Wrogowie kobiet

W Sejmie leżą dwa projekty liberalizacji nieludzkiego zalegalizowanego bezprawia antyaborcyjnego, jakie funkcjonuje w Polsce. Jeden jest autorstwa Lewicy i przygotowany został z obywatelskim udziałem, drugi to dzieło PO/KO. Ten pierwszy jest świetny, drugi trochę gorszy, albowiem bardziej ogólny (obłudny?), oba jednak zakładają dopuszczalność możliwości przerwania ciąży zgodnie z wolą kobiety do dwunastego tygodnia – czyli tak, jak powinno być.

Niestety, prace nad nimi się ślimaczą i w najbliższym czasie nie ma większych szans na postęp w tym zakresie. Liberalizację chorego, nazistowskiego ustawodawstwa wstrzymuje bowiem klerykalna Trzecia Droga, czyli Polskie Stronnictwo (niezbyt) Ludowe i Polska 2050. Innymi słowy, aborcja jest kością niezgody w koalicji rządowej. Pseudo-Ludowcy ewentualnie dopuszczają powrót ustawodawstwa, tak czy owak nieludzkiego, z 1993 r., kłamliwie nazywanego „kompromisem”, co oznaczałoby, że kobiety tak czy owak nie miałyby pełnego prawa do przerwania ciąży. Z kolei formacja pana Hołowni po staremu ględzi o referendum w tej sprawie.

Tu warto się na chwilę zatrzymać. Referendum, będące formą demokracji bezpośredniej, jako takie jest wspaniałym rozwiązaniem, ale w kwestiach ustrojowych (przyjęcie konstytucji), politycznych (członkostwo w organizacji międzynarodowej) czy społecznych (wiek emerytalny). Jednakże w sprawie praw człowieka to bardzo zły pomysł, zwłaszcza, jeśli chodzi o prawo do decydowania o własnym organizmie. Już sam fakt takiego ogólnospołecznego głosowania stanowiłby kolejne pozbawienie kobiet tegoż prawa i scedowanie go na obcych ludzi. Nie wiadomo też, czy do urn wyborczych wybraliby się zwolennicy płci żeńskiej i jej uprawnień, bo pamiętajmy, że znaczna część naszego społeczeństwa pozostaje zmanipulowana przez Kościół katolicki oraz partie i organizacje skrajnie prawicowe. Ponadto idea referendum aborcyjnego jest niczym więcej jak chowaniem głowy w piasek; pan Hołownia, mimo iż wraz ze swoją partią prezentował się w demokratycznym i liberalnym kostiumie, tak naprawdę pozostaje klerykałem. Owszem, popiera (przynajmniej tak deklaruje…) świeckie państwo, lecz zarazem od lat – jeszcze w czasach, gdy parał się, z sukcesami zresztą, publicystyką, a nie czynną polityką – podkreślał swój sprzeciw wobec aborcji, wynikający z katolickich przekonań. I to się nie zmieniło; pan Hołownia z jednej strony nadal jest antyaborcyjnym katolikiem i chce się przypodobać klerowi, z drugiej wszelako wie, że otwarte powiedzenie: „NIE!” liberalizacji zalegalizowanego bezprawia antyaborcyjnego rozsierdziłoby osoby wyborcze koalicji rządowej. No to kryje się za referendum.

A co na to pan Tusk Donald, premier nasz „kochany”, który przecież w kampanii wyborczej obiecywał kobietom przywrócenie ich praw? Ano, działanie Trzeciej Drogi jest mu jak najbardziej na rękę.

Jest on wszak zacofanym klerykalnym prawicowcem, dziadersem, co się zowie, usłużnym pachołkiem Kościoła katolickiego. Pod względem wstecznictwa światopoglądowego znacznie mu bliżej do Władysława Kosiniaka-Kamysza (a także do Kaczyńskiego Jarosława czy nazistów z Konfederacji) niż do Szymona Hołowni, jest też o lata świetle za postępowymi politykami Lewicy. Demokrację i prawa człowieka, reprodukcyjne wliczając, ma tam, gdzie słońce nie dociera. Ale przed każdymi wyborami gra progresywnego, otwartego demokratę, i to gra skutecznie, skoro liczne osoby obywatelskie dają się wciąż na to nabierać; innymi słowy, oszukuje, łże jak PiS.

Donaldowi Tuskowi na wprowadzeniu cywilizowanego prawa aborcyjnego w Polsce nie zależy; przeciwnie, absolutnie się ku temu nie składnia, jako że nie życzą sobie tego kościelni hierarchowie i duchowieństwo. Wszelako zbliżają się wybory samorządowe, a później będą europarlamentarne, toteż pan Tusk nie może zniechęcić do siebie elektoratu, jaki dał mu zwycięstwo jesienią. Dlatego jeszcze trochę poudawać musi polityka demokratycznego, któremu na pozytywnych reformach zależy.

I to Hołownia z Kosiniakiem-Kamyszem są jak znalazł. Donald Tusk może więc na nich zwalać (za ich przyzwoleniem) winę za niezliberalizowanie zalegalizowanego bezprawia antyaborcyjnego, może kręcić i mataczyć. Kiedy zaś wybory miną – zwłaszcza samorządowe, bo europejskie mniejszym cieszą się, niestety, zainteresowaniem w naszym społeczeństwie, toteż lider PO nie musi się nimi aż tak przejmować – pan Tusk pokaże swoje prawdziwe, to znaczy dziaderskie, wsteczne, prawicowe, antydemokratyczne, klerykalne nawet poniekąd faszystowskie oblicze. Już zresztą częściowo zdjął maskę, w kwestii uchodźców, których chce, podobnie, jak to czynili PiS-owscy zbrodniarze, przerzucać przez granicę polsko-białoruską. Korzystając więc z pomocy liderów Trzeciej Drogi, pan Tusk będzie odwlekał aborcyjną reformę, aż w końcu całkiem z niej zrezygnuje, pokazując, gdzie ma zdanie oraz prawa kobiet.

Jedynymi ugrupowaniami w obecnym parlamencie, jakie NAPRAWDĘ troszczą o prawa człowieka, są Lewica, Zieloni i może jeszcze Nowoczesna, acz dwa ostatnie pozostają stłamszone przez PO. Nie ma więc szans na wprowadzenie normalnego prawa aborcyjnego w tej kadencji.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor