Brud, smród i drożyzna
Podczas kampanii wyborczej niejaki Nawrocki Karol, ksywa Alfons, zapowiedział, że prąd będzie tańszy. Oczywiście było to, jakże typowe dla PiS-owca (i w ogóle politykiera prawicowego) łgarstwo, polityka energetyczna, w tym cenowa, nie leży wszak w kompetencjach prezydenta; może on mieć na nią wszelako wpływ poprzez podpisywane, wetowanie bądź odsyłanie do Trybunału Konstytucyjnego odpowiednich ustaw. No, ale wyznawcy Bezprawia i Niesprawiedliwości się na to złapali.
Kompetencje kompetencjami, ale okazuje się, że Alfons „swoją” (cudzysłów stąd, że przecież nie jest on politykiem samodzielnym, lecz marionetką Kaczyńskiego Jarosława) politykę energetyczną chce uprawiać. Ledwo bowiem wygrał wybory – czy raczej, bo tak się rzeczy mają, Rafał Trzaskowski je przegrał – ledwo wprowadził się do Pałacu Prezydenckiego, już jego niedorzecznik zapowiedział, że ustawa wiatrakowa najprawdopodobniej zostanie zawetowana. Przewiduje ona liberalizację przepisów odnośnie budowy ferm wiatrowych: zniesienie normy 10h (czyli ferma nie może stać bliżej zabudowań mieszkalnych niż dziesięciokrotność wysokości turbiny) i zmniejszenie minimalnej odległości fermy od budynków mieszkalnych do pięciuset metrów (obecnie jest to metrów siedemset). Do tego dochodzi zamrożenie wysokości cen prądu do końca bieżącego roku.
Cóż, ekspertem od energetyki nie jestem, raczej się teź nie łudzę, że wiatraki okażą się wystarczająco wydajne, by zaspokoić potrzeby energetyczne Polski… Wiem jednak, że wytwarzają one elektryczność w sposób znacznie mniej szkodliwy dla przyrody i ludzi niż elektrownie atomowe (o wiele, swoją drogą, bezpieczniejsze, niż głoszą obiegowe opinie, ukształtowane w czasach, gdy technologia ta była w powijakach, a przez to bardziej wadliwa niż obecnie), o węglowych nie wspominając. Wymagają też znacznie mniejszych nakładów niż elektrownie wodne. Rozwój zatem ferm wiatrowych jest korzystny, stanowi bowiem dobre uzupełnienie dla systemu energetycznego państwa i sprawia, iż jako całość staje się on bardziej ekologiczny. Innymi słowy, mamy czystszy prąd. I tańszy.
Tu przypomnieć należy, że energetyka oparta na węglu jest coraz mniej wydajna (społeczne i gospodarcze potrzeby rosną, a możliwości elektrowni węglowych są ograniczone), coraz droższa (co wiąże się z wydajnością, jak też z opłatami za emisję szkodliwych substancji), co zaś najgorsze, generująca całą masę zanieczyszczeń i przyczyniająca się do katastrofy klimatycznej. Szczególnie, jeśli spalany jest węgiel brunatny, choć w przypadku zasiarczonego kamiennego też nie jest wesoło. No i złoża owego surowca nie są bezkresne, jego eksploatacja kosztuje coraz więcej, sama w sobie jest szkodliwa dla środowiska, natomiast import nie sprzyja lokalnej gospodarce, poza kontami bankowymi garstki zajmujących się nim kapitalistów. Innymi słowy, transformacja energetyczna jest niezbędna; oczywiście, musi ona być przeprowadzona w ten sposób, aby górnicy i inne osoby zawodowo związane z przemysłem górniczym nie straciły pracy, lecz znalazły jeszcze lepszą. Budowanie ferm wiatrowych jest jednym z elementów takiej właśnie transformacji.
Niestety, polska prawica wdraża ją nader opornie. PO/KO i środowiska pokrewne przynajmniej deklarują taką chęć i cokolwiek w tym zakresie próbują robić – vide rzeczona ustawa wiatrakowa – jakkolwiek za mało. PiS, Konfederacja i reszta jawnych faszystów/nazistów rękoma i nogami broni się przed odchodzeniem od węgla. Zapowiadane veto Alfonsa jest tego jawnym przykładem.
Główną przyczyną najprawdopodobniej są biznesowe, a zatem i polityczne powiązania skrajnego prawactwa z kapitalistami, którym transformacja energetyczna nie w smak, chociażby z importerami węgla kamiennego. Ale nie oszukujmy się – ciemnota też wchodzi w grę. PiS-owcy i inni faszyści nie rozumieją zmian zachodzących na świecie, w tym technologicznych, nie dociera do nich, że trwa już – wywołana przez kapitalistów, którym tak wiernie służą – katastrofa klimatyczna, a zmiana modelu energetycznego W SKALI GLOBALNEJ jest konieczna, jeśli nasz gatunek w ogóle ma przetrwać… i co, ważniejsze, wiele innych także. Prawacy roją sobie, że gospodarka, sektor energetyczny wliczając, wygląda tak samo, jak kilkadziesiąt lat temu, przeto rozwiązania, które były dobre przed półwieczem, są takimi nadal. To oczywiście wielka brednia, ewentualnie zaklinanie rzeczywistości w imię kapitalistycznych interesów.
W sumie zatem okazuje się, że Alfons jako lokator Pałacu Prezydenckiego będzie prowadził politykę energetyczną, a wręcz energetyczno-klimatyczną. Rzecz jasna, nie będzie ona jego autorskim pomysłem, lecz transferem woli Kaczyńskiego Jarosława, będącego pachołkiem kapitalistów robiących forsę na węglu. Politykę ową streszczają trzy słowa: brud, smród i drożyzna. Drożyzna dlatego, że Alfons i inni PiS-owcy nie chcą, abyśmy za prąd płacili mniej.
Nie wygląda to optymistycznie…
Komentarze
Prześlij komentarz