Męczenie dla zysku

Jedno z polskich miast, na Śląsku tak konkretnie, zamierza we wrześniu zorganizować wydarzenie o wszystko mówiącej nazwie American Rodeo. Organizacje społeczne, zwłaszcza oczywiście pro-zwierzęce, biją na alarm i upubliczniają petycje o odwołanie owej imprezy. Słusznie.

Rodeo, jak wiemy, jest sportem wywodzącym się z kowbojskiej tradycji zachodnich USA (tzw. Dzikiego Zachodu). Teoretycznie sprowadza się do umiejętności pracy z końmi i bydłem rogatym; kowboj wszak to nikt inny, a amerykański pasterz. Dzieli się na kilka dyscyplin: jazda na nieujarzmionym koniu (broncobusting), łapanie byka na lasso i jazda na byku. Jak łatwo się domyślić, kto dłużej utrzyma się na końskim lub byczym grzebiecie, bądź szybciej złapie rogacza na lasso, ten wygrywa. Wielkim fanem rodeo jest podobno niejaki Kaczyński Jarosław, znany skądinąd.

Przeciwnicy wydarzenia, jakie ma się odbyć w Polsce, podają liczne argumenty przeciwko niemu. Wszystkie są słuszne.

Otóż, rodeo reklamowane jest jako „tradycja” i „edukacja”. Cóż, amerykańską, a ściślej rzecz ujmując – kowbojską tradycją chyba faktycznie jest. Co wcale jednak nie upiększa tego sportu w moich oczach. Nie wszystko, co tradycyjne, jest dobre; tradycje poszczególnych społeczeństw zawierają w sobie wiele paskudnych elementów. Tak właśnie jest w tym przypadku. A co jest w rodeo edukacyjnego, nie mam zielonego pojęcia.

Tak naprawdę sprowadza się ono do cierpienia zwierząt. Konie i byki są celowo stresowane i dręczone – chodzi wszak o to, aby człowiek SIŁĄ narzucił im swą wolę – po to, rzecz jasna, żeby tym mocniej wyrywały się, wierzgały i biegały, wówczas bowiem walka z nimi oznaczała będzie lepszą rozrywkę. Jest to powodowanie ich cierpienia; zwierzę może zostać ranne lub nawet zginąć (jeździec zresztą też; śmiertelne wypadki się zdarzają), stosowane są takie sprzęty jak pasy uciskowe i ostrogi, które u koni i byków powodują ból. I nie, nie są to żadne wymysły obrońców zwierząt, lecz fakty.

Jasne, rodeo jest o wiele mniej barbarzyńskie niż wyjątkowo odrażająca corrida, podczas której byki są kaleczone i mordowane. Jego celem nie jest wszak pozbawienie życia. Niemniej to wciąż sport paskudny, sprowadzający się do rozrywki na bazie męczenia istot żywych. Mamy tu do czynienia ze znęcaniem się, tak to bowiem trzeba określić.

Kolejnym argumentem przeciwko temu wydarzeniu jest to, że… ano właśnie, żyjemy w kapitalizmie, systemie, naczelną zasadą którego jest maksymalizacja zysków. Komercjalizuje on wszystko, sporty również. Rodeo w dodatku wywodzi się z USA, czyli jest skomercjalizowane na maksa. Oznacza to, ni mniej, ni więcej, że na cierpieniu koni i byków dla ludzkiej rozrywki ktoś robi pieniądze, i to zdecydowanie niemałe. Oczywiście nieetyczna to (delikatnie rzecz ujmując) forma bogacenia się.

Zgadzam się zatem z ludźmi, którzy domagają się odwołania American Rodeo na Śląsku; podpisałem odpowiednią petycję, żeby nie było.

I żeby nie było, nie mam nic przeciwko imprezom związanym z kulturą amerykańską. Ale w tym zakresie o wiele bardziej etyczny, przyjemny, klimatyczny, edukacyjny i w ogóle fajny jest chociażby pokaz klasyków tamtejszej motoryzacji.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wieczór na SOR

Skarga na przestępcze metody stosowane przez zarząd Administracji Domów Mieszkalnych sp. z o.o. w Chełmku

Usiłują mnie zabić