejsze przemówienie, w którym między innym zasugerował konfrontację z wymiarem tzw. sprawiedliwości czy też ochronę jedynie wybranych grup społecznych, jednoznacznie wskazuje, iż ustawę zasadnicza ma i będzie miał tam, gdzie słońce nie dociera. Toteż już teraz nie uznaję go za prezydenta. Drugim po temu powodem są, jak się z pewnością domyślacie, wspomniane wyżej pomyłki przy liczeniu głosów. Nie wiem, czy doszło do fałszerstw, niemniej błędów było dziwnie dużo, toteż przewaga Nawrockiego nad Trzaskowskim na dziewięćdziesiąt dziewięć procent była mniejsza, niż głosi to oficjalny wynik. Nadto, ważność wyborów ogłosiła niekonstytucyjna, stworzona przez Bezprawie i Niesprawiedliwość izba Sądu Najwyższego, obsadzona nielegalnie wybranymi sędziami. Innymi słowy, legalność sprawowania urzędu Prezydenta RP przez Alfonsa można kwestionować.
Przeszłość tej jednostki pozostawię bez komentarza…
Ale może nie będzie tak źle? Może popełniam błąd, z góry przekreślając Nawrockiego?
Nie łudźmy się – BĘDZIE źle, a zapewne jeszcze gorzej. Przez kolejne pięć lat Polska nie będzie miała prezydenta, lecz jego marną imitację, powtórkę z Dudy, tyle że jeszcze bardziej faszystowską i jeszcze mocniej zdegenerowaną intelektualnie, etycznie oraz moralnie. Doświadczenie i wiedza nauczyły mnie, by po prawicowych politykach, czy raczej politykierach, spodziewać się wszystkiego, co najgorsze; tak czynię i rzadko, a wręcz sporadycznie się mylę. Nawrocki zaś prawicowcem jest skrajnym, do tego solidaruchem z Bezprawia i Niesprawiedliwości, co mówi samo za siebie…
Komentarze
Prześlij komentarz