Rzecz

No i znowu kobieca tragedia wynikająca z chorego zalegalizowanego bezprawia (prawem trudno to określić) antyaborcyjnego. Tym razem nie skończyło się śmiercią, ale urazem psychicznym (oby nie trwałym…) – już tak. Oraz którąś tam z rzędu hańbą dla państwa polskiego, rzecz jasna.

Tak, chodzi o panią Joannę z Krakowa, która została bardzo brutalnie, w iście gestapowski sposób, potraktowana przez policję, i to podczas… badania ginekologicznego na SOR. Za to jedynie, że zażyła tabletkę poronną. Funkcjonariusze aparatu represji wezwani zostali, dodajmy, przez lekarkę, do której pani Joanna zgłosiła się po pomoc. „Pomoc” wyglądała tak, że policjantki kazały się pacjentce rozebrać do naga (co ją, jak twierdzi, przeraziło; nic dziwnego), następnie kucać, podskakiwać i kasłać. Zarekwirowano jej też telefon i laptopa. Zachowanie mundurowych wzburzyło lekarza przeprowadzającego badania; w odpowiedzi usłyszał, że taka jest procedura. Aha…

Kto ponosi winę za to wszystko? Wszyscy, poza oczywiście panią Joanną, która jest tu ofiarą.

Lekarka, która wykazała się nadgorliwością. Policjanci płci obojga, którzy wykazali się nadgorliwością jeszcze większą, w czysto gestapowskim stylu. A przede wszystkim ci, co wprowadzając szalone normy prawne oraz szerząc fanatyzm religijny, doprowadzili do tego, że kobieta w Polsce traktowana jest jako rzecz. Tu wymienić należy przede wszystkim prawicę postsolidarnościową (całą, nie tylko jej PiS-owski odłam) i skrajną (Konfederacja, hitlerówka Kaja, Ordo Iuris, itd.), Kościół katolicki (zarówno duchownych oraz hierarchów, jak też świeckich fanatyków) tudzież sędziów Trybunału Konstytucyjnego (począwszy od kadencji prof. Zolla).

Generalnie, po 1989 roku kobiety i ich prawa, ze szczególnym uwzględnieniem reprodukcyjnych, były przez rządzących – z wyjątkiem SLD – łamane bądź ignorowane. Oczywiście, działo się tak pod dyktando Kościoła katolickiego, który utrwala nad Wisłą patriarchalną, feudalną strukturę społeczną, oraz kapitalistów, jacy pasą się na wyzysku – a ten jest tym łatwiejszy, im bardziej ograniczona pozostaje możliwość planowania rodziny.

Do tego dochodziła, i cały czas dochodzi, oczywiście prawicowa, klerykalna propaganda wymierzona przeciwko kobietom, szerzona już to z ambon, już to z mównic licznych politykierów, głównie z solidarnościowym rodowodem, już to z licznych ośrodków medialnych, a także wywrzaskiwana na neonazistowskich wiecach.

Efektem tego jest to, że przedstawicielki płci żeńskiej (poza ewentualnie tymi najbogatszymi) uzyskały w ciągu minionych trzech dekad „wolności” i „demokracji” (a tak naprawdę przekształcania Polski w maszynę do mielenia ludzi) ponury status żywych inkubatorów, żywych robotów kuchennych, żywych odkurzaczy, żywych gumowych lal… Innymi słowy, biologicznych przedmiotów, podporządkowanych facetom, klerowi i kapitałowi. Wielokrotnie o tym pisałem.

Kiedy natomiast próbują o sobie decydować – w tym o swoim organizmie i zdrowiu – są poniewierane przez organy państwa, te same, których obowiązkiem (rzekomo?) jest chronić oraz udzielać pomocy osobom obywatelskim, bez względu na płeć. Wyjątkowy przykład mieliśmy w krakowskim szpitalu… ale ile podobnych wydarzeń zachodzi, tyle że w ciszy, bo nie dostają się do mediów…? Nie zapominajmy też o ŚMIERTELNYCH ofiarach zalegalizowanego bezprawia antyaborcyjnego.

Rzecz jasna, problem dotyczy nie tylko kobiet; w kapitalizmie każdy człowiek jest uprzedmiotowiony, poprzez chociażby sprowadzenie do roli (możliwie najtańszej, a najlepiej darmowej) siły roboczej. W Polsce po 1989 roku wszelako najgorzej pod tym względem mają kobiety, traktowane jako przedmioty na wszystkich poziomach, odzierane z praw, wolności i podmiotowości.

Nie skończy się to, dopóki rządziła będzie jakakolwiek prawica, a państwo pozostanie splecione w uścisku z Kościołem katolickim.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor