Moda na Palestynę
Wśród polityków i celebrytów (liczni spośród których uważają się za elity intelektualne) zaczęła się w ostatnich dniach moda na dostrzeganie tego, co dzieje się w Palestynie, a zwłaszcza w Gazie. Oceny sytuacji są różne, do czego zaraz przejdziemy, niemniej na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że nastąpiło jakieś przebudzenie. To wszelako jeno pozory.
Do polityków Lewicy nie mam tu większych uwag; cieszę się, że w końcu nazwali ludobójstwo po imieniu, dobrze by też było, aby pani Żukowska przeprosiła za medialne wspieranie zbrodniarzy po 7 października 2023 roku, kiedy to faszyści rozpoczęli popełnienie trwającej do dziś masowej zbrodni. Magdalena Biejat od samego początku trafnie oceniała, co dzieje się w Palestynie, teraz też wprost podaje fakty. Podobnie rzecz się ma z politykami Razem.
Gorzej wypada Platforma Obywatelska, a konkretnie pan premier Tusk. Potępił on wprawdzie na swoim profilu w jednym z mediów społecznościowych mordowanie dzieci, słusznie oczywiście, niemniej w tym samym poście stwierdził, że „Polska była, jest i będzie po stronie Izraela” (proszę mówić za siebie, ja bowiem, będąc obywatelem polskim, po stronie ludobójców, faszystów i kolonizatorów ZDECYDOWANIE NIE JESTEM!), a jako winnych wskazał polityków, nie wspominając, że odpowiedzialność faszystów z Likudu to tylko część większej całości. Ogólnie, Izrael od samego początku swego kolonizacyjnego istnienia jest państwem zbrodniczym, zbudowanym na krwi palestyńskiej. Mordowanie Palestyńczyków, a przynajmniej wyrzucanie ich z domów, jest fundamentem tego organizmu politycznego; działania takie popiera większość tamtejszego społeczeństwa, liczni pseudo-żydowscy kolonizatorzy aktywnie przykładają do tego rękę, zabijając rdzennych mieszkańców tamtych ziem i każdego, kto nawinie im się pod lufę, jeżeli zaś chodzi stricte o obecne ludobójstwo w Strefie Gazy, to liczne okrucieństwa stanowią inicjatywę terrorystów z IDF. Nie jest więc tak, panie Tusk, że tylko garstka polityków odpowiada za masowy rozlew krwi. Izrael jako taki jest winny (poza oczywiście tymi jego mieszkańcami, co sprzeciwiają się ludobójstwu, np. działaczami organizacji broniących praw człowieka), toteż stanie po jego stronie jest moralną kompromitacją. No, ale nie ma się co dziwić, iż pan Tusk tak właśnie czyni; wynika to z polecenia jego amerykańskich zwierzchników (jak każdy solidaruch, wykonuje on wszak polecenia z Waszyngtonu).
Z kolei przykładem polityka, który jawnie wspiera faszystowski Izrael, negując jego zbrodnie, jest wiceminister spraw zagranicznych, Władysław Teofil Bartoszewski. Nie będę tego komentował.
Jeśli zaś chodzi o celebrytów uważających się za elity intelektualne, to bywa różnie. Ostatnio panuje wśród nich moda na dostrzeganie kwestii palestyńskiej, ale tylko niektórzy zauważają, że dochodzi tam do regularnego ludobójstwa (neguje je taki na przykład Szczepan Twardoch; ciekawe, czy podczas II wojny światowej negowałby Holocaust?), a spośród tych, co to zauważają, wielu wciąż ulega propagandzie i niby twierdzi, że wprawdzie nie wolno zabijać ludzi, ale przecież „to wina Hamasu”.
Oczywiście, są i tacy celebryci, jacy wprost chwalą Izrael. Jednym z najobrzydliwszych przykładów jest Tomasz Lis, znany pseudo-dziennikarz. Utożsamia on Palestynę – zwłaszcza Gazę – z Hamasem i twierdzi, że cała racja jest po stronie faszystowskich okupantów; ich zbrodnię oczywiście neguje. No, ale Tomasz Lis jest kompletnym idiotą, któremu forsa przewróciła we łbie.
A prawda jest oczywiście taka, że po 7 października 2023 roku izraelscy faszyści zaczęli równać z ziemią Strefę Gazy i masowo mordować jej mieszkańców. Zamach przeprowadzony przez Hamas (tę organizację jako sprawcę podają oficjalne informacje) był jedynie pretekstem, zwłaszcza, że wedle wszelkiego prawdopodobieństwa Izrael na niego pozwolił (o jego planach służby wiedziały rok wcześniej). Do tej pory, według oficjalnych informacji, zginęło ponad 58 tys. osób, z czego większość to kobiety i dzieci, a niemal wszystkie – cywile. Realna liczba ofiar jest prawdopodobnie znacznie wyższa. Celem Izraela i wspierających go USA jest usunięcie wszystkich Palestyńczyków ze Strofy Gazy (a w dalszej perspektywie także z Zachodniego Brzegu, gdzie również narasta faszystowski, kolonizacyjny terror), która miałaby zostać przekształcona na wielki kurort i/lub wyprzedana bogatym Amerykanom. Ludobójstwo pomaga też Binjaminowi Netanjahu w utrzymaniu się w fotelu premiera i uniknięciu odpowiedzialności karnej za liczne przestępstwa, które popełnił. O okrucieństwach, jakie popełniają izraelscy faszystowscy terroryści, pisałem wielokrotnie.
Z jednej strony to dobrze, że coraz więcej osób zaczyna WRESZCIE mówić o Palestynie. Dobrze również, że część spośród nich dostrzega i potrafi prawidłowo zinterpretować fakty. Gorzej, że owo „przebudzenie” tak naprawdę na podstawy koniunkturalne, a większość komentatorów tak czy owak stroi po stronie Izraela i co najwyżej próbuje kręcić, by niby to nie powielać jego propagandy, ale w istocie ją powtarzając.
Tymczasem zło należy nazywać po imieniu. W tym przypadku złem jest izraelski kolonializm i faszyzm, który doprowadził do jednej z najstraszliwszych zbrodni po II wojnie światowej. Obecny jej etap zaczął się prawie dwa lata temu, lecz tak naprawdę jej początek stanowiło powstanie Izraela w 1948 roku, państwa od początku bardziej faszystowskiego niż demokratycznego, stanowiącego jeden z ostatnich wypustów europejskiego kolonializmu. A u podstaw trwającego ludobójstwa w Strefie Gazy oraz pozostałych izraelskich zbrodni leży oczywiście kapitalizm, czyli konkretnie dążenie do zysku właścicieli wielkich koncernów i korporacji.
Komentarze
Prześlij komentarz