Do miasteczek i wsi

Kampania prezydencka się rozkręca, toteż poszczególne osoby kandydujące albo już wyruszyły w trasy, albo się do tego szykują. Na celowniku mają duże miasta, ale wybiorą się też do średnich, czyli powiatowych. Innymi słowy, norma. Podczas każdej kampanii wyborczej tak jest. Może tylko samorządowa się różni się cokolwiek pod tym względem, gdyż w jej trakcie osoby kandydujące skupiają się, co oczywiste, na swoim terenie.

A co do ogólnokrajowych… Polska nie kończy się na województwach i powiatach tudzież ich stolicach czy co większych miastach. Są przecież jeszcze gminy, miejskie oraz wiejskie. Przez osoby i partie startujące w wyborach jakże często zapomniane (ignorowane?), omijane na szlakach kampanijnych.

Okej, rozumiem, że nie da się pojechać wszędzie, nie ma możliwości, by odwiedzić każdą gminę i spotkać się z (potencjalnymi) wyborcami. To jasne, możliwości techniczne, na czele z czasowymi, zawsze są ograniczone. Niemniej, chciałoby się, aby podczas kampanii wyborczej politycy zajrzeli także do małych miasteczek oraz na wieś. Albowiem tam też żyją osoby obywatelskie, spośród których część przynajmniej uda się w niedzielę oddać głos. A znacznie milej się głosuje na osobę, z którą się osobiście spotkało albo przynajmniej zobaczyło, lub chociażby miało taką możliwość.

Nie chodzi jednak o to, co byłoby miłe, a co nie. Przede wszystkim, odpowiedzialni politycy powinni wykazywać zainteresowanie – nie tylko oczywiście w trakcie kampanii, lecz stale – również problemami Polski gminnej. Przykładowo, niechby porozmawiali o niechcianych inwestycjach typu bezsensownie, w sposób nader szkodliwy zaplanowana spalarnia plastikowych odpadów. Albo przeciwnie – o inwestycjach chcianych, ale z jakiegoś powodu nienastępujących.

Innymi słowy, osoby kandydujące na państwowe stanowiska, prezydenta na przykład, winny mieć jak najlepsze rozeznanie kwestii społecznych występujących w Polsce. A te w kilkunastotysięcznej gminie miejskiej bądź wiejskiej są znacząco różne niż te widziane z perspektywy dużego czy choćby średniego ośrodka. Inaczej wygląda poszukiwanie pracy w Warszawie, Krakowie, Poznaniu czy, dajmy na to, Bielsku-Białej albo Jaśle, a inaczej w miasteczku liczącym sobie około dziesięciu tysięcy mieszkańców i cokolwiek oddalonym od miejsc, gdzie funkcjonują duże przedsiębiorstwa. Inaczej wygląda dostęp do publicznej (i prywatnej) opieki zdrowotnej w Trójmieście, Aglomeracji Śląskiej, Wrocławiu czy Lublinie, a inaczej we wsi zniszczonej przez plan Balcerowicza. I tak dalej.

Uważam, że mniejszymi miejscowościami powinny zainteresować się te przede wszystkim osoby kandydujące, co startują z ugrupować lewicowych i – zwłaszcza – deklarują lewicowy światopogląd. Dlaczego? Ano, z tej prostej przyczyny, iż znaczny odsetek polskiego proletariatu, interesy którego szeroko pojęta lewica ma zakichany obowiązek reprezentować, mieszka właśnie w mniejszych ośrodkach (jakkolwiek często pracuje w średnich bądź dużych). A ludzie ci nierzadko mają inny punkt widzenia na politykę i to, co w niej ważne, niż mieszkańcy miast powiatowych lub metropolii, co zaś jeszcze ważniejsze – odmienne potrzeby. Przykładowo, dla osoby, która zarówno mieszka, jak i pracuje w mieście wojewódzkim, kwestia pozamiejskiej komunikacji publicznej może być obojętna bądź mało ważna (zwłaszcza, jeśli porusza się własnym autem), ale dla kogoś, kto do tego samego miasta codziennie dojeżdża po pięćdziesiąt kilometrów w jedną stronę i wolałby wydać mniejsze pieniądze na bilet kolejowy czy autobusowy niż większe na naprawdę drogie paliwo, dobre funkcjonowanie zbiorkomu najpewniej będzie naprawdę istotne. Osoba, która do szpitalnej poradni medycznej w swoim mieście może w miarę bezproblemowo podjechać czy to autobusem lub tramwajem, czy to zostać przywieziona samochodem, będzie w odmienny sposób oceniała dostęp do publicznej opieki zdrowotnej niż ktoś, kto do tej samej poradni musi jechać (albo kogoś wieźć) kilkadziesiąt lub nawet ponad sto kilometrów w jedną stronę. A to tylko wybrane przykłady.

Dlatego właśnie uważam, iż osoby kandydujące w wyborach prezydenckich (i każdych innych, to bowiem sprawa nie tylko tej konkretnej kampanii), które deklarują światopogląd lewicowy oraz wrażliwość społeczną, zainteresować się powinny także małymi miasteczkami i wsiami, ich mieszkańcami tudzież obecnymi tam kwestiami ekonomiczno-społecznymi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wieczór na SOR

Skarga na przestępcze metody stosowane przez zarząd Administracji Domów Mieszkalnych sp. z o.o. w Chełmku

Usiłują mnie zabić