Więcej wolnego

Specjaliści od polityki społecznej i zatrudnienia od lat podkreślają, że konieczne, a przynajmniej nader pozytywne będzie skrócenie czasu pracy. Wygląda na to, że coraz częściej zostają oni wysłuchani, przynajmniej w Europie.

Oto Hiszpania ma w tym roku skrócić tydzień pracy z czterdziestu do trzydziestu ośmiu i pół godziny. W Niemczech na własną rękę kilkadziesiąt firm przechodzi lub szykuje się do przejścia z systemu czterdziestogodzinnego na trzydziestopięciogodzinny. W Polsce decyzję taką podjął jak na razie Herbapol, ale obietnice w tym zakresie składał w kampanii wyborczej zarówno Donald Tusk (tyle, że jest on pod tym względem niewiarygodny), jak i Lewica (znacznie bardziej wiarygodna). Cóż, rozwiązanie to w (k)raju nad Wisłą jest nader potrzebne, gdyż zaliczamy się, obok Rosjan, Koreańczyków Południowych, Meksykanów i Greków, do najbardziej przepracowanych społeczeństw świata, większość z nas nadal zarabia zbyt mało; trzeba jeszcze na poważnie zabrać się za walkę z umowami śmieciowymi, albowiem sprawiają one, iż ustawowy czterdziestogodzinny tydzień pracy jest w Polsce fikcją, zarobki zaś pozostają liche.

Jak łatwo się domyślić, już samo wspominanie o tym, że w wymiarze tygodniowym ludzie mogliby, a nawet powinni pracować krócej, doprowadza naszych apologetów dzikiego kapitalizmu, zwanych libkami, do furii. Nie wiem, jak z tym jest na Zachodzie, ale u nas krótszy czas pracy dla prokapitalistycznych pseudo-intelektualnych niby-elit jest tym, czym dla XVII-wiecznych inkwizytorów była książka niejakiego Łyszczyńskiego. Kto lubi wyszydzać czyjąś głupotę, zaiste powinien poczytać komentarze oraz „analizy” (cudzysłów oczywiście stuprocentowo celowy) libków na ten temat – będzie miał zarąbisty ubaw.

Pojawia się oto w tychże tekstach obawa, jakie koszta własne poniosą polscy pracownicy, jeśli da im dodatkowe wolne godziny. Otóż, nie poniosą żadnych – pod warunkiem rzecz jasna, że skrócenie czasu pracy nie odbije się negatywnie na wynagrodzeniu za nią, czego powinno dopilnować państwo. Przeciwnie, da im to wyłącznie zyski, i to nie tylko, jeśli poświęcą się hobby czy pasji, jakie okażą się intratne. Otóż, krótszy czas pracy oznaczał będzie mniejsze zmęczenie oraz mniej stresu, a co za tym idzie, mniej chorób zawodowych, czyli mniej pieniędzy wydanych na leki. Idąc dalej tym tropem, całe państwo skorzysta, albowiem system ochrony zdrowia będzie mniej przeciążony. Oczywiście, pojawią się też zyski niewymierne, acz ogromnie w życiu istotne, takie jak możliwość (lepszego) budowania relacji koleżeńskich, przyjacielskich, rodzinnych czy jakichkolwiek innych.

Społeczeństwo skorzysta jeszcze na czymś innym. Mianowicie, skrócenie czasu pracy wymusić może na kapitalistach zwiększenie stanu zatrudnienia, czyli spadnie bezrobocie, a ludzie się wzbogacą. Państwo zaś nasze wyda mniej środków na – drogą i wysoce nieefektywną w obecnej swej formie – walkę z bezrobociem.

Kapitaliści i przedsiębiorcy też powinni być zadowoleni (szefostwo takiego na przykład Herbapolu dobrze wie, co robi, odpowiedni ludzie z tego przedsiębiorstwa dokładnie wszystko przeliczyli), ponieważ – o czym niejednokrotnie pisałem – pracownik bardziej wypoczęty pracuje wydajniej, lepiej oraz dokładniej, generując większe zyski. Co więcej, w licznych firmach skrócenie czasu pracy przełożyć się może na lepsze, czyli bardziej zyskowne zarządzanie. Otóż, obecnie w niejednym przedsiębiorstwie występują tak zwane „dupogodziny”, czyli wymuszony czas, w którym ludzie nie robią nic szczególnie przydatnego, a który muszą odsiedzieć czy odstać, co tym bardziej ich męczy. Spada przez to wydajność, pogarsza się zadowolenie załogi, natomiast wyższy poziom wyczerpania zwiększa ryzyko wypadków i innych nieszczęśliwych zdarzeń.

Mówiąc krótko, na krótszym czasie pracy skorzystają wszyscy – zarówno klasy pracujące, jak też pasożytniczo-wyzyskujące.

Wracając do apologetów dzikiego kapitalizmu, dzikość którego objawia się m. in. w wielbionym przez nich zapierdolu, to innym ich „argumentem” w kwestii krótszego czasu pracy jest to, że ludzie „nie wiedzieliby, co z nim zrobić”. No, to już jest zaiste dowód na imbecylizm kogoś, kto takie brednie głosi. Pracownicy dobrze będą wiedzieli, co zrobić z czasem wolnym. Jak wspomniałem wyżej, dzięki niemu zyskają szansę na budowę lub poprawę relacji z osobami z najbliższego otoczenia. Odpoczynek korzystnie wpłynie na ich zdrowie fizyczne oraz psychiczne. Rozrywka da im siłę do wydajniejszej pracy. Będą mogli poświęcić się zainteresowaniom czy pasjom, jakie zwiększą ich zasób umiejętności, a także okazać się mogą zyskowne. I tak dalej.

Więcej wolnego to więcej korzyści. Dla wszystkich. A zapierdol jest szkodliwy. Też dla wszystkich, poza kapitalistycznymi pasożytami.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor