Dwaj faszyści i ich polska marionetka

Imperialistyczny prezydent Donald Trump spotkał się w Waszyngtonie z syjonistycznym premierem Binjaminem Netanjahu. Czyli było to spotkanie dwóch faszystów stanowiących gigantyczne zagrożenie dla światowego pokoju i bezpieczeństwa.

Warto zaznaczyć, że w USA Netanjahu nie spotkał się z tamtejszymi środowiskami żydowskimi; nic dziwnego, skoro amerykańscy Żydzi często okazują mocno antyizraelską postawę, to oni są organizatorami i uczestnikami większości manifestacji w sprawie pokoju w Palestynie, sprzeciwiają się także dozbrajaniu Izraela przez Stany Zjednoczone.

Wracając do tematu głównego, obaj faszyści, amerykański i izraelski, pochylili się nad Stefą Gazy. Jeśli sądzicie, że brzmi groźnie, to się nie mylicie. Trump zaproponował ni mniej, ni więcej, a czystkę etniczną. Polegającą wprawdzie nie na mordowaniu (choć i taki pomysł pewnie się wkrótce pojawi) Palestyńczyków, lecz na wysiedleniu ich z Gazy do Jordanii (ta już zapowiedziała, że jeśli Izrael spróbował to zrobić, wypowie mu wojnę). „Oczyszczony” w ten sposób teren przejąć miałyby USA i zbudować tam luksusowe kurorty. Potwierdziły się zatem informacje o rzeczywistych celach ludobójstwa, jakie rozpoczęło się w październiku 20203 roku – chodziło oczywiście o interesy kapitalistów i zajmowanie przez nich palestyńskich nieruchomości; wieści te krążyły w zasadzie od samego początku rzezi.

Propozycja Trumpa jest oczywiście tyleż odrażająca, co przerażająca; kojarzy się z najgorszymi praktykami carskiej Rosji, stalinizmu (będącego, przypominam, totalnym wypaczeniem i zaprzeczeniem komunizmu) oraz III Rzeszy. Ot, wziąć i przesiedlić ludzi z jednego miejsca na drugie, gdyż to, które od setek lub tysięcy lat zajmowali (jak Palestyńczycy), ktoś sobie upatrzył pod „inwestycję”. A żeby łatwiej poszło przesiedlenie, wytypowaną grupę oskarży się o „terroryzm” czy inną formę „wrogości”, samemu ją przy tym terroryzując i mordując. Jest to właśnie czystka etniczna, która zresztą przybrać może formę krwawą; nie należy się przecież spodziewać, że Palestyńczycy pozwolą się ot, tak wywalić ze swoich ziem (nie po raz pierwszy, wysiedlać ich zaczęto przecież od 1948 roku, czyli od początków powstania Izraela), lecz stawią opór, tak, jak stawiali go przez ostatnie blisko półtora roku.

Trumpowi wszelako walka z ludnością palestyńską i zabijanie jej jak najbardziej odpowiada. Tm bardziej perspektywa taka cieszy Netanjahu i pozostałych faszystów z Likudu, którzy od dawna głoszą „konieczność” eksterminacji wszystkich Palestyńczyków.

Przy okazji mamy tu kolejny wykwit amerykańskiego imperializmu, w postaci „prawa” do przywłaszczania sobie każdego upatrzonego terenu na globie. Jest to oczywisty absurd, lecz bardzo niebezpieczny, zagrażaj wszak ogólnoświatowemu pokojowi.

Wypowiedź Trumpa spotkała się z reakcją w wielu krajach, w tym w Polsce. Magdalena Biejat, kandydatka Lewicy na prezydentkę, odniosła się do niej krytycznie i stwierdziła, że o Palestynie decydować powinni wyłącznie Palestyńczycy. To oczywista prawda.

O wiele gorzej (bardzo delikatnie rzecz ujmując) wypadł niejaki Sikorski Radosław, jeden z dwóch, obok Kosiniaka-Kamysza, najgorszych ministrów w obecnym rządzie, a zarazem wyjątkowo słaby szef MSZ. Propozycję Trumpa nazwał on „odważną” i powiedział, że jest „warta rozważenia”, jeśli USA chcą odbudować Gazę. Zarazem przyznał, iż plany wysiedlenia Palestyńczyków są niewykonalne (na to właśnie liczy Netanjahu, który chce ich wymordować) i przypomniał, że Polska uznaje państwowość Palestyny. Czyli było to coś pomiędzy jawnym poparciem dla Trumpowych bredni, a niby-dyplomatycznym lawirowaniem, zdecydowanie jednak bliższe temu pierwszemu.

Innymi słowy, Radosław Sikorski zachował się nie jak odpowiedzialny minister spraw zagranicznych europejskiego państwa, lecz jak typowa marionetka Stanów Zjednoczonych, pachołek waszyngtońskich imperialistów, który tańczy, jak mu zagrają i tylko czasem kryje się z tym, udając dyplomatę.

Tymczasem powinien był jednoznacznie potępić słowa Trumpa, nie dopatrując się w nich NICZEGO pozytywnego ani „wartego rozważenia”, i zapowiedzieć, że Polska nigdy nie przyłoży ręki do realizacji tego typu chorych planów.

Jego pozytywny przechył ku pomysłowi czystki etnicznej w Strefie Gazy świadczy po prostu o tym, że Sikorski – jak każdy polski prawicowy polityk – jest pachołkiem USA, bezwolną marionetką na imperialistycznym sznurku. Trump jest jego szefem, a szefa nie wypada krytykować. Tak to działa. Niestety z winy solidaruchów, czyli oczywiście klerykalnej prawicy postsolidarnościowej, Polska po 1989 roku stała się nieformalną kolonią USA, jak również ogólnoświatowych korporacji i Watykanu. Kolejne polskie prawicowe rządy realizują właśnie ich wytyczne, zwłaszcza w dziedzinie polityki zagranicznej oraz gospodarczej.

Poza tym, Radosław Sikorski jest pro-izraelskim fanatykiem. Nic więc dziwnego, że pomysł Trumpa szczerze przypadł mu do gustu.

PS. Poniedziałkowej notki może nie być, z powodu wizyty u lekarza. W razie czego, serdecznie z góry przepraszam.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wieczór na SOR

Skarga na przestępcze metody stosowane przez zarząd Administracji Domów Mieszkalnych sp. z o.o. w Chełmku

Usiłują mnie zabić