Emerycki niewolnik

Niejaki Nawrocki Karol, ksywa Alfons, czyli klerofaszysta, co już wkrótce prowadzi się do Pałacu Prezydenckiego (z winy głównie Rafała Trzaskowskiego, ale też Donalda Tuska), ma pomysł na waloryzację emerytur. Miałaby ona być nie procentowa, jak teraz, lecz kwotowa – w wysokości 150 zł. Waloryzacja służy, przypominam, temu, aby wysokość świadczeń emerytalnych nadążała za inflacją… no dobra, MA SŁUŻYĆ, bo w realnym życiu w większości przypadków się to nie udaje.

Czy ta akurat propozycja Alfonsa jest słuszna, nie oceniam. Na pewno jest to coś, co warto rozważyć, niezależnie od politycznego rodowodu zgłaszającego osobnika. Niemniej, z miejsca skrytykował ją Waldemar Pawlak, ważna figura Polskiego Stronnictwa niezbyt Ludowego i dwukrotny były premier z ramienia tej partii. Jeśli wszelako myślicie, że pan Pawlak wyjechał z tekstem, iż na taką waloryzację Polski nie stać, budżet nie wytrzyma, ZUS zbankrutuje, a system się rozsypie, czy innym podobnym, mniej lub bardziej trafnym argumentem (bądź pseudo-argumentem) o charakterze ekonomicznym… to się mylicie. Taka argumentacja, jakkolwiek można by się z nią kłócić, nie byłaby jeszcze najgorsza; ot, mieściłaby się w ponurym standardzie polskiego neoliberalizmu/neokonserwatyzmu. Ale nie. Waldemar Pawlak krytykuje emerytalny pomysł Nawrockiego z zupełnie innego powodu i z zupełnie innej strony.

Twierdzi mianowicie, że rozwiązanie takie „(…) zatrzaskuje emerytów w domach” i trzeba wprowadzić takie modyfikacje, „(…) żeby byli oni zainteresowani dodatkową pracą, a przy tym byli dobrze wynagradzani”.

Z tego wszystkiego słuszne jest jedynie to, że praca – KAŻDA! – powinna być dobrze wynagradzana, co w Polsce, mimo pozytywnych zmian, jakie zachodzą w ostatnich latach, normy wciąż zdecydowanie nie stanowi. Cała reszta Pawlakowej pseudo-argumentacji sprowadza się do jednego: emeryci nie powinni odpoczywać, lecz harować do końca życia, system natomiast ma ich do tego przymuszać.

Były premier – podobnie jak inni prawicowi politycy, ekonomiści tudzież publicyści, którzy głoszą analogiczne poglądy w tej kwestii – zdaje się nie zauważać faktu, który dla zdrowo myślącego człowieka wydaje się oczywisty. Emeryci oto dość już się w życiu napracowali, a to, że przeszli na emerytury, wynika po prostu z tego, iż korzystają z prawa, jakie im przysługuje. Zakończyli swoją aktywność zawodową z powodu wieku, stażu pracy i stanu zdrowia. Zaś świadczenie, jakie pobierają, jest de facto odszkodowaniem za to, że nie pracują już zawodowo, toteż ma im ono wystarczać na godne życie i zaspokojenie potrzeb bytowych; to, że nie wystarcza, jest winą koalicji AWS-UW (czyli dzisiejszego POPIS-u) i jej deformy emerytalnej, za którą stał Balcerowicz.

Ani Pawlak, ani jemu podobni prawicowcy chyba nie zdają sobie sprawy z tego, iż liczni emeryci mają zdrowie zniszczone wieloletnią pracą, często w szkodliwych warunkach, zmagają się z, niejednokrotnie bardzo poważnymi, chorobami zawodowymi. Prawicowi politycy, ekonomiści i inni ideolodzy „myślą” (cudzysłów nieprzypadkowy, rzecz jasna), że wszyscy ludzie w pracy to się cały czas, przez lata obijali i brali pieniądze od „biednych” kapitalistów w zasadzie za nic. Nie dociera do nich, że zdecydowana większość społeczeństwa na chleb musiała i nieodmiennie musi naprawdę ciężko harować, natomiast owa harówa w naturalny sposób odbija się na organizmie, oczywiście negatywnie. Człowiek to nie Terminator z serii filmów sci-fi, który jest nieomal niezniszczalny. Niejeden pracownik podczas wykonywania swoich obowiązków zawodowych uległ nadto wypadkowi, mniej lub bardziej poważnemu. Ludzie tacy po osiągnięciu wieku emerytalnego chcą zatem po prostu odpocząć, co jest nie tylko naturalne, ale i konieczne.

Niestety, wielu polskich emerytów MUSI dodatkowo pracować, ponieważ wskutek działania prawicy postsolidarnościowej – czyli wspomnianej wyżej deformy – świadczenia są na tyle niskie, że nie pozwalają na zaspokojenie najbardziej choćby podstawowych potrzeb… a takie na przykład leki są drogie, zwłaszcza, że PiS za swoich nie-rządów w nader niekorzystny sposób zmieniło zasady refundacji.

Tymczasem ludzie ci powinni najzwyczajniej w świecie cieszyć się odpoczynkiem, a zakichanym obowiązkiem państwa jest im to umożliwić, poprzez wypłacanie świadczeń odpowiedniej wysokości, ma się rozumieć. Niestety, (k)raj nad Wisłą z winy solidaruchów obowiązku owego nie wypełnia. A także z winy nieludzkiego systemu kapitalistycznego, który, funkcjonując w interesie klas pasożytniczo-wyzyskujących, emerytów oraz rencistów traktuje jako osoby „zbędne”, przeto usiłuje zmusić ich do zasuwania aż do śmierci. Usiłowanie to odbywa się między innymi przy użyciu takich właśnie polityków, jak Waldemar Pawlak.

Oczywiście, jeśli emeryt CHCE pracować, dorobić sobie do świadczenia, bo zdrowie mu na to pozwala, on natomiast lubi aktywność, państwo winno mu to umożliwić, nie stawiając jakichś wymyślnych przeszkód prawnych i dbając o to, aby wynagrodzenia za taką pracę było stosownie wysokie. Podkreślić jednak trzeba, iż musi to być praca STUPROCENTOWO DOBROWOLNA, bez żadnego przymusu. Czyli coś odwrotnego niż w Pawlakowej sugestii. Albowiem były premier dał do zrozumienia, że waloryzacje emerytur powinny być na tyle mizerne, coby ludzi tych wypchnąć z domu i przymusić do harówy. Każda natomiast praca, do jakiej człowiek jest w ten czy inny sposób przymuszany, zamienia się w niewolnictwo, najczęściej oczywiście nieformalne.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wieczór na SOR

Skarga na przestępcze metody stosowane przez zarząd Administracji Domów Mieszkalnych sp. z o.o. w Chełmku

Usiłują mnie zabić