Kapitaliści kontra kapitaliści

Od pewnego czasu trwają w (k)raju nad Wisłą protesty, które polegają na blokowaniu dróg traktorami i innymi maszynami rolniczymi, a skierowane są przeciwko zalewowi polskiego oraz ogólnie europejskiego rynku zbożami, owocami oraz wszelkimi innymi płodami rolnymi z Ukrainy. Nie pierwszy to już raz kwestia owa jest poruszana, problem trwa bowiem od miesięcy i stanowi oczywiście jeden ze skutków wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Śledząc komentarze w internecie, łatwo można spostrzec, że część osób obywatelskich popiera protestujących, wiele jednak żywi wobec nich wściekłość. Tej trudno się dziwić, zwłaszcza, jeśli ktoś przejeżdżać musiał zablokowaną drogą, a nie zapominajmy też, iż doszło już do sytuacji takich jak blokowanie karetek – tego żaden protest nie powinien tłumaczyć. Niestety, przy okazji narastają bardzo groźne nastroje anty-ukraińskie, a po stronie ukraińskiej – antypolskie.

Cóż, cała sprawa nie jest czarno-biała.

Protest jest o tyle uzasadniony, że zalew naszego rynku płodami rolnymi od wschodnich sąsiadów faktycznie polskiemu rolnictwu szkodzi. Tym bardziej, że towary owe w Polsce znaleźć się nie powinny, gdyż przeznaczone były na rynki afrykańskie, gdzie Ukraina od lat eksportowała wyroby swojego rolnictwa; Rosja zablokował im drogę, a Polska oraz inne państwa UE miały pomóc w transporcie na dotychczasowe rynki, co byłoby rozwiązaniem oczywiście słusznym. Jednakże zawiniło PiS i powiązani z nim kapitaliści, co szybciutko zaczęli handlować ukraińskim zbożem i innymi płodami rolnymi. W tym zakresie protesty są jak najbardziej uzasadnione… ale spóźnione, gdyż nasz rynek towarami ze wschodu już został zalany, no i nie należy blokować dróg, ale raczej oblegać PiS-owskie siedziby.

Dalej, protestujący sami siebie określają i są w mediach określani jako rolnicy. Przedstawiciele tej grupy zawodowej być może faktycznie biorą udział w akcjach protestacyjnych, nie wykluczam tego, niemniej zauważyć trzeba, iż dominującym czynnikiem są podszywający się pod rolników kapitaliści z branży rolno-spożywczej, czyli właściciele wielkich latyfundiów ziemskich i zakładów produkcyjnych (w tym obozów zagłady dla zwierząt mięsnych i mlecznych oraz futerkowych). Blokując drogi traktorami (na jakie, swoją drogą, większości PRAWDZIWYCH rolników nie stać, nawet, jeśli biorą dopłaty unijne), usiłują po prostu walczyć z konkurentami, czyli innymi kapitalistami z sektora rolno-spożywczego… i to, wbrew pozorom, nie tyle ukraińskimi, co zachodnioeuropejskimi.

Albowiem na niemal całej produkcji rolnej Ukrainy łapy swe brudne i pazerne położyli właściciele koncernów produkcyjnych z Europy Zachodniej, głównie Niderlandów (jeszcze do niedawna Holandii). Ukraińcy we własnym państwie pełnią rolę taniej siły roboczej dla obcego kapitału (skąd my to znamy…?), i jako taka zasuwają na czarnoziemach.

A zachodni kapitaliści, korzystając z tego, że naddnieprzańska siła robocza jest tania właśnie, postanowili zastosować dumping cenowy w Unii Europejskiej, Polskę rzecz jasna wliczając, co ogromnie ułatwił im Putin Władimir Władimirowicz swoją wojną. Niderlandzkim i innym zachodnioeuropejskim właścicielom pól Ukrainy o wiele bardziej opłaca się eksportować swoje produkty do UE niż do Afryki, gdzie miały one trafić.

Kto na tym cierpi? Oczywiście europejscy rolnicy (ci prawdziwi, nie kapitaliści pod nich się podszywający), no i oczywiście mieszkańcy krajów, gdzie Ukraina od lat eksportowała swoje płody rolne. Dla tych ludzi jest to tragedia, często oznacza bowiem głód. No, ale zyski właścicieli ogromnych koncernów przysłaniają wszelką moralność.

Tak więc, to, co rozgrywa się obecnie na polskich drogach, jest de facto konfliktem między rolno-spożywczym kapitałem nadwiślańskim a zachodnim, z Ukrainą w tle.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor