Nasze drogie wakacje

Na początek, serdecznie przepraszam za brak notki wczoraj. Miałem ważny wyjazd. A teraz do meritum.

Wakacje (szkolne przynajmniej) dobiegają do półmetka, sezon jest w pełni, ludzie wydają pieniążki w różnych ośrodkach turystycznych…

Ano właśnie, mamy najdroższe wakacje w historii, przynajmniej licząc od początków III RP. Wiadomo, inflacja, spowodowana z jednej strony czynnikami międzynarodowymi (postępujący kryzys systemowy, na których korzystają klasy pasożytniczo-wyzyskujące, spekulując cenami), z drugiej polityką monetarną PiS-owskiego nie-rządu. Szybki wzrost cen dotyka większości, o ile nie wszystkich państw kapitalistycznych, w niektórych wszelako jest szczególnie boleśnie odczuwalny z uwagi właśnie na rządowe działania pomagające kapitalistom łupić obywateli; Polska zalicza się, niestety, do owego grona. Obok cen rosną również wszelkie opłaty. A że do krezusów się nie zaliczamy, inflacja spycha wielu spośród nas poza granicę ubóstwa.

Toteż coraz więcej osób rezygnuje z wakacyjnych wyjazdów, albo musi na nie dłużej i ciężej pracować, gdyż związane z nimi wydatki poszły w górę. Przybyło ludzi, których na urlopowe wojaże – niekoniecznie zagraniczne – po prostu nie stać.

Problem w tym, że nie jest to wcale nowa sytuacja, związana z PiS-owską inflacją. Praktycznie od początku tragicznych oraz zbrodniczych przemian ekonomiczno-społecznych, czyli restauracji nieludzkiego systemu kapitalistycznego przez prawicę/targowicę postsolidarnościową, rosła liczba osób obywatelskich, które NIE korzystały z – szerszej niźli wprzódy – możliwości wyjazdu za granicę (na wczasy lub wycieczkę, bo migracja zarobkowa, stała bądź czasowa, jest była i pozostaje ogromna) czy chociażby wczasów w (k)raju nad Wisłą. Coraz więcej dzieci spędzało wakacje w miejscu zamieszkania, ewentualnie u babci na wsi – nie z chęci wszelako, lecz z konieczności, gdyż ich rodzice na cokolwiek innego nie mieli pieniędzy. Wiadomo – wraz z realizacją planu Balcerowicza pojawiło się gigantyczne bezrobocie (dopiero niedawno spadło poniżej 10 proc., a były lata, kiedy oscylowało wokół 20 proc.), bieda – w wielu wypadkach skrajna, często zmagaliśmy się też z inflacją, jakkolwiek ta PiS-owska jest najboleśniejsza od czasu deformy walutowej. Ci, co mieli pracę, a czasami nawet zarobki, niekoniecznie mogli sobie pozwolić na urlop – rozpleniły się patologiczne formy zatrudnienia, zbiorczo określone mianem umów śmieciowych, służące pozbawianiu pracowników ich praw, częstokroć również do wypoczynku; wielu zresztą szefów nieprzychylnym okiem patrzy na prośbę o wolne. Inni urlopu nie brali (i nadal nie biorą), starając się jakoś uciułać na życie.

I tak to trwa do tej pory; za czasów PiS-u sytuacja chwilowo się poprawiła dzięki 500 Plus (szczątkowe owo świadczenie ma wiele wad, ale trzeba uczciwie przyznać, że przez pewien czas od momentu wprowadzenia częściowo podniosła poziom życia gorzej sytuowanych rodzin, wpływając pozytywnie na redukcję bezrobocia), za sprawą czego niektóre dzieci mogły skorzystać z niedostępnej wcześniej dla nich możliwości spędzenia wakacji poza domem… ale od paru lat znów pogarsza. Liczne osoby na wakacje nie wyjeżdżają, bo ich na to nie stać; ci zaś, co dysponują odpowiednimi środkami, na wyjazd taki harują wiele miesięcy, często biorąc nadgodziny i ogólnie pozwalając się kapitalistom mocniej eksploatować (co z czasem przypłacą zniszczonym zdrowiem), jeszcze zaś inni zadłużają się, aby odpocząć.

Mówiąc krótko, wakacje dla wielu spośród nad już od ponad trzech dekad pozostają zbyt drogie. A działania PiS-u jedynie pogorszyły sprawę.

Ot, jeden z ponurych skutków kapitalizmu i rządów solidaruchów.

Ale dla kapitalistów to dobrze. Aby mogli wyjechać na urlop, ludzie gotowi są pozwolić wyzyskiwać się jeszcze bardziej, generując tym większe zyski prywatnych właścicieli środków produkcji. Jeśli zadłużają się, żeby móc zrobić sobie wczasy, korzysta na tym finansjera. Inflacja? Tym lepiej! Wyższe ceny przy tych samych (lub coraz niższych, bo i tak bywa) płacach to wszak większe dochody kapitalistów. Jeśli kogoś nie będzie przez nią stać na urlop, no to go nie weźmie, skutkiem czego będzie zasuwał, napełniając konto wyzyskiwaczowi.

Interes się kręci, a pracownicy mają chociażby chwilową ułudę wolności. Niektórzy przynajmniej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor