Pakt pogrzebany?

To, że wspólnej listy opozycji (czyi formacji nie-PiS-owskich, jakkolwiek za REALNIE opozycyjną spośród ich uznać można jedynie Lewicę) w wyborach do Sejmuje na dziewięćdziesiąt dziewięć koma dziewięć dziesiątych procenta nie będzie, wiadomo od dawna. I bardzo dobrze, o czym parę ładnych razy pisałem.

Zanosiło się jednakowoż na powtórzenie rozwiązania znacznie lepszego i o wiele bardziej sensownego, czyli Paktu Senackiego. Polega on na tym, iż formacje opozycyjne nie wystawiają przeciwko sobie kandydatów w poszczególnych – niestety, jednomandatowych – okręgach wyborczych do izby wyższej parlamentu. Innymi słowy, jeśli w danym okręgu na senatora kandyduje na przykład polityk PO, to z wystawiania swoich kandydatur rezygnują Lewica, PSL, Polska 2050. Biorąc pod uwagę nieszczęsne JOW-y, taka formuła jest słuszna, co potwierdziły wybory z 2019 roku, kiedy to właśnie dzięki Paktowi opozycji udało się zdobyć większość w Senacie.

Przy najbliższej elekcji rozwiązanie to miało zostać powtórzone; pod koniec lutego podpisano w tej sprawie wstępne porozumienie.

Niestety, rzecz może nie wypalić.

Oto ledwie kilka dni temu w wywiadzie dla jednego z portali internetowych Robert Biedroń, współprzewodniczący Nowej Lewicy, przyznał z ubolewaniem, iż od wielu tygodni nie było rozmów liderów opozycji w tej sprawie; polityk ów stwierdził wręcz, że zostały one zerwane, a przynajmniej sparaliżowane. Stało się tak jakoby dlatego, że zmieniło się sondażowe poparcie dla niektórych ugrupowań nie-PiS-owskich. Zapewne chodzi o Konfederację, z którą Platforma Obywatelska bardzo chciałby wejść w koalicję (mimo iż tych neonazistów ani za demokratów, ani za opozycjonistów uznać się nie da… co wszelako panu Tuskowi i jego akolitom nie przeszkadza; wcale nie tak daleko im do swastyki, znacznie w każdym razie bliżej, niż do demokracji). To właśnie PO stoi za zerwaniem rozmów o Pakcie Senackim; Robert Biedroń zaprzeczył, jakoby odpowiedzialność za to ponosili Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia, czyli liderzy Trzeciej Drogi, wspólnej listy PSL-u oraz Polski 2050. Dopytywany o Donalda Tuska odparł: „Nie bezpośrednio”. Podkreślił też, iż Lewica robi wszystko, by Pakt Senacki jednak powstał i zadziałał.

Potwierdza się to, o czym już niejednokrotnie pisałem. Platformie Obywatelskiej – zarówno przed „triumfalnym” powrotem Donalda Tuska z Brukseli, jak i po objęciu przez niego szefowania owej partii – nigdy nie chodziło o współpracę z pozostałymi ugrupowaniami nie-PiS-owskimi – poza naziolami z Konfederaci, bo tych Platformersi nieodmiennie traktowali jako swoich potencjalnych sojuszników tudzież kooperantów/kolaborantów. Nie, celem było zniszczenie Lewicy, PSL-u tudzież Polski 2050 (kiedy ta cieszyła się całkiem znaczącą popularnością i poparciem), a następnie przejęcie ich elektoratu; zwłaszcza tę pierwszą liderzy PO, zarówno Borys Budka, jak i po nim (po raz drugi w historii) Donald Tusk, traktowali i nadal traktują szczególnie wrogo. Te wszystkie bajdurzenia o wspólnej liście temu właśnie miały służyć: skonsumowaniu pozostałych formacji nie-PiS-owskich, poza Konfederacją.

Pak Senacki takich drapieżnych możliwości nie dawał; przeciwnie, aby był rozwiązaniem skutecznym, polegać musiał na realnie partnerskim współdziałaniu. No właśnie, współdziałaniu, a nie zwalczaniu. I to zapewne było głównym powodem, dla którego PO/KO może nie chcieć go powtórzyć i paraliżuje rozmowy na jego temat.

Oczywiście, takie działania Platformersów – ze szczególnym uwzględnieniem tych skierowanych przeciwko Lewicy – sprzyjały głównie Bezprawiu i Niesprawiedliwości, a także Konfederacji. Wszelako mafii/sekty Kaczyńskiego Jarosława politycy PO/KO, z Donaldem Tuskiem na czele, nigdy nie chcieli pokonać. Raz, że nie mają innej niż ona wizji Polski, dwa, że więcej jest między nimi podobieństw niż różnic, a trzy… cóż, Kaczyński raczej prędzej niż później umrze lub przynajmniej przejdzie na emeryturę, a wtedy PiS przejęte zostanie przez tożsamą ideologicznie PO bądź podzieli się pomiędzy nią i Konfederację. Ta z kolei, jako się rzekło, jest potencjalnym sojusznikiem Donalda Tuska i jego formacji.

A gdzie tak szumnie bronione – li tylko werbalnie, jak się okazuje – przez Platformersów demokracja, wolność tudzież im podobne wartości? Ano, tam, gdzie słońce nie dociera…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor