Dobry pomysł dla zdrowia
Kampania wyborcza powinna (tak, wiem, że to utopia, zwłaszcza w czasach komercjalizacji polityki i jej daleko posuniętego sprymitywizowania) bazować na propozycjach dotyczących rozwiązań kwestii społecznych. Prezydencka również, jako że w naszym ustroju prezydent ma inicjatywę ustawodawczą, a co jeszcze ważniejsze – nie czarujmy się, za poszczególnymi osobami kandydującymi stoją partie parlamentarne, ewentualnie organizacje społeczne.
Jedną z takich kwestii jest oczywiście system publicznej opieki zdrowotnej, w (k)raju nad Wisłą, jak wiemy, daleki od ideału.
I tu na plus wypada Magdalena Biejat, kandydująca z poparciem Lewicy, a dawniej należąca do Razem. Zaproponowała ona, aby zlikwidować składowy model finansowania (ujęła rzecz prościej, jako likwidację składki zdrowotnej) publicznego sektora zdrowotnego, i zastąpić go rozwiązaniem podatkowym, funkcjonującym w licznych krajach Europy Zachodniej orz Skandynawii, np. w Danii. Postulat ten nowy nie jest, Lewica – także, gdy była jeszcze w koalicji z Razem – już go podnosiła. Ale to oczywiście dobrze, że wybrzmiał również w kampanii prezydenckiej.
Rzecz jasna, jest on w stu procentach słuszny. Jak niejednokrotnie pisałem, model składkowy jest drogi i niewydolny. Składki są wysokie zwłaszcza dla osób pracujących w oparciu o umowy o dzieło i samozatrudnionych, które muszą się samodzielnie odprowadzać, jeśli chcą się leczyć; nieco lepiej mają osoby zatrudnione w oparciu o umowy zlecenia i o pracę, ponieważ wówczas składki dzielone są między nimi a zatrudniającymi. Kapitaliści jednakże ostro kombinują, jak tu uniknąć ich płacenia, toteż często zatrudniają pracowników albo na umowach o dzieło, albo jako jednoosobowe firmy, po to właśnie, by przerzucić na nich ubezpieczenie zdrowotne. Innymi słowy, model składkowy sprzyja wyzyskowi i kapitalistycznym oszustwom.
Dalej, jest drogi w utrzymaniu. Pobieraniem składek zajmuje się ZUS, a ich obsługą NFZ, co w naturalny sposób zwiększa koszta funkcjonowania. W efekcie mniej pieniędzy, niżby mogło, trafia bezpośrednio na cele związane z opieką zdrowotną, przez co cały system działa gorzej, niż mógłby. No to mamy ogromne kolejki, zabiegi odkładane w nieskończoność, cięcia na refundacji leków,, zadłużone szpitale…
Jak pokazuje doświadczenie państw, gdzie działa model podatkowy – czyli oczywiście taki, w którym publiczna opieka zdrowotna finansowana jest bezpośrednio z budżetu państwa i nie ma oddzielnych składek na ubezpieczenie zdrowotne – funkcjonuje on po prostu sprawniej. Jasne, idealny nie jest; żaden zresztą nie będzie, chociażby z tej przyczyny, iż zdrowie, zwłaszcza w wymiarze całego społeczeństwa danego państwa, jest materią bardzo skomplikowaną. Ale kolejki są krótsze, na terapię można się dostać szybciej, a leki tańsze. Rzecz jasna, szczegóły funkcjonowania zależą od kompetencji osób zarządzających poszczególnymi punktami opieki zdrowotnej.
Co bardzo ważne, więcej pieniędzy to także wyższe zarobki lekarzy, pielęgniarek oraz innych pracowników sektora. Czyli zarówno lepsza ich praca, jak też sposób na stopniowe likwidowanie – nader przecież w Polsce bolesnego – problemu niedoborów kadrowych.
Czy aby wprowadzić rzeczony model, trzeba będzie podnieść podatki? Ha, już widzę, jak kapitaliści i posłuszna im prawica podnoszą lamenty! A prawda jest taka, że trudno powiedzieć. Zapewne, nawet, jeśli podatki dochodowe trochę wzrosną, to i tak ów wzrost, zwłaszcza dla osób mniej oraz średniozamożnych będzie niższy niż obecne składki. Natomiast kapitalistyczne pasożyty, że o Kościele katolicki nie wspomnę, i tak odprowadzają za mało środków du budżetu. Finansowo wyjdziemy zatem na swoje, a będziemy mieli lepiej funkcjonującą opiekę zdrowotną.
Czy raczej mielibyśmy, gdyby rozwiązanie proponowane przez Magdalenę Biejat zostało wprowadzone.
Teraz czekam na to, jakie propozycje przedstawi inny bardzo dobry kandydat, czyli Adrian Zandberg.
Komentarze
Prześlij komentarz