Żebrząca purpura

No proszę! Wczoraj pisałem o niecnych czynach, za jakie hierarchowie i liczni duchowni Kościoła katolickiego powinni pokutować (nie tylko duchowo, wiele bowiem spośród nich to przestępstwa, za które należy się odsiadka); wymieniłem wśród nich pazerność, manifestującą się chociażby w zdzieraniu pieniędzy z wiernych. Cóż, Kościół katolicki to nie tylko związek wyznaniowy, lecz przede wszystkim organizacja jak najbardziej biznesowa. A tu arcybiskup Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, przypomina, że wierni „mają obowiązek” troszczyć się o potrzeby materialne Kościoła, łaskawie precyzując, że „w miarę swoich możliwości”.

No, ładnie pości rodzima purpura, ładnie!

A na serio, przyznałbym mało dostojnemu hierarsze rację, uważam bowiem, że związki wyznaniowe powinny być utrzymywane przez swoich członków (wiernych)… gdyby nie pewne „ale”.

Otóż, jak doskonale wiemy, w Polsce na Kościół katolicki idą ogromne publiczne środki… Mowa o Funduszu Kościelnym (już dawno powinien był zostać zlikwidowany!), o katechezie szkolnej, za którą płaci państwo (około 20 mld zł rocznie!), o różnego rodzaju dotacjach i dodatkach dla różnych organizacji kościelnych (w tym biznesów niejakiego Rydzyka), o przekazywanych za bezcen nieruchomościach… A skąd się biorą środku publiczne? Oczywiście z naszych podatków. Innymi słowy, Kościół katolicki w Polsce utrzymywany jest przez WSZYSTKICH podatników, czy są oni (praktykującymi, bo to też powinno mieć znaczenie) katolikami, czy też nie. Odprowadzasz podatki w (k)raju nad Wisłą? Wychodzi więc na to, człecze kochany, że masz obowiązek finansować dominujący tu związek wyznaniowy, niezależnie od twoich zapatrywań religijnych. Sprawiedliwe to i moralne po fallusie!

Oczywiście, wiąże się to ze stratami dla społeczeństwa, czyli znowu dla nas wszystkich. Jeśli zastanawiamy się, dlaczego system opieki zdrowotnej kuleje na obie nogi, a niektóre jego dziedziny ledwo zipią, nie ma pieniędzy na inwestycje społeczne, natomiast osoby potrzebująca niemalże nie mogą liczyć na pomoc… Cóż, jest to wina nie tylko kapitalistów wyprowadzających gigantyczne (większe, niż otrzymujemy z Unii Europejskiej!) pieniądze na konta zagraniczne, ale również Kościoła katolickiego, pasożytującego na polskim budżecie.

Tymczasem hierarchom – i nie tylko, gdyż o Rydzyku nie należy zapominać! – wciąż mało. Mimo iż przecież nie poprzestają oni na państwowym.

Jasne, są księża (sam wiem o istnieniu takowych), którzy powstrzymują się od brania kopert podczas wizyt duszpasterskich, nie wyciągają na siłę opłat za sakramenty (które to opłaty same w sobie stanowią absurd), poprzestając na dobrowolnych datkach. Ale stanowią oni raczej mniejszość, między innymi dlatego, że zgoła inne zachowanie narzucają im przełożeni. Biskupi bowiem doją parafie należące do swoich diecezji, ile wlezie (do najbardziej pazernych zalicza się Jędraszewski, który przebił pod tym względem nawet Dziwisza… a to niezła sztuka!), toteż aby zaspokoić ich pieniężne oczekiwania, księża muszą doić wiernych (co udoją dla siebie, to ich, jak podejrzewam).

Nie dość więc, że każdy z nas, bez względu na przekonania, musi się dokoładać do Kościoła katolickiego w Polsce, to jeszcze osoby korzystające ze świadczonych przez niego usług religijnych dopłacają oddzielne kwoty, częstokroć naprawdę niemałe.

A taki Gądecki wyjdzie i żebrze… I nie stanowi on wyjątku pośród swoich kolegów!

Cóż, należałoby zdecydowanie zmienić sposób finansowania Kościoła katolickiego w Polsce. Najlepiej byłoby wdrożyć rozwiązanie niemieckie. U naszych zachodnich sąsiadów podatnicy odprowadzają specjalną daninę na związki wyznaniowe, do których przynależą; jeśli zadeklarują, że nie chcą jej płacić, automatycznie są z danego Kościoła czy innej tego typu organizacji wykreślani (co znacząco ułatwia apostazję).

I bardzo dobrze, tak powinno być. Jeśli ktoś jest osobą wierzącą, należy do danego związku wyznaniowego i korzysta z jego usług religijnych, to niech wspiera jego funkcjonowanie, zaś państwowy system fiskalny powinien w tym pomagać. Jeżeli natomiast ktoś do żadnego związku wyznaniowego nie przynależy, po co ma się do jakiegokolwiek dokładać i jeszcze być do tego zmuszanym przez państwo?

A pan Gądecki tudzież jego koledzy z ciężkimi pieniędzmi na kontach niechże się zamkną! Ta ich żebranina jest naprawdę nie w porządku wobec osób, które z winy nieludzkiego systemu kapitalistycznego i jego naturalnych patologii nie mają za co żyć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor