Rocznica zwycięstwa zbrodniarzy

Pojutrze 4 czerwca, czyli rocznica (trzydziesta czwarta, dodajmy, jakkolwiek znaczenia nie ma to żadnego) Wyborów Czerwcowych, przez sporą część środowisk politycznych i społecznych w Polsce określana mianem „święta demokracji”. Mylnie, bo dzień ów z demokracją nie ma nic wspólnego, za to od czorta z totalitarnym Gileadem rodem z powieści Margaret Atwood. O tym wszelako pisałem przed rokiem, teraz nie będę się więc powtarzał.

W każdym razie, na niedzielę w Warszawie zapowiadany jest wielki marsz, stanowiący formę protestu przeciwko antydemokratycznym działaniom Bezprawia i Niesprawiedliwości. Jego inicjatorem – nader zresztą obłudnym, gdyż pozostaje on nikim więcej, jak tylko ugrzecznioną i poprawnie się wysławiającą wersją Kaczyńskiego Jarosława – jest Donald Tusk, lider PO. Ale udział w manifestacji zapowiedziała zdecydowana większość nie-PiS-owskich ugrupowań politycznych (AgroUnię wliczając) oraz społecznych, toteż jest szansa, iż Donald Tusk po prostu rozmyje się w tej różnorodności. Tak właśnie powinno się stać, i to nie tylko dlatego, że polityk ów pod względem ideologicznym od Kaczyńskiego niemal się nie różni (o czym wielokrotnie pisałem), nie ma wizji na Polskę po PiS-ie (co też często poruszałem) oraz skupia się głównie na walce z Lewicą i Polską 2050 (kolejny często przeze mnie wspominany temat), w konsekwencji czego stanowi główne obciążenie dla przeciwników PiS-u. No i był marnym premierem, zwłaszcza, jeśli chodzi o politykę społeczną, a w zasadzie antyspołeczną, czym doprowadził Bezprawie i Niesprawiedliwość do władzy…

Problem jest jeszcze innej, szerszej nieco natury.

Otóż, o ile protestowanie przeciwko faszyzacji Polski przez PiS jest słuszne i konieczne, o tyla pamiętać należy, iż owa mafia/sekta, identycznie jak PO, wywodzi się z targowicy, czyli prawicy postsolidarnościowej – WŁAŚNIE TEGO obozu politycznego, który wygrał Wybory Czerwcowe. Udało się to za sprawą oszukania kilkunastu milionów obywatelek i obywateli z pomocą ogromnych pieniędzy od CIA i Watykanu, transferowanych do Polski za pośrednictwem włoskiej mafii. A potem, kiedy prawicowcy postsolidarnościowi (solidaruchy) umościli się w Sejmie oraz Senacie i utworzyli rząd Mazowieckiego, szybciuteńko złamali ustalenia Okrągłego Stołu i wprowadzili dziki kapitalizm w wydaniu neoliberalnym, przeprowadzając przy okazji przyspieszoną klerykalizację (k)raju nad Wisłą (czyli oddanie go za bezcen Kościołowi katolickiemu).

Jak restauracja owego nieludzkiego systemu wyglądała, wiemy. Przypomnę tylko o zniszczeniu zakładów przemysłowych i PGR-ów, wyprzedaży za śmiesznie niskie kwoty polskiej gospodarki międzynarodowym koncernom i korporacjom, rozroście bezrobocia i bezdomności, pauperyzacji, redukcji Polski do roli rezerwuaru półdarmowej siły roboczej… Pierwszym etapem owej destrukcji był plan Balcerowicza. Potem nastąpiły kolejne.

Jednym z efektów tego wszystkiego były miliony ofiar śmiertelnych. Sam plan Balcerowicza pochłonął co najmniej kilkaset tysięcy ludzkich żyć, a są dane mówiące nawet o dwóch milionach; zresztą, codziennie takich zmarłych przybywa. Swoje żniwo zebrały też postsolidarnościowe deformy systemu opieki zdrowotnej. Ludzie doprowadzeni do biedy, zwłaszcza emeryci i renciści, nie mają pieniędzy na leki, więc umierają często na (pozornie) błahe schorzenia. Nędza i oszukańcze kredyty popychały ludzi do samopodpaleń (między innymi dlatego negatywnie oceniam Donalda Tuska jako premiera, gdyż pod jego rządami takich tragedii było bodaj najwięcej). Ustawa represyjna z grudnia 2016 roku spowodowała liczne zgony wśród emerytów mundurowych. PiS-owska polityka sprzyjająca rozwojowi COVID-19 doprowadziła do śmierci ponad 200 tys. osób. Prześladowania mniejszości, w tym seksualnych, też mają śmiertelne skutki. Cały czas trwa ludobójstwo na granicy polsko-białoruskiej. Kobiety umierają w połogu z powodu okrutnego, skrajnie restrykcyjnego prawa antyaborcyjnego, wprowadzonego przez PiS-owskich solidaruchów pod dyktando Kościoła katolickiego. I tak dalej.

Mówiąc krótko, 4 czerwca 1989 roku wybory wygrał i do władzy się dorwał obóz polityczny składający się z niszczycieli Polski i masowych morderców, a wręcz ludobójców. Tak właśnie należy określać prawicę postsolidarnościową. Nie tylko jako sprzedawczyków, co za bezcen przepuścili własną ojczyznę USA, światowym korporacjom oraz Kościołowi katolickiemu, nie tylko jako dewastatorów gospodarki i sprawców masowej nędzy oraz bezdomności, ale właśnie jako winnych łącznie kilku milionów ludzkich zgonów. Solidaruchów – ze szczególnym uwzględnieniem Leszka Balcerowicza i Kaczyńskiego Jarosława – należałoby postawić wśród najgorszych zbrodniarzy w dziejach Polski, a może i ludzkości.

Obecnie krwawy ów obóz ma dwóch głównych liderów: Kaczyńskiego Jarosława oraz Donalda Tuska.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor