Fałszywi męczennicy

W Polsce (i jak sądzę, we wszystkich innych państwach, gdzie panuje prymitywny, plastikowy, medialny kapitalizm), będąc na antenie popularnej stacji telewizyjnej bądź radiowej, czy też na stronie głównej znanego portalu internetowego, albo na łamach takiej czy innej prasy, można przez lata opowiadać czerstwe, nieśmieszne z reguły pseudo-żarty lub wygłaszać takie brednie, że głowa boli. Z kogoś takiego macherzy od reklamy, promocji, PR-u i im podobnych działań robią wielką gwiazdę, często wręcz autorytet. Aż tu nagle taki gwiazdor/autorytet/bożyszcze/arcykapłan dobrego humoru palnie (niekonieczne nawet ze złej woli, czasami po prostu z głupoty) tekst homofobiczny, rasistowski czy ogólnie nietolerancyjny. Wówczas ma kłopoty, może nawet, powiedzmy, wylecieć z danego programu.

Czy to koniec medialnej kariery, gwiazdorstwa, publicznej obecności? Skądże! W normalnym społeczeństwie ktoś taki po prostu by się pokajał, przeprosił, spróbował jakoś naprawić swój błąd, i zapewne byłoby okej. W Polsce wszelako nadal się promuje, może nawet jeszcze lepiej niźli dotychczas, bo wkłada maskę męczennika, a męczeństwo, jak wiadomo, zjednuje zwolenników (szczególnie w państwie, gdzie od epoki Romantyzmu począwszy, czyni się z jego jeden z głównych elementów tożsamości kulturowej, co jest złe i szkodliwe), czyli zwiększa popularność wraz z płynącymi z niej kwotami. Ot, wystarczy przedstawić się jako ofiara lewackiej ideologii (to zawsze chwyta, nie tylko u skrajnych prawaków, bo i u umiarkowanych prawicowców, mających się za światłych i postępowych, a w istocie ciemnych jak tabaka w rogu i straszliwie uwstecznionych), zakazującej żartować z gejów, lesbijek czy osób trans.

I co z tego, że ludzie ci (LGBT+ oczywiście) praktycznie każdego dnia słyszą i czytają o sobie, że ludźmi wcale nie są, lecz „ideologią”, że powinni wynosić się z Polski, a jeszcze lepiej wymrzeć, że samo ich istnienie to grzech tudzież straszliwe bezeceństwo, że powinno się na nich nasłać kiboli, wjechać samochodem, powiesić, itd.? Że nazywa się ich powszechnie „zboczeńcami” lub „zwyrodnialcami”, buduje u nich poczucie ułomności, niższości i nienormalności? Będąc osobą heteroseksualną, nie jestem nawet w stanie wyobrazić sobie, jakim koszmarem jest padanie ofiarą takiej mowy nienawiści… a często nie tylko mowy, gdyż napady, pobicia i inne ataki fizyczne też się zdarzają, wcale nierzadko. Niedawno dziewczynę postrzelono z wiatrówki, kiedy wracała z Parady Równości, przed kilku laty inna pobita została przez ochroniarza lokalu za to tylko, że miała na sobie kolorowe ubranie (sprawca wziął je za tęczowe). Durne „żarciki” ze zmiany płci wcale więc śmieszne nie są; przeciwnie, tylko zwiększają skalę koszmaru.

Ale co tam! Tragedia ludzi autentycznie prześladowanych (bo mowa nienawiści JEST formą prześladowania, które często kończy się tragicznie, samobójstwem chociażby!) nie liczą się wobec „prześladowania” gwiazdora, który zamiast po prostu przeprosić za swoją bzdurną wypowiedź, dalej się lansuje, jako rzekomy „męczennik” oczywiście.

Nie, nie zamierzam solidaryzować się z kimś takim, a tym bardziej nie jest mi żal „złamanej” kariery (trwa przecież dalej, przybierając może inną nieco, bardziej nawet intratna postać).

Prawdziwym męczennikiem jest dla mnie Milo, a także inne osoby LGBT+, które popełniły samobójstwo z powodu zaszczucia.

Prawdziwym męczennikiem jest dla mnie dziecko, które boi się iść do szkoły, gdzie spotyka się z nietolerancją lub wręcz nienawiścią innych osób uczniowskich oraz kadry pedagogicznej.

Prawdziwym męczennikiem jest dla mnie osoba pobita ze względu na swoje pochodzenie, kolor skóry, religię…

A nie taki czy inny gwiazdor, co kpi z ludzkich tragedii, biorących się z prawicowych patologii, jakie szerzą się w tym sklerykalizowanym państwie, z winy oczywiście prawicy, która dorwała się do władzy po 4 czerwca 1989 roku.

Amen.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor