Obawa Alfonsa
Rząd (jak za wszystkim, co sw tej kadencji dobre, za rozwiązaniem owym stoi oczywiście Lewica) przymierza się do wprowadzenia podatku cyfrowego. Miałyby go płacić największe korporacje z branży internetowej, które działają w Polsce, takie jak Google czy Meta, które obecnie daniny publiczne do naszego budżetu niby odprowadzają, ale nader skromne; zdecydowanie więcej forsy z (k)raju nad Wisłą wyprowadzają (nie zaliczają się zresztą pod tym względem do wyjątków spośród globalnego kapitału). Analogiczne podatki funkcjonują w większości państw zachodnich.
Rozwiązanie to miałoby wiele zalet. Największą, rzecz jasna, byłby wpływ znacznych kwot do naszego budżetu. Czyli więcej pieniędzy na taką na przykład publiczną opiekę zdrowotną czy, żeby daleko nie szukać, asystencję osobistą dla osób z niepełnosprawnościami, której premier nie chce wprowadzić, bo niby za droga, a tymczasem kasa jest na armię potrzebna. Podatek cyfrowy byłby też sprawiedliwy; nie ma wszak powodu, aby globalne firmy, które na naszym rynku koszą miliardy, były pod tym względem uprzywilejowane – niech zwracają część tego, co doją. Poza tym, zwalnianie największych graczy rynkowych z danin publicznych jest szkodliwe dla gospodarki, ponieważ zwiększa ich pozycję wobec innych, mniejszych przedsiębiorstw (które podobnymi przywilejami się nie cieszą) i pomaga w budowie monopolu, a przynajmniej oligopolu, co oznacza ubijanie lokalnych firm.
Na razie rzecz cała jest dopiero w przygotowaniu… ale ktoś już protestuje.
Tym kimś (czymś?) jest nowy lokator Pałacu Prezydenckiego, czyli Alfons, znany też jako Nawrocki Karol, PiS-owska imitacja prezydenta. Zdążył się on już wypowiedzieć, że podatku cyfrowego wprowadzać nie należy, ponieważ zdenerwuje to Amerykanów. On, Alfons, bardzo się tego zdenerwowania obawia, zupełnie jak sfanatyzowany wyznawca danej religii obawia się reakcji swojego bóstwa na najlżejszy choćby grzech.
Fakt, większość internetowych gigantów to koncerny z USA rodem, toteż nic zaskakującego, iż tamtejsze władze reprezentują ich interesy na całym świecie. Alfons ma rację o tyle, że obłożenie tychże firm w Polsce daniną publiczną w Waszyngtonie raczej się nie spodoba, zwłaszcza, że ich właściciele – jak zdecydowana większość kapitalistów – to jednostki wyjątkowo pazerne, które nie cierpią płacić podatków; tym bardziej nie cierpią, im większe są ich fortuny. Nawrocki, najpewniej nieświadomie, opisał logikę kapitalizmu jako systemu społeczno-gospodarczego, i to w imperialistycznym, neokolonialnym wydaniu.
A jednocześnie pokazał Alfons, kim sam jest, i po czyjej stronie stoi. Jak łatwo się domyślić, nie po stronie Polski i jej gospodarki, która potrzebuje środków, jakie przynieść może podatek cyfrowy, i dla której wyprowadzanie gigantycznych pieniędzy znad Wisły przez amerykańskie koncerny jest najzwyczajniej w świecie szkodliwe. Nie po stronie polskiego społeczeństwa, które na opodatkowaniu tychże gigantów mogłoby zyskać, np. poprzez wdrożenie programów z zakresu polityki społecznej. Nie po stronie polskich przedsiębiorców, którym nie jest łatwo konkurować z nieopodatkowanymi goliatami zza oceanu. Nie, Alfons jest pachołkiem, rzecz jasna bezwolnym, kapitalistów (klas pasożytniczo-wyzyskujących), nie polskich nawet, lecz amerykańskich. Nic dziwnego, skoro to politykier prawicowy, w dodatku wywodzący się z post-solidarności, czyli ruchu społecznego, jaki w latach 80. ubiegłego wieku USA wespół z Watykanem i włoską mafią szczodrze finansowały, po to oczywiście, aby skolonizować gospodarczo (k)raj nad Wisłą. Solidaruch, jak wiadomo, nic nie zrobi wbrew Waszyngtonowi.
Obawiam się, że zapowiedź jego veta będzie na rękę innemu solidaruchowi, także reprezentującemu interesy globalnych, zwłaszcza amerykańskich, kapitalistów – premierowi Donaldowi Tuskowi. Sądzę, że dla niego pomysł wprowadzenia podatku cyfrowego jest jak cierń w zadzie, toteż Alfons dostarcza mu wspaniałego uzasadnienia dla niewdrażania tego rozwiązania. Premier ma to już przećwiczone; przykładowo, nie dopuścił d liberalizacji nazistowskiego zalegalizowanego bezprawia antyaborcyjnego, uzasadniając to sprzeciwem PSL-u i pewnym vetem Dudy. Teraz nie wprowadzi podatku cyfrowego, tłumacząc, że Alfons zapowiedział zawetowanie ustawy.
I tak, Polska znów straci na sprawowaniu najwyższych urzędów państwowych przez sługusów kapitalistów z prawicy postsolidarnościowej, a oficjele z Waszyngtonu oraz udziałowcy największych cyfrowych koncernów będą usatysfakcjonowani.
Cóż, nigdy jeszcze nie było w Polsce prawicowego ugrupowania ani polityka reprezentującego nasze interesy.
Komentarze
Prześlij komentarz