Widmo nowego konklawe
Widmo krąży nad Watykanem i Kościołem katolickim. Widom kolejnego konklawe. Albowiem papież Franciszek, lat osiemdziesiąt osiem, od kilku dni przebywa w szpitalu, zmagając się z obustronnym zapalaniem płuc. A w mediach można już dostrzec spekulacje, kto może zostać jego następcą. Całkiem możliwe, że przedwczesne; nie da się wszak wykluczyć, iż papież z choróbska się wyliże i jeszcze trochę na swoim stanowisku pozostanie. Inna bajka, że może wyzdrowieć i, śladem swojego poprzednika, Benedykta XVI, abdykować. Zobaczymy, jak będzie.
Póki co, pontyfikat Franciszka trwa… i podlega ocenom.
Nie da się ukryć, że dla wielu katolików wybór Jorge Bergoglia na biskupa Rzymu i szefa Kościoła katolickiego wiązał się z nadziejami, w niektórych przypadkach wielkimi, w innych bardziej wyważonymi i ostrożnymi. Pan Bergoglio pochodzi bowiem z Argentyny, co oznacza, że jest pierwszym od VIII wieku papieżem spoza Europy. Ponadto, żywi też – a przynajmniej takie sprawiał wrażenie – poglądy całkiem (jak na kościelnego hierarchę) postępowe, zwłaszcza na tle takiego jednego kolesia z Wadowic. Nie brakowało zatem osób, które dostrzegały w nim potencjał na wielkiego reformatora.
Zrazu faktycznie zanosiło się, że pan Bergoglio ma potencjał, by się kimś takim stać. Przede wszystkim, wykazywał o wiele większą niźli poprzednicy wrażliwość i otwartość na problemy oraz potrzeby współczesnego świata: skrajną nędzę (napatrzył się wszak na nią w Argentynie, gdzie stanowi ona efekt wieloletnich rządów faszystowskiej junty i dzikiego kapitalizmu), migracje – najczęściej przymusowe, wojny i ludobójstwa czy też katastrofalne zmiany klimatu. W swoich encyklikach i innych pismach oraz kazaniach często skupiał się na treściach społecznych tudzież ekologicznych, co było niewątpliwą zaletą jego pontyfikatu, przynajmniej w początkowym okresie. Sam papież też nie obnosił się z bogactwem, zrezygnował z luksusów i głosił, że chce Kościoła ubogiego i dla ubogich.
Przez to był i nadal pozostaje nielubiany przez licznych hierarchów z całego świata, w tym katolski beton z Polski, rozmiłowany we wstecznym Wojtyle.
Niestety, z czasem na pontyfikacie Franciszka pojawiać się zaczęły rysy. Jego reformatorski zapał – zakładając, że w ogóle był realny – ugrzązł w marazmie watykańskiej, feudalno-korporacyjnej machiny. Nie udało się ani zwiększyć roli soborów i synodów (Franciszek rozbudował jednak skład konklawe), ani przeprowadzić innych reform ustrojowych Kościoła. Na dobra sprawę nie ruszono negatywnego stosunku tego związku wyznaniowego do osób LGBT+; hierarchii i duchowieństwu pozwalano bez przeszkód głosić nienawiść wobec nich, vide kazania Jędraszewskiego czy jemu podobnych hitlerowców w sutannach. Nie uległ zmianie negatywny stosunek Kościoła wobec praw kobiet, zwłaszcza do decydowaniu o ich własnych organizmach. Nie ustało kościelne upolitycznienie, manifestujące się głównie w popieraniu skrajnej prawicy w wielu krajach, Polskę wliczając. Sprawy takie jak zniesienie celibatu czy kapłaństwo kobiet okazały się jeno medialnymi wydmuszkami.
Co gorsza, Kościół katolicki pod rządami papieża Franciszka zrobił bardzo niewiele (o ile cokolwiek) w dziedzinie uporania się ze zbrodniami pedofilskimi kleru oraz tuszowaniem ich przez hierarchię. Jasne, próbowano coś w tym zakresie działać, jednakże sprawiało to wrażenie ruchów pozorowanych.
A w ostatnich latach spadła na papieża ostra krytyka za jego zachowanie w sprawie Ukrainy. Niby bowiem apelował o pokój, ale czynił to w taki sposób, jak gdyby opowiadał się po stronie agresora. Wprawdzie miał trochę racji, krytykując polityczną ekspansję NATO (czyt.: imperium amerykańskiego) na Wschód, niemniej zdawał się przy tym zapominać, iż Ukraina jest ofiarą agresji zbrojnej, a nie jej sprawcą.
Teraz zaś wygląda na to, że nad Watykanem krąży widmo nowego konklawe. Nawet jeśli nie, to papież Franciszek w Kościele nic już raczej nie zmieni. Czy jego pontyfikat był czasem zmarnowanych szans, będzie można ocenić, kiedy władzę obejmie kolejny biskup Rzymu. Jak dotąd, mimo wszystkich wad, Argentyńczyk wypadł lepiej niż Polak, Niemiec oraz większość Włochów.
Komentarze
Prześlij komentarz