Satrapa i car
Donald Trump, prezydent amerykańskiego imperium zła, oburzył polskich patriotów, zaczął bowiem dogadywać się z carem (dobra, formalnie prezydentem) Rosji, Władimirem Putinem, w kwestii pokoju w Ukrainie. Naturalnie, jak na imperialistę roszczącego pretensje do władzy nad światem przystało, ponad głowami Ukraińców. Przy czym „dogadywanie się” polegało na tym, że ci dwaj ze sobą pogadali przez telefon, po czym Trump łaskawie poinformował Ukrainę o warunkach, jakie podyktował mu Putin; ponoć był zadowolony z rozmowy z prezydentem Zełenskim.
Oburzenie jest jak najbardziej uzasadnione. Nie powinno nigdy dochodzić do sytuacji, w której imperialistyczne supermocarstwo dogaduje się z innym imperialistycznym supermocarstwem w kwestii pokoju, bezpieczeństwa i suwerenności państwa trzeciego. A że Trump jest głupi i pozwala się rozgrywać Putinowi jak dziecko, to inna sprawa.
Mnie jednak to, co zrobił Trump, niepokoi z innego jeszcze powodu. Otóż, za tymi „negocjacjami” kryć się może coś bardzo groźnego dla całego świata. Pomijając już fakt, że imperialistyczny kacyk podstawił się carowi, nie należy zapominać, że zarówno on, jak i kapitalistyczna klasa, którą reprezentuje, mają swoje globalne interesy. A tym na przeszkodzie stoją Chiny; USA nader chętnie położyłyby też łapę na Iranie, zwłaszcza, że zachęca je do tego Izrael (do wybuchu wojny z perskim państwem o mało co zresztą nie doszło za pierwszej kadencji Trumpa; chyba wyperswadowali mu to wówczas generałowie, mający trochę oleju we łbach).
Całkiem zatem możliwe, że amerykańscy kapitaliści, posługując się Trumpem, chcą doprowadzić do tego, by mieć spokój w Europie. Czyli pozwolić Rosji – politycznie i gospodarczo tak czy owak poobijanej przez tę durną wojnę – położyć łapę na części przynajmniej terytorium Ukrainy (że ta zostanie zaproszona do NATO, nikt trzeźwo myślący się nie łudził), aby tylko konflikt się zakończył… na razie przynajmniej. Da to imperialistom możliwość łatwiejszej ekspansji w Azji. Ekspansji niekoniecznie militarnej (choć od lat podejrzanie dużo amerykańskich okrętów kręci się w pobliżu Chin), lecz politycznej i gospodarczej – już tak. Nadmierne rozpychanie się Stanów na Wschodzie może jednak mieć dla świata przerażające konsekwencje, w których Waszyngton upatruje źródła zarobku. Putin, skupiony na Ukrainie, nie będzie przeszkadzał.
Czy tak kombinuje kapitał z USA i sam Trump, nie wiem. Takie myśli jednak mi się nasuwają. Polityka, zwłaszcza globalna, zawsze ma drugie, trzecie, czwarte, itd. dno.
Póki co, car ograł satrapę.
Komentarze
Prześlij komentarz