Najważniejsze w pracy

Brałem kiedyś – oczywiście jako widz – udział w, naprawdę zresztą fajnym, spotkaniu autorskim z Arturem Andrusem. Dużo i wielce interesująco mówił o Marii Czubaszek, odpowiadał też na liczne pytania, jakie padały z widowni. Jedno z nich dotyczyło tego, co najbardziej lubi w swojej pracy. Odrzekł pan Andrus, że pieniądze.

Cyniczne? Paskudne? Skądże! Szczere i najzupełniej naturalne. Gdyby mnie o to zapytało, odpowiedziałbym dokładnie tak samo. Albowiem w zawodzie, który obecnie uprawiam, wiele rzeczy lubię i cenię, ale chwile, kiedy na moje konto spływa wypłata, uważam za dosłownie błogosławione. Również dlatego, że aż nazbyt dokładnie pamiętam, jaką tragedią jest pracować i zarabiać zbyt mało, by się utrzymać, a często wręcz do roboty owej dopłacać.

Dobrze wiemy (sam też wielokrotnie o tym pisałem), iż człowiek zatrudnia się w określonym fachu po to, aby uzyskać środki na zaspokojenie potrzeb bytowych – czyli pieniądze, nic innego. Jasne, takie rzeczy jak to, czy lubi się daną pracę, czy sprawia ona satysfakcję i czy łączy się z życiową pasją, są bardzo istotne; jeśli tego wszystkiego nie ma, mówimy raczej o harówie czy zapierdolu, niż o pracy. Niemniej, jeśli nie łączy się ona z zarobkiem – podkreślam: pozwalającym za zaspokojenie potrzeb bytowych – mamy do czynienia albo z wolontariatem (działalnością DOBROCZYNNĄ – czyli takie na przykład bezpłatne staże za wolontariat uznawane być nie mogą – uskutecznianą w CZASIE WOLNYM przez osoby dysponujące środkami na utrzymanie), albo z niewolnictwem (w jego zakres bezpłatne staże wchodzą jak najbardziej).

To, że pracownicy pragną zarabiać jak najwięcej, kiedy zaś proponowane/narzucane (częściej oczywiście to drugie) wynagrodzenia uznają za zbyt niskie i nie chcą takiego zatrudnienia podejmować (ot, na przykład młodzież, która jakoby nie garnie się do zbierania warzyw i owoców za kilka czy choćby kilkanaście złotych na godzinę, gdyż wyliczyła, że niewarta skórka wyprawki), nie jest żadną fanaberią, lecz dbałością o własne interesy, a wręcz instynktem samozachowawczym. Trudno poświęcać swój czas i wkładać wysiłek – niejednokrotnie ogromny, pociągający za sobą nadwerężenie lub nawet utratę zdrowia we wszystkich jego zakresach – w coś, co nie przynosi profitów w postaci pieniędzy, za które można opłacić wszelkie rachunki i inne zobowiązania finansowe oraz kupić potrzebną bądź wymarzoną rzecz, a najlepiej jeszcze mieć pewną kwotę oszczędności.

Jasne, sama forsa to nie wszystko. Można dużo – i to nawet bardzo – zarabiać, lecz jeżeli z różnych powodów nienawidzi się swojej pracy, chodzenie do niej to prosta droga, by poważnie sobie zaszkodzić, zwłaszcza w dziedzinie zdrowia psychicznego.

No i nie oszukujmy się – robota to nie wszystko. Potrzebny jest czas wolny na wypoczynek, relaks, rozwój pasji i zainteresowań czy w końcu budowanie relacji z innymi osobami. Nie można harować bez końca także z tej jakże prostej przyczyny, iż wówczas padnie organizm wraz z psychiką. Tak, przepracowanie, przemęczenie mogą być – i często rzeczywiście są! – śmiertelne, a przynajmniej ogromnie szkodliwe dla zdrowia.

I to są właśnie rzeczy najważniejsze oraz najlepsze w pracy: pieniądze pozwalające się utrzymać, przyjemność i satysfakcja czerpane z jej wykonywania oraz czas wolny.

Ani wielu kapitalistów, ani liczni prawicowcy tego nie rozumieją. No, ale oni chcą mieć możliwie najtańszą, a najlepiej w ogóle darmową siłę roboczą, w typie chłopów pańszczyźnianych, parobków czy niewolników. Dlatego właśnie tak lamentują, kiedy pracownicy podnoszą, iż wezmą się za robotę pod warunkiem, że będzie im się to opłacało.

A walmy tych wyzyskiwaczy! Praca jest dla nas, a nie my dla pracy! Z kolei otrzymywanie są nią wynagrodzenia umożliwiającego zaspokojenie wszelkich potrzeb bytowych stanowi niepodważalne prawo człowieka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor