Marionetki na dywaniku

Już wkrótce, bo w marcu w Białym Domu odbyć się ma spotkanie prezydenta imperium zła, czyli Krwawego Joego, z – jednocześnie – premierem Donaldem Tuskiem i niejakim Dudą Andrzejem, imitacją Prezydenta RP. Nasze media, tradycyjnie proamerykańskie, pieją z zachwytu, podobnie jak znaczna część tzw. „klasy politycznej”, która też jest tradycyjnie proamerykańska, jeszcze nawet bardziej infantylnie niż środki masowego przekazu.

A prawda jest taka, że Biden po prostu wezwał na dywanik swoją polską marionetkę (Tuska) i marionetkę marionetki (Dudę, pacynkę Kaczyńskiego). Najwyraźniej komuś z jego kadry administracyjnej – bo wątpię, by sam imperialistyczny prezydent orientował się w sytuacji, zwłaszcza, że już zdrowie i pamięć nie te – nie spodobało się, że dwaj faceci, zasiadający w najważniejszych fotelach w Polsce, prowadzą między sobą konflikt. Ten, owszem, jest udawany i służy sterowaniu elektoratami (wyznawcami) zarówno PiS-u, jak też PO… niemniej, w każdej chwili wymknąć się może spod kontroli. Biden będzie chciał zatem przemówić tym dwóm solidaruchom do rozumu.

Poza tym, w USA rozkręca się kampania wyborcza, a Biden będzie się najprawdopodobniej ubiegał o reelekcję. Tymczasem Duda, oczywiście na rozkaz swojego pana, Kaczyńskiego Jarosława, jawnie wspiera Donalda Trumpa, który też ponownie chce wprowadzić się do Białego Domu. Krwawemu Joemu, jak łatwo się domyślić, nie przypadło to do gustu, chce zatem utrzeć nosa nie tyle Dudzie, ile za jego pośrednictwem prezesowi Bezprawia i Niesprawiedliwości. Wobec wyborów prezydenckich w USA, władze ich nieformalnej kolonii, jaką od 1989 roku pozostaje Polska, mają siedzieć cicho, nie powinny wspierać żadnej ze stron; imperialistyczny prezydent wytłumaczy to w marcu swojemu nadwiślańskiemu podwładnemu.

Nie zapominajmy też, że trwa wojna rosyjsko-ukraińska, na której, jak niejednokrotnie pisałem, Stany Zjednoczone politycznie oraz gospodarczo korzystają. Aby tak było dalej, muszą mieć spokój w Europie Zachodniej i Środkowej – łatwiej jest podporządkowywać sobie państwa, które nie są politycznie bardziej rozchwiane niż zwykle, czyli na przykład nie wybuchł w nich chaos konstytucyjny. Tusk i Duda po to spotkają się z Bidenem w Białym Domu, by mógł on dopilnować, aby rozliczenia pomiędzy PiS-em a nową koalicją rządową nie zmieniły się w nic ponad polityczny spektakl dla gawiedzi oraz typową powyborczą wymianę kadr na synekurach.

Rzecz jasna, wszystkie strony spotkania zechcą wyciągnąć maksymalnie dużo korzyści dla siebie.

Krwawy Joe, oprócz tego, o czym pisałem wyżej, spróbuje pokazać, że postępująca demencja nie przeszkadza mu w prowadzeniu zręcznej polityki międzynarodowej. Ukaże się jako opiekun Europy Środkowej i obrońca światowej demokracji (ha, ha, ha!) przed, oczywiście w znacznej mierze wyimaginowanym, rosyjskim zagrożeniem.

Donald Tusk odda hołd imperialistycznemu prezydentowi i zapewni go o polskiej podległości, zademonstruje swą fanatyczną rusofobię, a także wzbudzi zachwyt elektoratu i mediów.

Duda Andrzej, w imieniu Kaczyńskiego Jarosława oczywiście, również ukaże się jako nieprzejednany wróg Rosji i sojusznik (czyt.: bezwolna marionetka, laleczka na sznureczkach) USA. Przy tym, jak podczas każdej swojej wizyty zagranicznej, będzie próbował godnie wystąpić w roli reprezentacyjnej, co najprawdopodobniej znów skończy się żałośnie, szczególnie, jeśli ta imitacja prezydenta będzie publicznie gadała po angielsku.

Wyznawcy i PO, i PiS-u będą zachwyceniu swoimi „przywódcami”, media natomiast rozkręcą nieuchronny spektakl wokół tej wizyty, po to, ma się rozumieć, aby odbiorcy się rajcowali, a pieniążki spływały na konta udziałowców.

USA potwierdzą swoją kontrolę nad Polską, przy okazji nakłaniając ją, po pomachała szabelką przed oczyma Putina. I, przy dobrych układach, wcisnąć jej kolejny bojowy złom za ciężkie pieniądze, ewentualnie skłaniając do rezygnacji z zamówionego koreańskiego uzbrojenia.

Wszyscy będą więc zadowoleni, tylko my znów orżnięci... 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor