Pomiot instytutu zła
Karol Nawrocki, znany też jako Alfons, krytykowany jest, słusznie zresztą, za swą przestępczą przeszłość, konkretnie za kibolstwo i sutenerstwo. Jego przeciwnicy rzadziej wszelako wspominają inny ważny fakt. Mianowicie, faszysta ten przez lata pracował w IPN-ie. I to właśnie ukształtowało jego hitlerowski pseudo-umysł, w stopniu zapewne większym niż gangsterstwo.
Przypomnieć należy, że Instytut Fałszowania Historii – oficjalnie Pamięci Narodowej, IPN – powołany został przez koalicję AWS-UW, czyli ni mniej, ni więcej, a prawicę postsolidarnościową, z jakiej wyewoluowały dzisiejsze Platforma Obywatelska oraz Bezprawie i Niesprawiedliwość. Solidaruchy owe chciały mieć instytucję, która z jednej strony na ich modłę zakłamie obraz dziejów Polski (głównie po II wojnie światowej), zarażając umysły osób obywatelskich załganą prawicową propagandą, z drugiej natomiast walczyła będzie z szeroko pojętą lewicą, wówczas (przełom stuleci) zdominowaną przez SLD. Czyli miało to być – i, niestety jest – coś w stylu Ministerstwa Prawdy z powieści Rok 1984 George’a Orwella. Ostatni dobry prezydent, Aleksander Kwaśniewski, zawetował ustawę o IPN-ie… lecz był to jedyny przypadek, kiedy Sejm zdołał odrzucić jego veto, skutkiem czego owa wstrętna instytucja powstała.
Instytut Fałszowania Historii działa zgodnie z założeniami jego postsolidarnościowych, targowickich kreatorów. Szerzy zatem załganą prawicową propagandę, tym bardziej perfidnie, iż czyni to pod płaszczykiem badań i publikacji naukowych, przez co przekaz ów wstrętny zyskuje na (pozornej oczywiście) wiarygodności; przede wszystkim obsmarowuje poprzedni ustrój, co nie ma, jak łatwo się domyślić, nic wspólnego z rzetelną jego oceną. A także pomaga w wykańczaniu ludzi, którym niechętna jest albo aktualna ekipa rządząca, albo jakiś nawiedzony prawacki pseudo-dziennikarz czy inny celebryta; przykładem tego drugiego była osławiona lista Wildsteina. Co bardziej światłe osoby zdają sobie sprawę z zagrożenia, jakie stanowi ów organizm, i starają się przed nim ostrzegać. Chociażby w, znakomitej skądinąd, powieści Nielegalni autorstwa Vincenta V. Severskiego, IPN okazuje się gniazdem agentury… rosyjskiej. Czy tak jest naprawdę, czy to jeno fikcja literacka, oczywiście nie wiem, lecz opcji numer jeden zdecydowanie nie wykluczam.
A biorąc pod uwagę, że polska prawica jest klerykalna, wsteczna, zamknięta na świat i przesiąknięta negatywnymi emocjami oraz ciemnotą, naturalną koleją rzeczy IPN skręcił w stronę nacjonalizmu i ogólnie skrajnej prawicy. Po prostu zbrunatniał. Doprowadziła do tego fanatyczna antylewicowość (głównie antykomunizm, a przecież komunizm, na równi z anarchizmem, stanowi najjaskrawsze przeciwieństwo, czyli największego wroga faszyzmu w różnych jego odmianach), ustawowo, ideologicznie i programowo wpisana w DNA Instytutu Fałszowania Historii.
Nic więc dziwnego, że kariery robią tam skrajnie prawicowi fanatycy – tacy, rzecz jasna, co umieją pisać i czytać – dla których miejsce to jest istnym rajem. Oczywiście ciągły kontakt z szerzoną przez IPN propagandą jeszcze bardziej wypacza ich pseudo-umysły, spychając ich coraz mocniej ku swastyce. Na tej samej zasadzie pracownik laboratorium produkującego broń biologiczną sam może zarazić się jakimś śmiertelnym wirusem czy bakterią; różnica wszelako jest taka, że przed zarażeniem drobnoustrojami istnieją zabezpieczenia (stroje ochronne, dekontaminacje, itd.), natomiast w IPN-ie takowych nie ma, ściek prawicowego szlamu plugawi umysły zatrudnionych tam osób z automatu. A że do roboty idą tam głównie jednostki o światopoglądzie mocno reakcyjnym, no to ich brunatnienie przebiega tym łatwiej oraz szybciej.
Bywa, że kariera pseudo-naukowa, jaką oferuje Instytut Fałszowania Historii, dla jednego czy drugiego prawaka okaże się niewystarczająca. Przechodzi wówczas taki do świata polityki, wkrada się w laskę takiego czy innego lidera partyjnego… Skutkiem jest niejaki Nawrocki Karol w Pałacu Prezydenckim.
Ilu jeszcze podobnych mu degeneratów lęgnie się w IPN-ie? Strach pomyśleć… Sądzę, że wielu, i oby żaden z nich nie zainteresował się czynną działalnością polityczną. Jeden Alfons to i tak zbyt dużo.
PS. Jutrzejszej notki może nie być, z powodu ważnego wyjazdu. W razie czego, serdecznie zz góry przepraszam.
Komentarze
Prześlij komentarz